Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Góry Lubowelskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Góry Lubowelskie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 marca 2025

 Čertova skala, Pieninské bradlové pásmo (Pieniński Pas Skałkowy) czyli diabli nadali nazwę

W Wikipedii opisana zgodnie z umiejscowieniem na TuristickaMapa.sk, Podobnie w słowackim geoportalu, który zresztą korzysta z podkładu OpenStreetMap. Na mapy.cz  zaznaczona też gdzie indziej, po wschodniej stronie w lesie.
Dawno temu pytałem o tę nazwę wspinaczy, którzy tam trenowali. Pamiętam, że według nich Čertova skala umiejscowiona jest w lesie. Ozdobiona była wtedy tybetańskimi chorągiewkami modlitewnymi. Nie przypominam sobie natomiast natomiast, jak nazywali tę stromą ścianę na skraju łąki, z której zrobiłem te zdjęcia. Zdaje się, że obecnie nazwa ta używana jest zamiennie dla obu skał.

Čertova skala widokowa

Čertova skala ukryta w lesie

 

środa, 19 lutego 2025

Dramatické události, czyli jak rząd ks. Tiso zaoszczędził 1000 marek

Vertikála východného vetra, odludzie w Górach Lubowelskich, gdzie ukrywali się Żydowie.

Zielony szlak "kurierski" z Mniszka n. Popradem na Osly vrch. 

Chytré hodinky:
10, 50 km - dystans
02:57 - czas trwania
488,5 m - różnica wysokości
13 637 - kroków

Szedłem szybko, bo dłuższy odpoczynek groził zamarznięciem. Skalna, gdzie ukrywali się Żydowie, to dziś ruiny zabudowań położonych na osuwiskowej półce. Dobrze zachowały się natomiast budynki na znajdującej się nieco niżej bezimiennej przecudnej polanie. Tam też dwie zmurszałe ławki i wyblakła tablica, pozostałość po "szlaku kurierskim" oddanym do użytku turystów w 2013 roku. Oznakowanie na drzewach jest dobre, ale pozostała infrastruktura, na którą wydano dokładnie 45 322,60 euro, została pochłonięta przez przyrodę i zapewne nie będzie odnawiana, bo nie sądzę, żeby udało się wyłudzić kolejne środki unijne na tego rodzaju efemeryczne projekty.
Informacji o "Vertikála východného vetra" nie tłumaczę, bo mi się nie chce. Kto ciekaw, znajdzie je w internetach.

PS Kiedy się ociepli i będzie sucho, warto przejść z Przełęczy Vabec przez Ośli Wierch do Mniszka. Można przecież zostawić samochód w Mniszku i podjechać porannym autobusem na Vabec. Sądzę, że byłaby to ciekawa i wreszcie pożyteczna wycieczka, bo po drodze są liczne polany, a na nich zapewne czekają na znalazcę jelenie zrzuty. Wystarczy znaleźć jeden, a zwróci się benzyna do Mniszka, bilet na słowacki pekaes i oyakata klasyczny japoński.

Źródeł w drodze jest kilka, ale dobrze,
że wziąłem wodę w butelce, bo bym lizał sople

Polana urody przecudnej

Krzyż ks. Miroslava Živčáka


Ruina projektu za 45322,60 €

Úkryt  Židov




Oyakata klasyczny japoński

Polana Przecudna szerzej

poniedziałek, 9 września 2024

 Litmanova z Kordowca przez Eliaszówkę tam i nazad

Na górę Żwir, gdzie objawiła się Matka Boska chodziłem już kilka razy w różnym czasie, w różnych celach i w rożnym towarzystwie. Wczoraj pomknąłem tam sam, żeby sprawdzić, czy mam jeszcze kondycję do gór, a przy okazji odwiedzić Eliášovkę (1025), najwyższy  szczyt słowackiego pasma Ľubovnianska vrchovina. Kondycja dopisuje, bo mimo upału zdążyłem oblecieć w osiem godzin, w dodatku z dłuższą przerwą na jetboilowy obiad japoński Oyakata. Power na trasie powrotnej zyskuje się dzięki wodzie ze źródła św. Jana Chrzciciela zaprawionej pastylkami active energy complex. Wody ze źródła wziąłem więcej, bo pomaga na ból głowy, gdyż jak wiadomo Jana Chrzciciela głowa co prawda raz bolała, ale tak krótko, że nawet nie zdążył się zorientować. 

