wtorek, 30 kwietnia 2024

 Strzeż się tych miejsc

Na Stusie i Szczerbaku niedźwiedź zlikwidował wszystkie mrowiska. Mrówki mają 32% więcej białka niż mięso.

poniedziałek, 29 kwietnia 2024

 Zakochani (w górach) czekają na maj



sobota, 27 kwietnia 2024

 Rogacz

Kwietniowe noce są zimne, więc futerko, choć mocno wyliniałe, jeszcze się przydaje.


piątek, 26 kwietnia 2024

 Wieża widokowa na Bocheńcu widziana z Kordowca. Z dedykacją dla Tomasza.

Pogoda i widoczność nieszczególne, ale już sprawdziłem, że widać! Teraz pozostaje czekać na lepsze warunki i poprawić tę obserwację. Przy okazji całkiem gratis kwitnąca grusza.





czwartek, 25 kwietnia 2024

 Wieża widokowa na Bocheńcu

Bocheniec (395m) to wzgórze na Wale Okocimskim łatwo dostępne samochodowo z Jadownik. Miejsce ciekawe, ze ślicznym kościółkiem św. Anny, wałami grodziska Wiślan i cudownym źródełkiem, które zapewne "leczy oczy". Wieża przy ul. św. Anny jest ganc nowa, solidna i wysoka. Zasięg maksymalny widzialności - Skrzyczne 120 km. Oczywiście nigdy bym tam nie pojechał, bo wieżomania to moim zdaniem turystyczne disco polo, gdyby nie symulacje, które pokazuję poniżej. Niestety tylko symulacje, bo choć wziąłem lufę, chaty nie zobaczyłem, gdyż widoczność był gorzej niż marna. Na Bocheniec pewnie nie wrócę, ale postaram się sfotografować wieżę z Kordowca.

Wieża

Symulacja z Kordowca

Symulacja z Bocheńca


środa, 24 kwietnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Uszew, grób ks. Jana Rzeszódko

Ks. Jan Rzeszodko (Rzeszóttko, Rzeszótko, Rzeszódko) urodził się w 1798 w Spytkowicach k. Jordanowa. Święcenia przyjął w 1822. Pracował jako wikary w Niepołomicach, od 1828 był proboszczem w Raciechowicach, a w latach 1837 – 1850 w Uszwi.
Ksiądz Jan Chochorowski z Gwoźdźca z ks. Józefem Tarchałą z Gnojnika, który był u niego w odwiedzinach, zostali przez chłopów aresztowani i po rewizji na plebanii odstawieni do Bochni. W drodze zostali w Uszwi przyjęci śniadaniem przez mandatariusza kameralnego Krzepellę, ale gdy posłali do miejscowego plebana Jana Rzeszótko, by pożyczył im 3 cwancygiery na obrok dla koni, ten schował się przed nimi i kazał powiedzieć, że go nie ma w domu.



 

 

wtorek, 23 kwietnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Radomyśl Wielki, grób ks. Ernesta Wodzińskiego

Mikołaj Ernest Wodziński urodził się 6 XII 1818 w Nowym Wiśniczu w rodzinie urzędnika. Po ukończeniu gimnazjum studiował filozofię w Przemyślu, teologię w Tarnowie i Wiedniu. Wyświęcony w 1843 pracował jako wikary w Bochni, a od 1845 w Czarnym Dunajcu. W 1846 z powodów politycznych został zwolniony z obowiązków duszpasterskich. Po amnestii w 1848 został wikarym w Makowie, potem w Skawinie. W 1856 objął probostwo w Grójcu, skąd udał się w 1862 na probostwo w Radomyślu. Zmarł 6 II 1872. Tyle oficjalna biografia.
W Bochni zetknął się Wodziński z E. Dembowskim i L. Mazurkiewiczem, emisariuszami, którzy ukrywali się u Antoniego Rylskiego w Gorzkowie. Z ich pomocą został zawiązany tzw. spisek bocheński, którego aktywnym uczestnikiem został ks. Wodziński. Spisek był dość rozległy, bo należało do niego 100 – 150 osób, głównie robotników salinarnych, rzemieślników, urzędników i studentów. Próbowano też wciągnąć do niego żołnierzy, co okazało się zgubne, gdyż pierwsze doniesienie do władz zrobił 27 IX 1845 żołnierz z pułku Nugent Stanisław Szerszenik. Po przeprowadzonym śledztwie uwolniono 31 osób, skazano zaś Kazimierza Górskiego górnika i szynkarza na karę śmierci, ułaskawiony na 10 lat, Augusta Przerwę Tetmajera studenta na 10 lat, Jana Szweda (Szwedzińskiego) krawca na 12 lat, Piotra Wrześniowskiego blacharza na 11 lat i ks. Mikołaja Ernesta Wodzińskiego wikarego w Bochni na 10 lat. Księdzu udowodniono, że pożyczał zakazane książki i prowadził agitację.
Zdaje się, że Wodziński do więzienia nie trafił. Wątpliwe, jak chce oficjalna biografia, że  znalazł się w Czarnym Dunajcu, chyba że przeniesiono go tam przed aresztowaniem. Pewniejsze, że uciekł do Paryża, gdzie miał kontakty a potem wrócił do Poznania i prowadził kawiarnię, w której spotykali się lokalni spiskowcy.
Ze skąpych informacji, które się zachowały, wynika, że szlachetnie urodzony Wodziński prowadził dość awanturnicze życie. Już w Bochni był „bardzo obdłużony” i miał romans z żoną komisarza straży skarbowej Heina. Zastanawia również napis na okazałym pomniku nagrobnym, który ufundowała „Wierna sługa”.




