czwartek, 18 lipca 2024

  Galicyanie, pamiątki rabacji

Wieliczka, grób ks. Stanisława Osuchowskiego

Stanisław Osuchowski urodził się 23 IV 1802 w Świdniku, par. Tęgoborze jako Stanisław Szewczyk, syn rolnika. Studiował we Lwowie. Święcenia przyjął w 1828 po czym trafił na wikariat do Wieliczki. Następnie jest katechetą gimnazjum w Bochni, a 24 III 1833 obejmuje probostwo w Bodzanowie. Rok później przenosi się na probostwo w Bieżanowie, wsi położonej tuż przy granicy Rzeczpospolitej Krakowskiej na drodze między Krakowem a Bochnią. Tu zakłada kronikę parafialną, którą przestaje prowadzić po tragicznych wydarzeniach 1846 roku. Warto w całości przytoczyć zapis, którego dokonał 27 lutego, gdyż znakomicie oddaje w nim przeżycia osoby niesłusznie zaatakowanej, która obawia się utraty życia.
"Czwarta godzina rano dnia 27-go Lutego 846 - chwila dla mnie najokropniejsza. - Co chwila oczekuję śmierci z rąk oprawców. Moi parafianie miejscowi już nie mają dla mnie respektu. Wściekłość w nich coraz się zmaga. Naradzają się, jak znów do reszty zrabować - a mnie jeżeli w rabunku do szczętu przebaczą, to być może inni chłopi przyjdą i mnie życie  nazad zabiorą. Jestem w całym tego słowa znaczeniu zupełnie niewinny, a kiedy to piszę, stoję jakby już przed sądem Boga, a gorzej jak szubienicą, bo widzę, ze w ludzkim sercu parafianów moich już się zakorzeniła wściekłość. Posłałem list przez umyślnego chłopa Franciszka Balcaza do Komendanta Straży granicznej do Wieliczki, pana Janiszewskiego z prośbą, aby mnie mógł wybawić od możliwej śmierci przez zabicie przez któryś bądź chłopów, bądź przez nadciągnąć mogących, bądź przez parafianów Bieżanowskich - przez danie mi jakiej straży, albo ze strony wojskowej, albo ze strony Straży granicznej. Oczekuję jakiej pomocy z większym żądaniem, jak dusze w otchłani niegdyś będące Chrystusa, a jestem niewinny. Niewinnym będąc, a pomyśleć, że za godzinę mogę ulęgnąć straszliwej śmierci, a to rzecz okropna. Nie ma pewno nic okropniejszego. Tak mnie cała noc zeszła. Tacy to ludzie i ich serca. Hiena a tygrys niczym są w porównaniu z rozjadłymi ludźmi, czyli rozbestwionymi. Już więcej pisać nie mogę. Cała noc bezsenna. - Boże; niech się stanie Twoja Święta Wola ze mną! Będę miał mszę świętą, a idąc do niej, zdaje mi się naprzód, że mnie przy ołtarzu zabiją. To napisałem był w czasie zmowy chłopów na mnie, widząc na co się zanosi. Cała noc spędziłem na paleniu cygarów i na gotowaniu się na śmierć równo ze dniem - to napisałem w owym czasie na znak, żem do niczego nie należał, żem o niczym nie wiedział, aby przynajmniej następca mój wiedzieć mógł, jak sobie ze mną postąpiono, nie dawszy ku temu powodu. Słyszałem jakieś proroctwo na początku r. 1846 takie: w roku 1845 nie chciałbym być Żydem, - w roku 1846 szlachcicem, w roku 1847 chłopem, w roku 1848 księdzem, a w roku 1849 ani tym, ani owym. Ja bym jeszcze dodał, że bym w latach 1852 i 1853 nie chciał być gospodynią księżą, bo na nie okrutnie teraz polowanie - a diabli wiedzą, skąd to się bierze, kiedy zawsze gospodynie być musiały, a teraz księża nie są gorsi od dawnych. -". [POLOWANIE NA SZLACHTĘ I KSIĘŻY. Z kroniki parafii w Bieżanowie. Muzeum Etnograficzne w Krakowie, Nr 388/5, za: S-W, Rok 1846 w Galicji, s. 129 - 130].
Ksiądz Osuchowski wraca do tragicznych wydarzeń w parafii w liście z dnia 1 maja 1846 do Kurii Biskupiej w Tarnowie. Skarży się w nim na kryzys wiary i zaufania do księży wśród ludu, który przekonany jest o swej niewinności, gdyż mimo mordów i grabieży władza nie ukarała winnych. Obawia się, że księża, piętnujący grabieże mogą zostać posądzeni o współdziałanie z powstańcami, których bunt przeciw władzy cesarskiej był przyczyna rabacji.
W 1852 ks. Osuchowski przeniósł się na probostwo w Wieliczce. Tam rozwinął działalność duszpasterską i społeczną, pełniąc nawet krótko urząd burmistrza. Zmarł 19 IX 1865 po długiej i ciężkiej chorobie. Został pochowany w Wieliczce; jego grób nadal istnieje, choć napis na pomniku jest mocno zatarty.