niedziela, 21 lipca 2019

"Bo gdzie nie ma gwaru, blichtru i ruchu, tam ludzie nie zachodzą i nie ma zarobków". I. Andrić Most na Drinie

Nie byłem dawno w Czarnej Wodzie - Jaworkach. Schodząc drogą zakładową nr 10/1 ze Złommistego Wierchu, wspominałem biwak sprzed czterdziestu lat nad Czarną Wodą, ciszę, zapach mięty i rydze pieczone nad ogniskiem. Niestety okolice te nawiedziła zaraza okropności przywleczona tu prawdopodobnie z Podhala. Wzdłuż drogi spotyka się co kawałek koszmarne budowle, często porzucone w stanie nieskończoności. Tam natomiast, gdzie coś udało się sklecić, podwórka zaśmiecają przybudówki, szopy, plastikowe figurki, wiatraczki, klomby z malowanych wapnem kamieni. Wyżej, w stronę Przełeczy Gromadzkiej nie lepiej. Nowe wypasione wille, a każda wypasiona w innym, międzynarodowym stylu. Na podwórkach wiatraczków jakby mniej, ale za to więcej stojaków z flagami wszystkich państw świata, od Watykanu, przez Japonię, po Izrael. Zaraza ma zapach szamba, kręci się, błyszczy, pulsuje, wabi kolorami i pełznie coraz wyżej na rozległe niegdyś pastwiska, które zajmują teraz ogrodzone uprawy klonu. Czemu klonu, nie wiem. Może na skrzypce. Wyżej, w lesie, gdzie budować już nic nie można, śmierdzi padliną.
Zaraza z Jaworek dotarła już na Obidzę. Skromna "chałupinka" z naleśnikami i piwem została zamknięta, ale powyżej panoszy się "gospodarstwo rodzinne" jednego z bohaterów internetowego serialu "Górale", tego od bojowego capa. W gospodarstwie jest wszystko, co tylko rodzina potrafi zgromadzić: przyczepy campingowe, grille z pustaków, grille z kamienia, grille z niczego. Grillów strzegą plastikowi rycerze oraz zardzewiała armata. Są tam też quady, śnieżne skutery, samochody, wiatraczki, flagi, zanurzona w trawie brama szeklerska traktu wołoskiego, która zagrodzona siatką, jak cały ten biznes, prowadzi donikąd. Zabudowa jest w stylu eklektycznym, trochę z cegły, trochę z drewna, trochę z kamienia, trochę z pustaka, trochę ze śmiecia, a wszystko trochę ocieplone styropianem. Piwo celebrycki gazda rozprowadza za "co łaska", czyli za pięć złotych, a jest to najtańszy sikacz dostępny w marketach po 1,50.

Szybko wraca się na Kordowiec.