poniedziałek, 22 kwietnia 2024

 Stali goście na nocnym poczęstunku

Tylko jednego z nich lubię, bo ten drugi, paskudny szkodnik niszczy izolację na strychu. Mógłbym go złapać do żywołapki i wywieźć gdzieś daleko, ale to nic nie da, przyjdą następne. Wszystkiego z lasu nie wywieziesz, nawet gdy jesteś wiernym funkcjonariuszem Solidarnej Polski.




niedziela, 21 kwietnia 2024

 Chołupina bez kumina, akt ostatni

Stan krytyczny. Wiatr zerwał papę i deszcz pada do środka. Nowi właściciele nie interweniują, czekają aż się buda rozpadnie, by na jej miejscu "legalnie w ramach remontu" wybudować pałac. Babka patrzy na to umieranie  z nieba i leje łzy rzęsiste. Stąd na Poczekaju rosa, która nigdy nie wysycha.



sobota, 20 kwietnia 2024

 Wiosennie tak



piątek, 19 kwietnia 2024

 Piątek, dzień ... parady równości


czwartek, 18 kwietnia 2024

 Ostatni w rzędzie szpiczak zapewne wkrótce zrzuci tykę. Mimo że jest trudna do odnalezienia w wysokiej trawie, trzeba jej poszukać, bo to rzadki okaz.



