wtorek, 22 stycznia 2019

Chołupina bez kumina w innym ujęciu

Adasiowi podobało się wczorajsze, nieco oszukane, bo z dołu zrobione zdjęcie. Śniegu jednak aż po dach nie ma, odrobinę przycyny widać. Gdy żyła babka, śnieg spod ścian trzeba było "odbirać", żeby nie gniły. Odbirało się też szlak aż do źródła na drugiej stronie polany pod lasem. Było przy tym sporo roboty, bo ścieżka musiała być szeroka na dwie łopaty, żeby zmieścił się człowiek z dwoma wiadrami wody na koromysłach. Jeśli było zbyt wąsko, wiadra zaczepiały o śnieg i traciło się cenną wodę. Na Poczekaju mocno wieje, szczególnie na garbie przed stajnią, więc źródlaną ścieżkę trzeba było codziennie naprawiać. Zdobyta z takim trudem woda smakowała wspaniale. Teraz w krajobrazie pobabcynym ścieżki już nie ma. Są dwa ślady nart i wąska ścieżynka, którą wydeptał miejscowy kłusownik. Turyści, odstraszeni relacjami z akcji i komunikatami ostrzegawczymi GOPR - u, w góry raczej nie wychodzą. Ja również nie polecam wychodzenia w turystykę, bo dziś na termometrze za oknem -16 i lekko wiatruje, więc na Poczekaju można by stracić twarz.