Wykorzystując Beate,
(nic zdrożnego, to tylko pogodny antycyklon tej nazwy) zwiedziłem nową wieżę na pagorku Łysula 551 m. Wyszedłem z Męciny Wielkiej i tam też wróciłem własnym tropem. Wieża jest gigantyczna, ma aż 32 m wysokości, w dodatku zaopatrzono ją w rurę do zjeżdżania. Wszystko zelektryfikowane, a spiker mruga zieloną lampą i głosem AI informuje, że rura pusta i można zjeżdżać. Cały czas to powtarza i uciszyć go nie sposób. Kiedy wyszła na szczyt wieży jakaś pani z czymś podobnym do prosięcia, prosiłem ją, żeby wrzuciła to psopodobne stworzenie do rury, co mogłoby wyłączyć tego gościa z AI. Nie zgodziła się, nie nalegałem.
Widoki z wieży, choć raczej dystansu średniego, są rozległe. Z tego powodu sporo tam lokalsów, którzy wychodzą, najkrótszą drogą, by przez lornetkę zlokalizować jedyne dwa istotne obiekty - własną chołpę i kościół. Poniżej zamieszczam panoramę południowo - zachodnią. Nad północną i wschodnią jeszcze popracuję, co nie jest łatwe, bo smog zasłaniał ważniejsze pagorki.
Chłopina jakiś w stroju myśliwsko- turystyczno - roboczym, który mi towarzyszył na wieży, stwierdził autorytarnie, że downij polili węglem w piecach, nawet cztery były w każdy chołpie i 5, 6 ton węgla szło, a smoka nie było. Teroz smok jest przez zielony ład. Oczywiście zgodziłem się z nim, bo na Podkarpaciu, się nie dyskutuje. Miałem tylko ochotę zapytać go, czy to przez zielony ład nie ma przednich zębów, czy to może wina Tuska. Milczałem jednak i wysłuchałem jeszcze kilku opowieści o dwóch wilkach, dzikach i jeleniach, które trzeba zabijać. Chłopu trudno było się zamknąć, chyba z powodu braku naturalnej przeszkody w gębie. Na szczęście trafili się inni słuchacze, więc dyskretnie wymknąłem się schodami w dół, choć AI nadal zachęcała, że można rurą.
Link do wielkiej