środa, 17 kwietnia 2024

 Łania licówka w strudze światła




wtorek, 16 kwietnia 2024

 Szukam, szukania mi trzeba

Gumowce, mały szkolny plecak, w nim kilka tanich piw i żelazna kondycja. Tyle wystarczy, by zostać poszukiwaczem poroża (zrzutów), które jelenie gubią od końca lutego aż do maja. Początek sezonu jest najlepszy, bo pierwsze poroże zrzucają ośmio - dziesięcioletnie byki. Trafiają się wtedy okazy z sześcioma i więcej odnogami, grube i ciężkie. Zbieracze, jeśli jest śnieg, znajdują trop jelenia i idą za nim aż do skutku, nawet kilka dób. Ten system gwarantuje znalezienie całego poroża, gdyż byki zrzucają tyki pojedynczo, ale najpóźniej do 24 godzin. Kiedy już nie ma śniegu, znalezienie zrzutu w lesie graniczy z cudem, ponieważ wzrok rozpraszają liczne gałęzie, a tropy na suchym gruncie są niewidoczne. Zdarza się jedynie, że w bezwietrzne dni można namierzyć chmarę po zapachu. Jelenie pachną jak konie. Najlepiej w końcu sezonu przenieść się na polany, gdzie wraz z pojawieniem się pierwszej trawy żerują całe chmary jeleni. Znajdowane tu zrzuty nie są już tak cenne jak te zimowe, gdyż poroże tracą byki młodsze - dziesiątaki, ósmaki, szóstaki i wreszcie szpiczaki. Za to łatwiej je znaleźć, bo wystarczy systematycznie przejść zygzakiem polanę. Dużą pomocą dla zbieracza jest dobra lornetka. Zamiast penetrować całą łąkę można usiąść u jej podnóża i obserwować uważnie wybrane fragmenty. Lornetowanie pozwala zaoszczędzić czas, gdyż poszukiwacz nie musi ganiać do każdego patyka i suchego żdźbła, które z daleka przypominają poroże. "Zawodowi" szperacze wyruszają na łowy o świcie, gdy jeszcze nie oślepia słońce i nie ma konkurencji. Dobrze szuka się też w pochmurne jasne dni, kiedy światło jest rozproszone. Niektórzy do poszukiwań używają motorów i quadów. Można wtedy pokryć większy teren, ale też wiele przegapić. Na Słowacji spotkałem poszukiwaczy konnych, którzy mogli się pochwalić pięknym kompletem szesnastaka. Ten sposób poszukiwań jest zapewne najskuteczniejszy, bo teren widzi się z góry, szukający się nie męczy i z łatwością wjeżdża w trudno dostępne miejsca. Tylko skąd wziąć konia?
Wytrawny poszukiwacz obserwuje nie tylko trawy, ale też krzewy i drzewka, bo zdarza się że zaczepiają się na nich tyki, które jeleń traci zjadając młode listki. Są też poszukiwacze leniwi, ale sprytni, którzy zamiast przebiegać knieje, zwabiają rogacze do siebie. Ustawiają lizawki albo buraki cukrowe nakrywają stosem gałęzi, licząc na to, że byk zrzucając przeszkodę, odłamie tykę. Ten sposób jest jednak mało skuteczny, bo do lizawek przychodzą głównie sarny, a smakołyki wykładane pod gałęziami wyjadają chętnie borsuki lub dziki.
Kilka dni temu, gdym wyszedł o świcie na fotograficzny patrol, spotkałem zawodowego zbieracza. Narzekał, że wczesną wiosną nie było śniegu, a na łąkach znajduje słabe zrzuty młodych byków, gdyż te medalowe zostały przez dewizowców wystrzelane jesienią. Zdaje się, że ma rację, bo i ja nie widuje w tym roku starszych okazów. Na Kordowiec przychodzą głównie łanie z cielętami, młode szpiczaki i staruszkowie z uwstecznionym porożem.
Zbieranie zrzutów jest w Polsce legalne i może to robić każdy. Ważne, żeby chodzić pojedynczo, bez psów, nie płoszyć niepotrzebnie zwierząt i przede wszystkim nie śmiecić tymi niezbędnymi dla poszukiwań puszkami po piwie. Na poszukiwaczy czyhają tylko nieliczne niebezpieczeństwa. Pechowiec może trafić na niedźwiedzia, agresywnego dzika lub zamiast zrzutów przynieść do domu całą kolekcję kleszczy. Znalezione poroże można korzystnie sprzedać w skupie lub kolekcjonerom, pociąć na gryzaki dla psów, skonstruować żyrandol albo po prostu zachować na pamiątkę. Znaleziskami nie powinno się zbytnio przechwalać, bowiem znam przypadek, że zbieraczowi mieszkającemu samotnie w górach spalono chałupę, by zatrzeć ślady kradzieży sporej kolekcji.

Darz wór!

Objaśnienia:
- poroże (wieniec): dwie tyki z odnogami,
- róża: pasek uperlenia w miejscu przyrośnięcia tyki do możdżenia,
- tyka: jedna część poroża,
- widlica: zakończenie tyki w kształcie dwóch odnóg,
- korona: zakończenie tyki trzema lub więcej odnogami,
- liczba (np. dziesiątak): ilość odnóg na jednej tyce mnożona przez 2.

Tyka z opisem

Nadoczniak nie zawsze występuje

Grot zakończony widlicą

Drugie poroże bez rozwidlenia grotu

Mała kolekcja


poniedziałek, 15 kwietnia 2024

 Lizawki


 

niedziela, 14 kwietnia 2024

 Pracownia Balthusa


 

 


sobota, 13 kwietnia 2024

 Trzymaj się mamusi, a nie zginiesz


 


piątek, 12 kwietnia 2024

 Traktory zdobędą wiosnę!

Pani Dorota z Pogórza Ciężkowickiego chwaliła mi się kiedyś, że zakupiła owce i już nie musi płacić za koszenie. Ponieważ nie stać mnie na owce, do koszenia zamówiłem inne, darmowe zwierzęta. Mam nadzieję, że sprawią się dobrze i nie będę musiał poszukiwać chłopa z traktorem, który w Polsce nie służy  przecież do prac polowych tylko do wymuszeń.



