wtorek, 23 listopada 2021

Szybki vylet na Górę Miłości 

Dziś o poranku było mglisto i zimno, ale koło południa odrobinę się przetarło, więc zdecydowałem się na szybki vylet na Modyń, Górę Miłości, zwaną tak dlatego, że mieszkańcy Młyńczysk wychodzą tam, by odnowić śluby małżeńskie. Tak przynajmniej głosi oficjalna wersja. Jak przystało na zakochaną, Modyń jest łatwa i szybka. Z Młyńczysk wyjeżdża się dość wysoko, do kapliczki i drogi krzyżowej, a stamtąd do wieży, mimo sporych oblodzeń,  szedłem tylko pół godziny i wracałem nieco ponad kwadrans. Na wieży zabawiłem krótko, nie czekając do zachodu, bo wiało okrutnie i temperatura odczuwalna była bardzo niska. Dłużej zeszło mi fotografowanie ojca (brata?), sługi Ducha Pocieszyciela, który miał przerwę w rekolekcjach i wyszedł do kapliczki, by zrobić sobie słitaśne foty. Pewnie  dla chłopaka, bo bardzo był wybredny i zdjęcia jego telefonem musiałem powtarzać wiele razy, ale pozował ładnie, w czapce i bez czapki. 
Na Modyń będę wracał, bo łatwa, a widoki wspaniałe.

Widoki:

na Kordowiec

na Babią Górę

na Wysokie Tatry

na zimę i jesień

na wieżę

na stół do mszenia

na Ducha Pocieszyciela

 Lubań, panorama pierwsza

Link do posuwania dużego obrazka