niedziela, 3 lutego 2019

Kiedy idąc na Kordowiec, pod ostatnim domem na Obłazach spotkasz Michalinę, dolicz sobie na wejście godzinę.

Kto spotkał, wie o czym mówię. Opowieści Michaliny nie maja końca i są tak liczne jak koty.



Szlak czerwony z Rytra na Kordowiec jest trudny, miejscami zalodzony, miejscami pełen roztopionej śnieżnej bryi, a na polanach zalegają jeszcze zaspy po pas. Miałem napisać "po jaja", ale jak ostatnio uświadomił mnie kolega, to żadna miara, bo jaja są różne.
W chacie +2, na zewnątrz +8, ale wiatruje nadal mocno, więc herbatka, świetna chińska zupka, uzupełnienie przynęt w łapkach na myszy i w dół, przez Ostry Groń, na ścieżkę stokówkę, która esami floresami prowadzi aż na Mikołaskę. Lufę oczywiście dźwigałem. Już trzy razy była na Kordowcu i trzy razy nie wyjąłem jej z plecaka. Nad Roztoką są liczne ślady ślady jeleniowatych, odchody i tropy, ale ani jednego zwierzęcia nie udało się zobaczyć. Niewidzialne się zrobiły, czy jak?

Stokówka nad Roztoką



Moje ulubione miejsce pod paprotką


Paprotka

Stół, na którym dobrze poleżeć w ciepły jesienny dzień