 


czwartek, 11 kwietnia 2024

 Niektórzy rogacze są sami sobie winni. Nie myją się za często, są niechlujni, ubierają się fatalnie i śmierdzi im z paszczy. Jakby tego było mało, ciągle są smutni tym rozpaczliwym smutkiem selekcyjnych jeleni.






środa, 10 kwietnia 2024

 Majówka odwołana. Już była.

Cześnia, która zawsze zakwitała w weekend majowy, tej wiosny zrobiła to 8 kwietnia w południe.

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Tarnów, grób ks. Marcina Leśniaka

 Marcin Leśniak (1800 – 1889) urodził się w Brzeźnicy, gimnazjum ukończył w Podolińcu, filozofię we Lwowie, teologię w Wiedniu. Od 1826 był wikarym w Podgórzu. W 1835 mianowano go proboszczem nowo utworzonej parafii Zawoja k. Makowa. „Działalnością charytatywna (wielu parafian ratował od głodu) i oświatową zdobył dużą popularność wśród chłopów w Żywieckiem i Wadowickiem, dzięki czemu zapobiegł rozszerzeniu się powstania chłopskiego w 1846 r. i rzezi, która temu powstaniu towarzyszyła”. (ks. Adam Nowak Slownik biograficzny kapłanów diecezji tarnowskiej 1786 0 1985).





niedziela, 7 kwietnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Tarów, grób ks. Józefa Leśnego

 Józef Leśny (1814 – 1896) urodził się w rodzinie zagrodników w Harklowej. Gimnazjum ukończył w Podolińcu, filozofię studiował w Koszycach, teologię we Lwowie i w Tarnowie. Po święceniach kapłańskich w 1838 r. był wikarym w Podgórzu. W lutym 1846 w celu objęcia probostwa w Dębnie „udał się po instytucje do Tarnowa, ale tu na skutek znanych wydarzeń zatrzymany przez władze trzy dni przebywał w Hotelu Krakowskim i powrócił do Pogórza z niczym, by przeżyć krwawą procesję i pochować we wspólnej mogile trzydzieści kilka ofiar. (ks. Adam Nowak Słownik biograficzny kapłanów diecezji tarnowskiej 1786 – 1985).




sobota, 6 kwietnia 2024

Galicyanie, pamiątki rabacji

Tarnów, grób Stanisława Jordan -  Stojowskiego

Stanisław Jordan – Stojowski (1806 – 1891) syn Dyzmy Jordana – Stojowskiego i Julianny Heiter de Schönwet, mąż Ludwiki hr. Werszowiec – Rey z Przecławia zawiadywał częściowo zrujnowanym zamkiem w Dąbrowie Tarnowskiej, którą wraz z Nieczajną odziedziczył po ojcu. Ten żołnierz z 31 roku był przeciwny powstaniu. Anegdota głosi, że gdy jego szwagier Franciszek Wiesiołowski do spisku namówić go nie mógł, zaczął mu zarzucać skąpstwo. Stojowski wyjął plik banknotów i wrzucił do palącego się ognia na kominie, mówiąc, że nie o pieniądze i o życie mu chodzi, ale nie chce do szaleństwa i nieszczęścia przykładać ręki. Kiedy jednak zagrożono mu sądem wojennym, objął dowództwo nad oddziałem zmierzającym na Tarnów. Z tą zbieraniną doszedł prawdopodobnie do Łukowej, gdzie wobec braku jakiegokolwiek wsparcia i niemożności nawiązania kontaktu z innymi powstańcami, rozkazał wszystkim rozejść się do domów. Sam wrócił do Dąbrowy, gdzie już gromadziło się okoliczne chłopstwo. W zamku znajdowało się ok. 20 osób, w tym Stojowscy, Konopkowie, Górski, Popiel. Mieli broń, dostępu do zamku bronił wąski przesmyk, więc łatwo mogli odeprzeć atak nieuzbrojonego tłumu. Czerń, która pojawiła się w piątek, dokonała najpierw napadu na gorzelnię, przy okazji mordując rządcę dworskiego. Stanisław Jordan pewny swojej pozycji wyjechał z zamku konno, by przemówić do tłumu, ale ściągnięto go zaraz z konia i pobito. Następnie uderzono na zamek, wyciągnięto ukrytych po kątach surdutowych, porządnie ich obito, powiązano i załadowano na fury, by odwieźć do Tarnowa. Nie wszyscy odjechali żywi. Z zestawienia sporządzonego przez Wycecha wynika, że w Dąbrowie zamordowano rządcę Brzezińskiego, posesora Józefa Dulebę, dzierżawcę Partyni Jana Górskiego, dziedzica Ksawerego Stojowskiego, ekonoma Wyrzykowskiego i rządcę Zubka. Krwawe zapusty przerwało przybycie konnicy. Żołnierze opanowali tłum, a wojacy którzy zostali w miasteczku na dłużej, spalili przy okazji zamek, który zagradzał im drogę z kwatery do szynku. Wieziony na osobnym wozie Stojowski ocalał, gdyż nakazano, aby jadący z nim stróże chronili go przed razami, które hojnie rozdzielały tłumy na każdym postoju przy karczmie. Kolejna anegdota głosi, że ocalenie zawdzięczał czarnej kozie idącej za koniem, na którym wyjechał z zamku. Ponoć opowiedział zafrapowanym chłopom, że to zaczarowana księżniczka. W drodze do Tarnowa jak Szecherezada rozwijał tę baśń, więc zajęci słuchacze zapomnieli nadziać go na widły lub rozłupać mu cepem czaszkę. Pozostałą rodzinę Stojowskich z Dąbrowy ocalił znajomy Stanisława pułkownik Moltke. Mimo że do spisku przymuszony i w działania zbrojne niezaangażowany, przesiedział Stojowski dwa lata w więzieniu. Na marginesie warto dodać, że Stanisław był bratem Maryi Stojowskiej, żony zamordowanego Stanisława Bogusza z Rzędzianowic oraz Józefy Stojowskiej, żony zamordowanego w Smarżowej Nikodema Bogusza. 




