czwartek, 3 sierpnia 2023

Żłóbki na mokro

Zachęcony optymistyczną prognozą pogody, spakowałem rano plecak i ruszyłem na góry z zamiarem skonsumowania "naleśników" na Przehybie. Na Poczekaju spotkałem borówcorza, który wracał z Niemcowej z dwoma wiaderkami borówek. Myślałem, że tam nocował, ale okazało się, że wyszedł już o czwartej. Pogadaliśmy chwilę, ponarzekali, a rozmowę borówcorz zakończył ważną maksymą: Trzeba co robić, żeby co było. Na Niemcowej borówek jest jeszcze dużo, bo zawodowcy opucowali tylko wierzchołki. Niżej można znaleźć duże i słodkie jagody. Napasłem się. Pod Rogaczami też borówek sporo, ale już mniejsze. Kiedy dotarłem na Rogacz, okazało się, że na południu panuje ogromne niskie zachmurzenie i Tatr ani widu. Zszedłem na żłóbki i zająłem się znowu zajadaniem borówek. Są tam nieduże, ale słodkie, a krzaki aż granatowe. Pod skałką zarządziłem se biwak i kiedy woda się dogotowywała, zaczęło padać. Postanowiłem zawrócić. Za Rogaczani rozpętał się sztorm. Choć nie grzmiało, ulewa była jak w czasie potężnej burzy. Kiedy się nieco uspokoiło, popędziłem na Niemcową, gdzie znów mnie dopadł ulewny deszcz. Nie pamiętam, bym kiedyś bardziej przemókł, ale dzięki parasolowi, który przezornie zabrałem i przeciwdeszczowemu pokrowcowi na plecaku, sprzęt fotograficzny ocalał. Ruch na trasie wzmożony: na odcinku Kordowiec - Rogacz spotkałem jedynie wypasionego biegacza, za którym dreptał chłopczyk, pewnie jego syn. Żal mi się zrobiło dziecka, ale cóż, ojca się nie wybiera, wybiera go mamusia. Szkoda tylko, że wybrała karasia, a mogła szczupaka. Na odcinku Rogacze - Radziejowa był już spory ruch "turystów", którzy idą po pieczątkę. Bombelki, skrofuliczne pieski, zgrzane baby, a wyposażenie górskie klasyczne - kolorowe trampki, krótkie spodenki i taka koszulka, w jednej ręce butelka coli, w drugiej smartfon. W wersji pro plecaczek szkolny na ramionach grubego chłopa. Zdjęcia zrobiłem tylko dwa szerokokątnym obiektywem, ale lufę dźwigałem, bo gdyby na przykład wyszedł nagle zza krzaka nosorożec włochaty, żal byłoby przegapić taką życiową okazję. 

Picnic na Żłóbkach z Rysiem
Drogi Ryszardzie, tę torbę możesz użyć ponownie

Borówczyska na Niemcowej


 Wczoraj przy okazji polowania na supermuna, sfotografowałem widoczny z Poczekaja kościół w Piwnicznej. Bardzo dobrze, że nocą oświetla się kościoły, bo dawniej Bóg błądził nocą po ciemnych wioskach w poszukiwaniu noclegu, aż wreszcie zmęczony i zrezygnowany kładł się do snu w zbożu albo w stogu siana i kiedy o świcie wierni przywoływali go na porannej mszy, ogrzany porannym słońcem spał sobie w najlepsze i żadne modły proszalne go nie obchodziły. Stąd wioski nawiedzały częste wojny albo epidemie chorób, szarańczy, suszy i głodu, a umierający w mękach sądzili, że to przez ich grzechy nieczyste i picie gorzałki. Tymczasem był to zwykły brak odpowiedniego oświetlenia.