Plan

O świcie na Niemcowej

Eliaszówka

Hora Zvir

Na mszę

Do spowiedzi kolejka ponad 100 grzeszników

niedziela, 18 lutego 2024

 Nová vyhliadková veža nad obcou Údol czyli wieżomania

- Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi - powiedział primator wsi Udol, której przyznano 20 tysięcy euro na rozwój turystyczny regionu. A że smoły i cegły w okolicy nie było, użyto świerkowego drewna. Dotacji starczyło na 14 metrów, więc za mało, by Panu Bogu zaglądać w okna, wobec czego wyasfaltowano jeszcze polną drogę, aby uczynić ją poddaną pojazdom, postawiono parking dla rowerów,  a placyk obsadzono tujami (thujami jak niektórzy wolą). Choć okazało się, że z wieży widać tyle samo co z ziemi, pojawili się turyści, głównie na motorach i quadach, a że wyasfaltowaną drogę zagrodzono, co sprytniejsi znaleźli już objazd i wdzierają się na miejsce samochodami. Wieża zapewnia odwiedzającym odpowiednią dawkę emocji wspinaczkowych, bo schody skonstruowano tak, że wchodzącym mieści się na stopniu tylko czubek buta, a schodzącym pięta.
Zazdrosny, sprawiedliwy, a przecież nierychliwy Bóg nie nie pomiesza języków, nie ześle ognia, ani nie zadmie w trąby burzące, tylko poczeka, aż pleśń, zgnilizna, korozja i robaki drzewne zjedzą radosne dzieła wydumanej potęgi miast, gmin, wiosek i wioseczek, w których jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne budowle w stylu Babel, o których złudnej trwałości nie myśli już nikt.




 

sobota, 17 lutego 2024

 Osobliwości

Mało kto wie, że Pieniny mają 600 kilometrów długości, bo przecież Pieniński Pas Skałkowy ciągnie się wielkim łukiem od Wiednia aż do Maramureszu. Na wschód, za właściwymi Pieninami, gdzie Pas Skałkowy przecina Góry Lubowelskie, często spotyka się samotne skałki malowniczo położone wśród rozległych pól. Ciekawe jest skupisko ośmiu skałek wysokości od 3 do 13 metrów znajdujące się za wsią Údol (Rezerwat Skalky pri Údole), gdyż w ścianach skalnych łatwo jest wypatrzyć amonity. Kiedyś tych skamieniałości znajdywałem tam więcej, ale zdaje się, że po wybudowaniu w pobliżu wieży widokowej i wyasfaltowaniu ścieżki, wiele z nich zostało wykutych i skradzionych.




 

 


piątek, 16 lutego 2024

Hasta El Último Suspiro 

link muzyczny

 

niedziela, 26 listopada 2023

 Kamienka / Камюнка


 

 

