sobota, 13 lipca 2024

 Aktuality

W ciągu ostatnich trzydziestu lat liczba i czas trwania fal upałów wzrosły o pięćdziesiąt procent. Benjamin von Brackel  Świat, który nadchodzi

Na górach jak wszędzie, upalnie i burzowo. Nieliczni góromaniacy wędrują uparcie, ale z narażeniem życia. A to kogoś trafi piorun, a to zasypie błotna lawina, a to użre żmija czy pogoni niedźwiedź. W dodatku jeśli mocno nie wieje, to spoconego wędrowca oblepiają chmary natrętnych muszek, co chyba jest najgorsze. Jeśli więc ktoś mimo tych nieprzyjemności wybiera się na szlak, radzę wychodzić bardzo wcześnie, tak po czwartej, gdy już świta i wracać przed południem, zanim pojawią się pierwsze burki. A najlepiej to poczekać do suchych i chłodnych miesięcy jesiennych. Dzień wtedy krótszy, ale idzie się znacznie szybciej i nie trzeba targać hektolitrów wody.
Na Kordowcach zmęczone upałem ptaki milczą, jeleniowate ukryły się w chłodnych dolinach. Nocą, gdy nieco spadnie temperatura, pojawiają się pod domem nieliczne sarny, choć tu nie pojedzą, bo łąki skoszone. Mimo że pada prawie codziennie i jest bardzo ciepło, grzybów nie ma wcale. Może dlatego, że opady są gwałtowne i krótkotrwałe, więc nie nanawilżają gleby pod ściółką. Borówek na polanach było niewiele. To dobrze, bo zbieracze w tym roku się nie pojawili i nie zostawili nowych śmieci.
Ponieważ ze względu na upały nie da się pracować fizycznie, zostawiłem sobie pod chatą kwitnącą łączkę i obserwuję motylki. Zdjęcia motylków już były, więc dziś tylko filmik z nocnych odwiedzin.