Ktoś mógłby pomyśleć, że zaniedbałem krajobraz. A jest na odwrót, to krajobraz zaniedbuje fotografa. Na szczęście otworzono wreszcie biblioteki, bo w okolicznych biedronkach wykupiłem już wszystkie lepsze książki.
I mała opowieść
Wczoraj, wracając z wieczornego spaceru, zauważyłem na Poczekaju jakąś zakapturzoną postać, która dobierała się do babcynej piwniczki. Zanim tam dotarłem, człowiek ten brnął już przez mżawkę w kierunku miejsca ogniskowego. Miał ogromny zielony plecak z licznymi doczepkami jakichś folii, koców, szmat. Ubrany był na bojowo, w trochę za duże pory, takąż kurtkę i okulary 30 dioptrii. Poruszał się o kulach. Kiedy przechodziłem mimo, powiedział dzień dobry i zapytał, czy przypadkiem nie wiem, gdzie tu może być jakaś wiata, w której mógłby spędzić noc i przeczekać deszcz, który właśnie zaczął lać. Odpowiedziałem, że wiat tutaj nie ma żadnych i najlepiej by zrobił, gdyby poszedł do chaty na Niemcową. Stwierdził, że jest wyłączona, ale pod okapem chałupki jest miejsce akurat na jedną osobę, więc tam się prześpi. Jakoś nie potrafiłem zaproponować mu noclegu u siebie, choć moja chata stoi pusta od początku roku. Nie, żebym się bał zarażenia, ale gość wyglądał jak stary rosyjski partyzant z oddziału Aloszy Batiana, który wypełznął z ruin chaty na Stusie. Obawiałem się, że w plecaku ma przerdzewiałe granaty i zapewne zwyczajem partyzantów będzie się nimi w nocy brzydko bawił pod kołdrą, a wtedy on, ja i cały Kordowiec przejdziemy do historii żołnierzy wyklętych, a IPN wyda o nas książkę, której nikt nie będzie chciał czytać, więc wreszcie przeznaczy się ją na lekturę dla szkół podstawowych.
czwartek, 14 maja 2020
środa, 13 maja 2020
Bojowiec
Wypirzony, poharatany, stan ogólny słaby. Wątpię, czy Zosia będzie go chciała, bo nawet pan leśniczy patrzył z pogardą. Ale do lipca jeszcze trochę czasu, więc może się odkarmi, odżyje.
PS Dziś lekki przymrozek, a borówczyska kwitną. Może to i lepiej, że omrozi kwiat? Będzie mniej borówcorzy i mniej śmieci. Tylko kleszcze będą rozczarowane.
Wypirzony, poharatany, stan ogólny słaby. Wątpię, czy Zosia będzie go chciała, bo nawet pan leśniczy patrzył z pogardą. Ale do lipca jeszcze trochę czasu, więc może się odkarmi, odżyje.
PS Dziś lekki przymrozek, a borówczyska kwitną. Może to i lepiej, że omrozi kwiat? Będzie mniej borówcorzy i mniej śmieci. Tylko kleszcze będą rozczarowane.
wtorek, 12 maja 2020
poniedziałek, 11 maja 2020
Poniedziałkowy raport z izolatorium
Po wczorajszej niedzieli pielgrzymkowej przybyło na górach plastiku, aluminium i gówna. Zwierzęta pochowały się głęboko w lasach, ptaki zamilkły, słońce przygasło. Tylko nocą przychodzi do mnie sarenka Zosia, bo co wieczór kroję dla niej aromatyczne gruszki rocha i wykładam na schodach albo obok miski z wodą. Zosia przybrała ciemnobrązowy kolor, jakby wiedziała, że wolę brunetki.
Po wczorajszej niedzieli pielgrzymkowej przybyło na górach plastiku, aluminium i gówna. Zwierzęta pochowały się głęboko w lasach, ptaki zamilkły, słońce przygasło. Tylko nocą przychodzi do mnie sarenka Zosia, bo co wieczór kroję dla niej aromatyczne gruszki rocha i wykładam na schodach albo obok miski z wodą. Zosia przybrała ciemnobrązowy kolor, jakby wiedziała, że wolę brunetki.
niedziela, 10 maja 2020
Odkurzony fudżik
Przywiozłem stary aparat, bo mi się go żal zrobiło. Nie wszystkie funkcje już działają, jak to w starych aparatach, które mają różne choroby współistniejące, ale okazjonalnie, jeśli coś pięknego pojawi się w wizjerze, staje na wysokości zadania i można zrobić całkiem przyzwoite zdjęcie. Dziś na górach ruch ogromny, jakby naród z łańcucha spuścił. Zamknąłem drzwi i nie wychodzę, na dzwonki nie reaguję. W powietrzu aż gęsto od pyłu, bo kwitną buki i jodły. Mocno wiatruje, więc dach, ściany i samochód przybrały żółtozielony kolor.
Przywiozłem stary aparat, bo mi się go żal zrobiło. Nie wszystkie funkcje już działają, jak to w starych aparatach, które mają różne choroby współistniejące, ale okazjonalnie, jeśli coś pięknego pojawi się w wizjerze, staje na wysokości zadania i można zrobić całkiem przyzwoite zdjęcie. Dziś na górach ruch ogromny, jakby naród z łańcucha spuścił. Zamknąłem drzwi i nie wychodzę, na dzwonki nie reaguję. W powietrzu aż gęsto od pyłu, bo kwitną buki i jodły. Mocno wiatruje, więc dach, ściany i samochód przybrały żółtozielony kolor.
Subskrybuj:
Posty (Atom)