niedziela, 31 maja 2020

Lis i kozieł

 

sobota, 30 maja 2020

Mała Fatra z Radziejowej

 

piątek, 29 maja 2020

Od Sławkowskiego Szczytu po Babią Górę. Wieczorna panorama z Rogacza

 link do dużego zdjęcia

czwartek, 28 maja 2020

Babia i Pilsko też zaświecone


środa, 27 maja 2020

Rysy i Wysoka zaśwecone


wtorek, 26 maja 2020

Krzyż na Giewoncie widziany spod Wielkiego Rogacza

poniedziałek, 25 maja 2020

Wreszcie wiem

kto lubi gruszki i jabłka.

niedziela, 24 maja 2020

 Przez okno

Z wielką radością zawiadamiam, że nadal można obserwować wieczorem sporty walki, gdyż wczorajszy szczał przez okno okazał się nie tylko nieregulaminowy, ale też niecelny. Dziś były trzy rundy, zwycięzca, ten niezastrzelony na ostatniej fotografii.





Terytorialsi

Walczyli długo o terytorium, aż wreszcie wczoraj wieczorem przyjechał myśliwy i nie wysiadając z samochodu rozstrzygnął spór.





Bieszczady z Radziejowej

Smerek (139,1 km) i Połonina Caryńska (149 km)


sobota, 23 maja 2020

Kolejne potwierdzenie

Do Stija (Stoja/Stoha) 209, 8 km.
PS wieczorne. Jednak z Radziejowej widać "Węgry". Symulacje pokazują w zasięgu Nagy - Milic (Wielki Milicz). Szczyt graniczny słowacko - węgierski w Tokaju. Niedaleko jest, więc przy najbliższej okazji pokażę jak Słowacy wespół z Węgrami gotują na nim kotlikowy gulasz, kłócą się, do kogo należy ta kraina, kto był zawsze pastuchem, kto panem, a wszystkie te dialogi zapijają winem tokaj, które też zresztą jest sporne.


piątek, 22 maja 2020

Radziejowa dziś była łaskawsza

Góry Świętokrzyskie widziane przez lufę z Radziejowej. Do Łysej Góry 160, 1 km.


Lokalny hodowca kleszczy

 

czwartek, 21 maja 2020

Taki pejzaż

 

środa, 20 maja 2020

Dzisiaj po zdalnej pracy znów pognałem na Radziejową, bo mi się zdawało, że widzialność jest znakomita. Na miejscu okazało się, że rzeczywiście mi się zdawało.
Już tam nie pójdę, lepsze te jelenie tuż za rogiem zamiast trzech godzin marszu pod górę, trzech zamarzania na wygwizdowie i dwóch powrotnych z klęską na grzbiecie. Do dudy z tą wieżą.
PS Dziś było prawie bezludnie, bo tylko troje młodych ludzi weszło na górę. Pytali mnie, czy z Radziejowej widać Węgry. Odpowiedziałem, że nie, bo zasłaniają je Niskie Tatry. Ale kiedy Węgrzy gotują gulasz, widać dym.

link do dużego obrazka
W związku z drugim etapem odmrażania gospodarki Zakład Utrzymania Zieleni "Cerbul" wznawia wykonywanie usług podcinania drzew i żywopłotów.




wtorek, 19 maja 2020

U Indian, Eskimosów, ludów Syberii i w Chinach szeroko znana jest legenda o biedaku, do którego każdego ranka przychodził lis - zrzucał skórę pokrytą sierścią i zmieniał się w kobietę. Biedak to odkrył, ukrył futro, a wtedy lis został jego żoną. Ale kiedy żona po dłuższym czasie znalazła swoje futro, wcieliła się z powrotem w lisa i na zawsze porzuciła biedaka. 
 Dubravka Ugrešić Lis

 

poniedziałek, 18 maja 2020

Sarenka ma na imię Zosia, ale puszczyk uralski, kolejne udomowione przeze mnie w maju stworzenie nadal jest bezimienne. Jakieś propozycje? Bo chrzciny wkrótce.
PS Zamieszczam zdjęcia przyrodnicze, bo w ostatni weekend znany i lubiany leśnik - przyrodnik pan Kazimierz Nóżka skompromitował się doszczętnie, pijąc wódkę z niewłaściwym człowiekiem w niewłaściwym miejscu. Ktoś musi go teraz zastąpić.





niedziela, 17 maja 2020

Na górskich łąkach nie ma kwiatów, nawet buki pod Rogaczami nie wypuściły jeszcze liści, a w świerczynie na Radziejowej leżą plamy śniegu. Za to kwitnie powietrze.


Radziejowa

Wieża na Radziejowej to inwestycja ślimaka. Gotowa była już 1 grudnia, kiedy pierwszy raz nielegalnie na nią wszedłem. Po pięciu miesiącach od ukończenia wejście nadal jest nielegalne i pewnie tak już zostanie. Przychodzący na szczyt turyści czytają ostrzeżenia i albo zawracają, albo po prostu wchodzą na wieżę, bo zabezpieczenia z desek, drutu i taśmy dawno już wyłamano. Wczoraj spędziłem na niej kilka godzin. W tym czasie weszło na górę z pięćdziesiąt osób. Zawróciło z pięć. Ci, którzy weszli, zachowywali się dość nerwowo i mówili szeptem, jak w kościele.

sobota, 16 maja 2020

Z wieży na Radziejowej w stronę Przehyby
solenizantce na dobranoc



piątek, 15 maja 2020

Krwawy poranek, a potem deszcz, deszcz, deszcz



czwartek, 14 maja 2020

Ktoś mógłby pomyśleć, że zaniedbałem krajobraz. A jest na odwrót, to krajobraz zaniedbuje fotografa. Na szczęście otworzono wreszcie biblioteki, bo w okolicznych biedronkach wykupiłem już wszystkie lepsze książki.