czwartek, 4 kwietnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Siedliska Bogusz, grób ks. Antoniego Ruminowskiego

Antoni (Wąchała) Ruminowski urodził się 16 XI 1865 w Zabludzy. Teologię studiował w Tarnowie i tu przyjął w 1891 święcenia. Jako wikary i administrator pracował w Piwnicznej, Niedźwiedziu i Siedliskach Bogusz, gdzie objął w 1895 probostwo. Zebrał chłopskie zeznania o wydarzeniach 1846 roku. Niestety, parafianie obawiając się represji, zniszczyli je, gdy chory na gruźlicę Ruminowski wyjechał na kurację. Zachowało się jedynie zeznanie Jedrzeja Szydłoskiego, bezcenny dokument stanowiący przeciwwagę dla szlacheckich relacji i wnoszący wiele do poznania biografii Jakóba Szeli, którego Szydłoski był powinowatym. Ruminowski zmarł w Siedliskach 22 IX 1922 i tu został pochowany. 




środa, 3 kwietnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Siedliska Bogusz, grób Józefy Bogusz i jej córek Zofii i Amalii

Józefa z Jordanów Stojowskich h. Trąby urodziła się ok. 1814 r. Była córką Dyzmy i Julianny z d. bar. Haiter. Jej dziadek Nikodem był właścicielem Smarżowej, a potem osiadł w Dąbrowie. Córka Nikodema Apolonia mimo sprzeciwu ojca poślubiła Stanisława Bogusza i w wianie otrzymała Siedliska. Ich syn Stanisław poślubił córkę Dyzmy Maryę, swą siostrę cioteczną  i osiadł w Rzędzianowicach, zaś z młodszą siostrą Maryi Józefą ożenił się w 1834 Nikodem, najmłodszy syn Stanisława i Apolonii. To małżeństwo osiadło w Smarżowej. Mieli czworo dzieci: Zofię (lat 10), Konstantego (8), Stanisława (6), Amalię (2). Taki wiek dzieci w 1846 podaje Adam Bogusz. Nikodem i syn Maryi Włodzimierz zostali zamordowani w dworze w Smarżowej przez bandę, którą dowodził syn Szeli Staszek. Zdaje się, że Józefa nie była świadkiem zabójstwa, gdyż przed napadem z siostrą Stanisławową i dziećmi uciekła z dworu i znalazła schronienie w chałupie Szeli [!].  Tam przebywały przez trzy dni aż do wtorku 24 lutego. Były świadkiem rządów Szeli, a nawet pisały dyktowane przez niego listy. Podobno Szela planował, że ożeni Staszka z Zosią Boguszówną. Kobiety i dzieci zostały uwolnione przez oficera Offenheima i odwiezione do Jasła.