niedziela, 4 października 2020

Tradycyjne wiadomości niedzielne

Na górach wiatruje. Mocno, jakby chciało się wywiać za całe ciche lato. Chmurzyska przewala, liście bukom obdziera i sypie bukowymi orzeszkami. Do lasu strach wejść bez kasku, gdyż łatwo oberwać jakimś konarem. Wczoraj grzybobrałem, bo prawdziwki nadal sypią, ładne, z grubymi korzeniami i prawie nierobaczywe. Rydze rosną tuż za progiem, a na starych pniach pojawiły się opieńki. Grzyby trudno suszyć, bo komin działa na wspak i dym zamiast w kosmos leci do izby. Ptaki usiłują odlecieć na południe, ale rzadko udaje im się utrzymać klucz lecąc pod wiatr. Nadzieję miałem pojeść orzechów laskowych, które przed tygodniem były jeszcze niedojrzałe, lecz "ktoś" obrał wszystkie. Tego "ktosia" znacie, pojawia się przed świtem i przed zmierzchem, kopie grzyby, przegania sarny i morduje padalce - "żmije".  O poranku widziałem Jadzię z dziećmi, gonił je jakiś pies. Koźlaczki pięknie urosły i niewiele mniejsze są od mamy. Jelenie natomiast przychodzą nocą po gruszki; objadły gruszę na wysokość dwóch metrów i sprzątają to, co spadnie. Dziś msza na Jackowej Pościeli, kiedyś lubiłem na nią chodzić. Niestety obecnie zamiast "mszy dla wędrowców" jest to zlot motorów i samochodów okolicznych wieśniaków. Kolejne miejsce nazwane "świętym", które trzeba omijać z daleka. Na szlaku widać licznych turystów, ale do chaty nie zachodzi już nikt. I dobrze.



 

 Sielanka pienińska