I mała opowieść
Wczoraj, wracając z wieczornego spaceru, zauważyłem na Poczekaju jakąś zakapturzoną postać, która dobierała się do babcynej piwniczki. Zanim tam dotarłem, człowiek ten brnął już przez mżawkę w kierunku miejsca ogniskowego. Miał ogromny zielony plecak z licznymi doczepkami jakichś folii, koców, szmat. Ubrany był na bojowo, w trochę za duże pory, takąż kurtkę i okulary 30 dioptrii. Poruszał się o kulach. Kiedy przechodziłem mimo, powiedział dzień dobry i zapytał, czy przypadkiem nie wiem, gdzie tu może być jakaś wiata, w której mógłby spędzić noc i przeczekać deszcz, który właśnie zaczął lać. Odpowiedziałem, że wiat tutaj nie ma żadnych i najlepiej by zrobił, gdyby poszedł do chaty na Niemcową. Stwierdził, że jest wyłączona, ale pod okapem chałupki jest miejsce akurat na jedną osobę, więc tam się prześpi. Jakoś nie potrafiłem zaproponować mu noclegu u siebie, choć moja chata stoi pusta od początku roku. Nie, żebym się bał zarażenia, ale gość wyglądał jak stary rosyjski partyzant z oddziału Aloszy Batiana, który wypełznął z ruin chaty na Stusie. Obawiałem się, że w plecaku ma przerdzewiałe granaty i zapewne zwyczajem partyzantów będzie się nimi w nocy brzydko bawił pod kołdrą, a wtedy on, ja i cały Kordowiec przejdziemy do historii żołnierzy wyklętych, a IPN wyda o nas książkę, której nikt nie będzie chciał czytać, więc wreszcie przeznaczy się ją na lekturę dla szkół podstawowych.




środa, 13 maja 2020

Bojowiec

Wypirzony, poharatany, stan ogólny słaby. Wątpię, czy Zosia będzie go chciała, bo nawet pan leśniczy patrzył z pogardą. Ale do lipca jeszcze trochę czasu, więc może się odkarmi, odżyje.

PS Dziś lekki przymrozek, a borówczyska kwitną. Może to i lepiej, że omrozi kwiat? Będzie mniej borówcorzy i mniej  śmieci. Tylko kleszcze będą rozczarowane.




wtorek, 12 maja 2020

Poharatani

Samej walki o terytorium, które naiwnie uważam za swoją własność, sfotografować mi się nie udało, gdyż za długo mi zeszło kompletowanie zestawu. Nawet nie zdążyłem dobrze ustawić parametrów, ale krew i chwalebne rany widać.





Sześć godzin pracy aparatu, a efekt? Rumuni nazywają to una mică albo rasol. Format też musiałem zmniejszyć, bo blog una mică przyjmuje tylko, więc jakość jest z tego powodu dość słaba.


poniedziałek, 11 maja 2020

Poniedziałkowy raport z izolatorium

Po wczorajszej niedzieli pielgrzymkowej przybyło na górach plastiku, aluminium i gówna. Zwierzęta pochowały się głęboko w lasach, ptaki zamilkły, słońce przygasło. Tylko nocą przychodzi do mnie sarenka Zosia, bo co wieczór kroję dla niej aromatyczne gruszki rocha i wykładam na schodach albo obok miski z wodą. Zosia przybrała ciemnobrązowy kolor, jakby wiedziała, że wolę brunetki.


niedziela, 10 maja 2020

Odkurzony fudżik

Przywiozłem stary aparat, bo mi się go żal zrobiło. Nie wszystkie funkcje już działają, jak to w starych aparatach, które mają różne choroby współistniejące, ale okazjonalnie, jeśli coś pięknego pojawi się w wizjerze, staje na wysokości zadania i można zrobić całkiem przyzwoite zdjęcie. Dziś na górach ruch ogromny, jakby naród z łańcucha spuścił. Zamknąłem drzwi i nie wychodzę, na dzwonki nie reaguję. W powietrzu aż gęsto od pyłu, bo kwitną buki i jodły. Mocno wiatruje, więc dach, ściany i samochód przybrały żółtozielony kolor.






Filmik o cześni złożony ze 124 zdjęć


Trochę kwiecia plus przystojniak w rewanżu

 

sobota, 9 maja 2020

Na tym zdjęciu, jeśli masz dobry monitor, zobaczysz na lewo od Neżabca Horę Stij (rekordowe 210 km). Okazuje się, że moje stanowisko obserwacyjne jest ciut za nisko. Najlepiej byłoby sfotografować ten dystans z wieży. Na razie jednak boję się na nią wchodzić, bo zapewne milion wirusów podziwia stamtąd krajobrazy.


piątek, 8 maja 2020

Pikuj, Ostra Hora i Lutańska Holica spod Radziejowej

Moja wina, nie przesunąłem lufy bardziej w prawo, byłby rekord, Stoj (210 km). Niestety, ani gołym okiem, ani przez lufę widać tego nie było. Dopiero w powiększeniu cyfrowym i podjechaniu kontrastem ukazała się Połonina. Hura!


 
Z lufą wśród zwierząt