piątek, 29 lipca 2022

 Cud mniemany czyli góra Żwir w Litmanovej

Żeby kupić tani węgiel na stronie pgg potrzeba cudu. Próbuję już od kilku tygodni, czasem nawet docieram do koszyka, ale przejść do kasy nigdy mi się nie udało. Ponoć też nie ma nigdzie cukru. Nie słodzę co prawda, ale gdyby się zdarzył cud, mógłbym kupić kontener cukru i nim spekulować, bo spekulacja to ostatnio nasze narodowe zajęcie. O cud poprosić poszedłem do fachowców, na Górę Żwir, gdzie kiedyś dziewczątkom niewinnym ukazywała się Matka Boska. Co prawda już się nie ukazuje, bo dziewczątka dorosły i nieco zmądrzały, ale na dwóch ogromnych tablicach pielgrzymujący na Żwir umieścili dziesiątki tabliczek z podziękowaniami za różne cuda, przeważnie uzdrowienia od napojów alkoholickich.
Wyszedłem z Kordowca bardzo wcześnie, by zdążyć na mszę o 10.30. Szło się raźnie, bo poranek był chłodny i rośny. Na Obidzę dotarłem w trzy godziny i puściłem się dalej ścieżką żabią, bo kto nią szedł, ten wie, że urozmaicona jest rozlicznymi młakami. Widać dawno nikt ze słynącej cudami Polski po zagraniczny cud do Litmanovej nie chodził, bo ścieżka zarosła wysokimi trawami, które skutecznie przemoczyły mnie do pasa. Ledwie przekroczyłem granicę, spotkała mnie też typowa pienińska niespodzianka w postaci dwóch biegnących do mnie z głośnym szczekaniem psów pasterskich. Kiedy jednak wypadły z lasu i mnie zobaczyły, zawróciły leniwie, już bez ujadania, co mnie nieco zdziwiło, bom przytył ostatnio i jeść by miały co. Wytłumaczyłem sobie to zjawisko nieomylnym instynktem psów pasterskich, które widać uznały mnie za jeszcze jednego barana. A na barany, szczególnie jeśli idą po cud, się nie szczeka i się ich nie je. Na Żwir dotarłem od dołu drogą krzyżową, bo dość miałem przedzierania się przez mokre chaszcze. Zdążyłem jeszcze zaczerpnąć wody z cudownego źródła i zagotować cudowny makaron i kawę. Potem zaś uczestniczyłem we mszy, bo bardzo mnie interesują takie egzotyczne obrzędy. Ciekawe było kazanie, bo greckokatolicki pop prawił o szatanie i czarownikach, którym ludzie bardziej wierzą niż Bogu i trudno ich potem od wpływów tych "hadów" egzorcyzmować. Na przykład do szpitala w Starej Lubowni rodzice dzwonią po urodzeniu się dzieciątka z pytaniem o godzinę narodzin i zaraz pędzą z tą informacją do czarowników, którzy dziecku mają przewidzieć przyszłość. A czarownicy, choć obstawieni świętymi obrazami, tak naprawdę są agentami "hada". Po mszy zauważyłem, że pojawił się na końcu żwirowej polany nowy kierunkowskaz z napisem "Obidza". Postanowiłem więc wrócić nową trasą, ale niestety szybko się zgubiłem i chaszczami musiałem przedrzeć się do znanej mi już ścieżki. Na zdelegalizowanym ostatnio obidzańskim parkingu stało już kilka samochodów i otwarta buda - bar prowadzony przez właścicieli "Chaty Magury". Sprzedają tam oni dziwne specjały, od własnego cydru i wina z porzeczek, po słowackie napoje mniej i bardziej alkoholickie. Mimo że ceny są kosmiczne, skusiłem się na butelkę ciemnego piwa Steiger za 12zł, którego jestem wielkim amatorem, a które nawet na Słowacji jest trudno dostępne. Paragonu rzecz jasna nie dostałem, ale zauważyłem, że obsługujący budkę sympatyczny młody człowiek skrupulatnie odnotowywał każdy przychód w zeszycie. Na Rogacz lazłem długo nie z powodu cienkiego Steigera, ale borówek, których dostatek odkryłem na narciarskim szlaku. Na rozdrożu spotkałem panienkę z psem, która pędziła jak szalona do Rytra, ostrzegając mnie, że od Tatr idzie ogromna burza. Ponieważ, burzy w lesie nie było widać, uznałem, że jej nie ma i bez pośpiechu, z przerwą na kolejny makaron na cudownej wodzie, wróciłem na Kordowiec.
I nie byłoby puenty tej opowieści, gdyby ni w pięć ni w dziewięć nie pojawiła się za pół godziny okrutna burza. Padało jakieś dziesięć minut, ale pioruny waliły w polanę z częstotliwością dziesięciu na minutę. Wreszcie jeden trafił rosnący jakieś sto kroków od chaty wysoki modrzew. I to był CUD, że nie we mnie.

Uboższa z lewej i bogatsza z prawej

Pozieleniała

Tablica witająca putników

Odrobina Tatr w tle

Dorosła Ivetka

Msza piknikowa

Odtąd nie ryby, a euro łowić będziesz

Modrzew trafiony piorunem

W zbliżeniu


czwartek, 26 marca 2020

Ukaz tego nie przewiduje, ale prawdopodobnie dopuszczalne jest wyjście na spacer z delfinem.

Wyszłem dzisiej na pola za chołpe, bom myśloł, że mi łeb pęknie od tego komputra, co na nim dzień i noc siedze. Chłopa żem jednego spotkoł, co po resztkach śniega nawóz woził na gnojorzkach. To my pogodali, tak dziesi z trzech metrów.
- Co tak na wiecór wozicie ten gnój?
- A bo casu nima, po robocie tylko.
- A to dzie robis? (Tu przeszedłem na ty, bośmy się już poznali)
- Ady u Korola przy lodaf. A ty?
- Jo robie łonilne.
- Aha. A łazisz se tak, jak nie wolno?
- Z psem łaże.
- To dzie mosz psa?
- Był, ale pogonił dziesi za sarnom.
- To szukosz go?
- Ady szukom. Niech sie darzy.
- Tobie tyż, z tem psem.



sobota, 25 stycznia 2020

Kościół w Kremnej

piątek, 24 stycznia 2020

Za płotem już mój cień, choć przecież niecały

czwartek, 23 stycznia 2020

Za zamkiem


środa, 24 kwietnia 2019

Chwila dla szerokiej publiczności światowej

O świcie, będąc po obejrzeniu dokumentu "Walka - życie. Zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego" w nastroju niestabilnym, upubliczniłem na trochę bloga, wcześniej nieco go wygładziwszy. Z lektur obowiązkowych polecam natomiast "Na Wodach Północy" Iana McGuire. O innych książkach, które warto lub których nie warto przeczytać, opowiem wkrótce.
Poza tym wieje.