poniedziałek, 22 marca 2021

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Powstanie choleryczne (wschodniosłowackie chłopskie powstanie) wybuchło na Górnych Węgrzech w sierpniu 1831 roku. Bezpośrednią przyczyną powstania była epidemia cholery i środki zaradcze podjęte przez władze państwowe, przez lud uznane za szkodliwe. Inna przyczyna to poprzedzająca wydarzenia klęska nieurodzaju w 1830 roku, która pogłębiła i tak już trudne warunki socjalne wsi. Niebagatelne znaczenie miały również wieści o powstaniu listopadowym w Polsce, rewolucji czerwcowej we Francji i w Belgii.
Rząd w celu stłumienia epidemii ograniczył swobodę podróżowania, zamknął kościoły, zakazał organizowania jarmarków. Ponadto zalecił dezynfekowanie wapnem studni, potoków, zmuszał chorych do przyjmowania proszku bizmutowego, a zmarłych nakazał chować na osobnych cmentarzach. Środki te zostały powszechnie uznane za próbę wytrucia ludności przez władze. Zamieszki rozpoczęły się w kilku węgierskich miastach, a potem rozlały na wschodnie Górne Węgry (Wschodnią Słowację). Powstanie nie miało przywódcy; krwawe wystąpienia, które zaszły w 150 miejscowościach miały charakter żywiołowy. Rebelię stłumiło wojsko, do 8 listopada 1831 roku rozstrzelano lub powieszono 119 osób, następne 4 tysiące skazano na karę chłosty lub więzienie.
W ogarniętej powstaniem Domaszy gospodarował w tym czasie wuj Ksawerego Preka hrabia Marcin Ozoria Bukowski, syn Michała hr. z Bukowa Bukowskiego, podkomorzego sanockiego i Ludwiki Kuryni. Wychowany na żołnierza, stracił szybko swoją część majątku w Nozdrzcu i pojechał do ks. Adama Czartoryskiego. Będąc z nim w Bardejowie, został wyswatany z Teresą Sztáray (przed 1777 – 1804), brzydką ale niezwykle bogatą córką grafa Vincenta Sztáray, który zarządzał w imieniu brata ogromnymi włościami w żupie zemplińskiej. Małżeństwo okazało się szczęśliwe, ale nieszczęść w rodzinie nie zabrakło. Najpierw zmarł pojony przez piastunkę mlekiem makowym ich  pierworodny, a niedługo potem Teresa będąca w czwartym miesiącu ciąży utonęła wraz ze służącą w czasie kąpieli w Ondawie. Ponieważ małżeństwo było bezdzietne, Bukowski odziedziczył cały majątek po żonie. Będąc we Lwowie, poznał Różę hrabiankę Chołoniewską i dowiedziawszy się, że jest bogata, postanowił się z nią ożenić. Miał już 50 lat, a jego wybranka też młoda nie była, licząc sobie aż (!) 30 wiosen. To małżeństwo już takie szczęśliwe nie było. Chołoniewska była wyniosła, dumna i zimna, co nie zjednywało jej sympatii rodziny. Ich jedyne dziecko szybko zmarło, więc będąc w Rosji wzięli na wychowanie osieroconą Zofię księżniczkę Czetwertyńską. Kiedy Amelia Prek, matka Ksawerego zmuszona była sprzedać Nozdrzec, Róża namówiła męża do jego kupna. Niedługo potem bardzo niekorzystnie sprzedali Domaszę i tak zakończyła się węgierska przygoda Bukowskiego. Nozdrzec oddali Bukowscy w zarząd Janowi Bukowskiemu, a sami najczęściej gościli we Lwowie. Marcin Bukowski zmarł 13 marca 1837 roku w wieku 70 lat i pochowany został w Nozdrzcu obok grobu swego szwagra Tadeusza Preka.
Ksawery Prek odwiedził wuja w rok po krwawej rewolucji i jako człowiek wszystkiego ciekawy jeździł „o milę [od Domaszy] do Miernika oglądać wisielców”. Zastał ich jeszcze 14 na wysokiej górze. Czasy były nadal niespokojne, bo wuj przydzielił mu asystę dwóch zbrojnych („jak gdyby jeszcze ze szubienicy rzucić się do mnie mieli”). Samego wuja uratowała w 1831 przytomnośc żony, bo gdy w czasie przygotowań do ucieczki do Galicji wójtowie próbowali zatrzymać powozy, ta trzymając jakiś papier w ręku, przekonała napastników, że przyszedł rozkaz, aby przygotować kwatery dla żołnierzy, którzy maja nadejść pod wieczór. To ostudziło rabantów, a kiedy za dwa dni we wsi pojawiło się wojsko, Marcin Bukowski nie pozwolił karać poddanych, choć dowiedział się, że „nic więcej zrobić nie chcieli, jak oczy mu wyłupić i piersi, od szyi zacząwszy, aż do brzucha rozerżnąć; to samo (…) wujence i jej siostrzenicy, dziesięcioletniej Zofii Czetwertyńskiej”.


Obecnie większość włości hr. Bukowskiego znajduje się pod wodą zbiornika Veľká Domaša utworzonego w latach sześćdziesiątych XX wieku. Odwiedziłem to miejsce jadąc do Virholatu, ale nie znałem jeszcze wtedy historii Bukowskiego, więc sfotografowałem jedynie ocalony wałem kościół z zalanej wsi Kelča. Nie wiedziałem również, że w Małej Domaszy zachował się nagrobek Teresy Sztáray ufundowany przez jej siostrę. Kiedy minie obecna cholera - covid, nie zostaniemy wytruci proszkiem bizmutowym - szczepieniami, nie wymordują nas płaskoziemcy a granice zostaną otwarte, wrócę do Domaszy. Byłem również przed kilku laty w Nozdrzcu, więc zamieszczam poniżej fotografię domu rodzinnego pamiętnikarza. 

Ciekawe, że rozruchy w Górnych Węgrzech nazwano chłopskim powstaniem i wystawiono powstańcom pomnik, a galicyjskie, którego śladami wędruję, nie zasłużyło nawet na nazwę buntu chłopskiego i nadal utrzymują się nadane przez szlachtę nazwy: rabacja (od rabowania), rzeź, lub krwawe zapusty. Rzeczownik 'powstanie' został jakby zawłaszczony przez szlachtę, która chciała wolnej (dla siebie) Polski, a przecież chłopi w 1846 powstali przeciw tym, którzy chcieli zagrozić ich państwu - Galicji i dobremu cesarzowi.

 

Dwór Preków - Bukowskich w Nozdrzcu

Kościół z zalanej Kelčy