wtorek, 1 października 2019

Wichur Mortimer szaleje, a my nic

Susząc grzyby, zrobiłem kilka jesiennych zdjęć. Zalotnika niestety nie widać, przychodzi nocą. Kiedy dziś zjeżdżałem po piątej, widziałem go w towarzystwie dwóch dziewczyn. Oświetlony reflektorami samochodu nie śpieszył się wcale, jakby chciał powiedzieć: No i co ty na to?
Do lasu wczoraj wejść się nie dało, bo wichur Mortimer zginał jodły do ziemi. Zjeżdżając przed świtem, modliłem się, żeby na drodze nie leżało jakieś drzewo, bo nie miałem w samochodzie piły. Na szczęście były tylko gałęzie i suche konary, podobnie jak na dachu, który znów trzeba będzie zamiatać.