Lodospad na skromnym dopływie Potoku Kordowiec
Żeby z powodu każdego wjazdu na górę nie musieć wydawać pieniędzy w myjni, zostawiam samochód na końcu drogi asfaltowej i wychodzę do chaty lasem wzdłuż potoków. To znakomity trening anaerobowy.
Aktuálne spravodajstvo z domova
Jeszcze przedwczoraj była piękna szadź, ale dziś już puściło na całego. Temperatura dodatnia, przelotny śnieg z deszczem, mgła i błoto, błoto, błoto. Jimnik dobrnął do początku polany, ale mniej szczęścia miał właściciel golfa, który w kałuży oleju stał na drugim zakręcie. Kierowca zapewne wyczytał w internetach, że można się ogromnie wzbogacić zbierając poroże jeleni. Wybrał się więc rano na Kordowiec.
I się wzbogacił.
Kto był na Kordowcu w czasie wysypu prawdziwków, ten rozumie. Prawie osiemnasta, a ja o śniadaniu, które zjadłem o czwartej. Trzy koszyki przerobione i suszą się grzybasy nad kozą. Miałem nadzieję, że więcej będzie robaczywych, co ułatwi mi robotę. Były tylko cztery. Suszarka pracuje, ale mieści jedynie jeden niecały prawdziwek. Mały z niej pożytek. Ten największy, wielkości talerza, odniosłem do lasu. Za wielki i za stary na suszenie. Gdyby ktoś wybierał się do mnie na grzyby, proszę zabrać ze sobą kilka suszarek.
Świtanie
trochę niebezpieczne, bo fotopułapka u sąsiada w domu poniżej zarejestrowała niedźwiedzicę z młodym. Wczoraj, gdy po zmroku obserwowałem puszczyka, który siedział na słupie przed chatą, zauważyłem na polanie zwierzę wyższe od dzika i znacznie masywniejsze od sarny. Niestety nie podeszło w zasięg mojej fotopułapki, a na fotografowanie aparatem było zbyt ciemno. Niedźwiedzie nie robią na mnie większego wrażenia, bo często chodzę po górach naszych południowych sąsiadów, gdzie co drugi napotkany Słowak to niedźwiedź. Mimo to nie zaryzykowałbym wypicia piwa przed snem, co zmusza do wyjścia z chaty w nocy. Prawdą jest więc, że alkohol może poważnie zaszkodzić zdrowiu, a nawet życiu.