poniedziałek, 16 marca 2020

Virusul

Z braku lepszego zajęcia odwiedzam wirtualnie Rumunię. Dziś "preşedintele Klaus Iohannis a declarat luni că începând de astăzi se instituie starea de urgenţă pe întreg teritoriul României pentru 30 de zile". Co w tłumaczeniu krótkim: dziś prezydent wprowadził stan wyjątkowy na 30 dni.
Rumuni mają podobna jak my liczbę zakażeń virusulem COVID - 19, tyle że jeszcze nie ma u nich ofiar śmiertelnych. Zapewne nadal będzie u nich podobnie lub gorzej jak w Polsce, ponieważ właśnie wracają liczni rumuńscy pracownicy z Hiszpanii i Włoch.

Sięgnąłem na półkę po wyjątkowo aktualną książkę Johna Abertha "Spektakle masowej śmierci. Plagi, zarazy, epidemie". Ciekawe, że równo 400 lat temu z powodu ospy prawdziwej populacja rdzennych mieszkańców andyjskiej części Ameryki Południowej zmniejszyła się o 70 - 98 procent. Była to największa katastrofa humanitarna w dziejach. W porównaniu z tym holokaustem dzisiejsza grypa to zwykły katar. I jeszcze z tej książki optymistyczny cytat: "Powinno być dla nas swoistym pocieszeniem to, że ludzkość potrafiła przetrwać koszmar dżumy nawet w czasach czarnej śmierci, która zabrała 50 - 60 procent dotkniętych nią osób. Wciąż uważa się, iż nawet kiepskie kwarantanny w Europie przyczyniły się do ostatecznego zaniku dżumy w XVIII stuleciu, a szeroko rozpowszechniona wiara naszych przodków w życie pozagrobowe pomogła im w psychologicznym zaszczepieniu się przeciwko masowej śmierci wywołanej tą chorobą".

Recepta na virusula? Siedź w domu i ufaj, że jest życie wieczne!

Inna ciekawostka, z książki Jonathana Littela Łaskawe
 
„Od kiedy książę Mieszko I zaczął w X wieku narzucać Polsce wiarę katolicką (…), Żydzi zjeżdżali tu handlować solą, pszenicą, futrami, winem. Ponieważ królowie wzbogacali się na tym, dawali im przywilej za przywilejem. Lud w tamtych czasach był jeszcze pogański, zdrowy i świeży, z wyjątkiem nielicznych prawosławnych na Wschodzie. Tak więc Żydzi pomogli w krzewieniu katolicyzmu na ziemiach polskich, a katolicyzm w zamian za to chronił Żydów. Jeszcze długo po przejściu ludu na katolicyzm Żydzi zachowali pozycję mocarzy i pomagali panomw wysysaniu krwi z wieśniaków na wszelkie możliwe sposoby, służąc im za intendentów, lichwiarzy, trzymając mocno w swych łapach cały handel. Stąd trwałość polskiego antysemityzmu: w oczach polskiego ludu Żyd pozostanie wyzyskiwaczem, więc choć nas [Niemców] nienawidzą do żywego, to w głębi serca aprobują nasz sposób rozwiązywania problemu Żydów. To się również tyczy partyzantów z Armii Krajowej, którzy są, bez wyjątku, katolickimi bigotami i komunistów, choć może w nieco mniejszym stopniu, bo oni zobowiązani są, czasem wbrew sobie, podążać drogą wyznaczoną przez moskiewską partię”. - „Ale przecież AK sprzedawała broń Żydom w Warszawie”. - „Najgorszą broń w śmiesznych ilościach i po horrendalnych cenach. Według naszych informacji akowcy zgodzili się ją sprzedać dopiero po bezpośrednim rozkazie z Londynu, gdzie Żydzi manipulują tak zwanym rządem na obczyźnie”. - „A ilu teraz zostało Żydów?” - „Nie znam dokładnej liczby. Ale mogę pana zapewnić, że do końca roku wszystkie getta zostaną zlikwidowane. Poza naszymi obozami i garstką partyzantów nie będzie w Polsce ani jednego Żyda. A wtedy przyjdzie wreszcie czas, by porządnie zająć się kwestia polską. Ich także należy poddać ostrej redukcji demograficznej”. - „Całkowitej?” - „Czy całkowitej, nie wiem. Biura ekonomiczne zastanawiają się nad tym, robią kalkulacje. Ale będzie to znaczna redukcja, panuje tu przeludnienie. Bez tego region nigdy nie będzie mógł prosperować, nigdy nie rozkwitnie”.

Na koniec zdjęcie, bo wyjeżdżam i zaniedbam 

Gwiazdki B&W

bo cuda jakieś porobiły się z kolorami przy półgodzinnym naświetlaniu. Albo to były zanieczyszczenia światłem z Kotliny Sądeckiej, albo, co bardziej prawdopodobne, przed obiektywem przemykały niewidoczne gołym okiem kolorowe anioły.
Wczoraj byłem na górach nad Roztoką. Na południowych stokach śniegu już nie ma. Przy drogach leśnych kwitnie podbiał i żywiec. Dobrze się chodzi, bo błoto zamarzło, a śnieg "góruje". Na niebieskim szlaku z Przehyby widziałem kilku turystów, a doliną Wielkiej Roztoki spacerowało bardzo dużo osób. Ja odbiłem szybko z miejsc ludnych i włóczyłem się po krzakach, unikając ludzi i zwierząt. Co i wam ordynuję.

O bezzębnych aniołach