sobota, 6 kwietnia 2024

Galicyanie, pamiątki rabacji

Tarnów, grób Stanisława Jordan -  Stojowskiego

Stanisław Jordan – Stojowski (1806 – 1891) syn Dyzmy Jordana – Stojowskiego i Julianny Heiter de Schönwet, mąż Ludwiki hr. Werszowiec – Rey z Przecławia zawiadywał częściowo zrujnowanym zamkiem w Dąbrowie Tarnowskiej, którą wraz z Nieczajną odziedziczył po ojcu. Ten żołnierz z 31 roku był przeciwny powstaniu. Anegdota głosi, że gdy jego szwagier Franciszek Wiesiołowski do spisku namówić go nie mógł, zaczął mu zarzucać skąpstwo. Stojowski wyjął plik banknotów i wrzucił do palącego się ognia na kominie, mówiąc, że nie o pieniądze i o życie mu chodzi, ale nie chce do szaleństwa i nieszczęścia przykładać ręki. Kiedy jednak zagrożono mu sądem wojennym, objął dowództwo nad oddziałem zmierzającym na Tarnów. Z tą zbieraniną doszedł prawdopodobnie do Łukowej, gdzie wobec braku jakiegokolwiek wsparcia i niemożności nawiązania kontaktu z innymi powstańcami, rozkazał wszystkim rozejść się do domów. Sam wrócił do Dąbrowy, gdzie już gromadziło się okoliczne chłopstwo. W zamku znajdowało się ok. 20 osób, w tym Stojowscy, Konopkowie, Górski, Popiel. Mieli broń, dostępu do zamku bronił wąski przesmyk, więc łatwo mogli odeprzeć atak nieuzbrojonego tłumu. Czerń, która pojawiła się w piątek, dokonała najpierw napadu na gorzelnię, przy okazji mordując rządcę dworskiego. Stanisław Jordan pewny swojej pozycji wyjechał z zamku konno, by przemówić do tłumu, ale ściągnięto go zaraz z konia i pobito. Następnie uderzono na zamek, wyciągnięto ukrytych po kątach surdutowych, porządnie ich obito, powiązano i załadowano na fury, by odwieźć do Tarnowa. Nie wszyscy odjechali żywi. Z zestawienia sporządzonego przez Wycecha wynika, że w Dąbrowie zamordowano rządcę Brzezińskiego, posesora Józefa Dulebę, dzierżawcę Partyni Jana Górskiego, dziedzica Ksawerego Stojowskiego, ekonoma Wyrzykowskiego i rządcę Zubka. Krwawe zapusty przerwało przybycie konnicy. Żołnierze opanowali tłum, a wojacy którzy zostali w miasteczku na dłużej, spalili przy okazji zamek, który zagradzał im drogę z kwatery do szynku. Wieziony na osobnym wozie Stojowski ocalał, gdyż nakazano, aby jadący z nim stróże chronili go przed razami, które hojnie rozdzielały tłumy na każdym postoju przy karczmie. Kolejna anegdota głosi, że ocalenie zawdzięczał czarnej kozie idącej za koniem, na którym wyjechał z zamku. Ponoć opowiedział zafrapowanym chłopom, że to zaczarowana księżniczka. W drodze do Tarnowa jak Szecherezada rozwijał tę baśń, więc zajęci słuchacze zapomnieli nadziać go na widły lub rozłupać mu cepem czaszkę. Pozostałą rodzinę Stojowskich z Dąbrowy ocalił znajomy Stanisława pułkownik Moltke. Mimo że do spisku przymuszony i w działania zbrojne niezaangażowany, przesiedział Stojowski dwa lata w więzieniu. Na marginesie warto dodać, że Stanisław był bratem Maryi Stojowskiej, żony zamordowanego Stanisława Bogusza z Rzędzianowic oraz Józefy Stojowskiej, żony zamordowanego w Smarżowej Nikodema Bogusza.