Pierwszy (i pewnie ostatni) suszony. Bida jest grzybowa.
środa, 31 lipca 2019
wtorek, 30 lipca 2019
poniedziałek, 29 lipca 2019
wtorek, 23 lipca 2019
niedziela, 21 lipca 2019
"Bo gdzie nie ma gwaru, blichtru i ruchu, tam ludzie nie zachodzą i nie ma zarobków". I. Andrić Most na Drinie
Nie byłem dawno w Czarnej Wodzie - Jaworkach. Schodząc drogą zakładową nr 10/1 ze Złommistego Wierchu, wspominałem biwak sprzed czterdziestu lat nad Czarną Wodą, ciszę, zapach mięty i rydze pieczone nad ogniskiem. Niestety okolice te nawiedziła zaraza okropności przywleczona tu prawdopodobnie z Podhala. Wzdłuż drogi spotyka się co kawałek koszmarne budowle, często porzucone w stanie nieskończoności. Tam natomiast, gdzie coś udało się sklecić, podwórka zaśmiecają przybudówki, szopy, plastikowe figurki, wiatraczki, klomby z malowanych wapnem kamieni. Wyżej, w stronę Przełeczy Gromadzkiej nie lepiej. Nowe wypasione wille, a każda wypasiona w innym, międzynarodowym stylu. Na podwórkach wiatraczków jakby mniej, ale za to więcej stojaków z flagami wszystkich państw świata, od Watykanu, przez Japonię, po Izrael. Zaraza ma zapach szamba, kręci się, błyszczy, pulsuje, wabi kolorami i pełznie coraz wyżej na rozległe niegdyś pastwiska, które zajmują teraz ogrodzone uprawy klonu. Czemu klonu, nie wiem. Może na skrzypce. Wyżej, w lesie, gdzie budować już nic nie można, śmierdzi padliną.
Zaraza z Jaworek dotarła już na Obidzę. Skromna "chałupinka" z naleśnikami i piwem została zamknięta, ale powyżej panoszy się "gospodarstwo rodzinne" jednego z bohaterów internetowego serialu "Górale", tego od bojowego capa. W gospodarstwie jest wszystko, co tylko rodzina potrafi zgromadzić: przyczepy campingowe, grille z pustaków, grille z kamienia, grille z niczego. Grillów strzegą plastikowi rycerze oraz zardzewiała armata. Są tam też quady, śnieżne skutery, samochody, wiatraczki, flagi, zanurzona w trawie brama szeklerska traktu wołoskiego, która zagrodzona siatką, jak cały ten biznes, prowadzi donikąd. Zabudowa jest w stylu eklektycznym, trochę z cegły, trochę z drewna, trochę z kamienia, trochę z pustaka, trochę ze śmiecia, a wszystko trochę ocieplone styropianem. Piwo celebrycki gazda rozprowadza za "co łaska", czyli za pięć złotych, a jest to najtańszy sikacz dostępny w marketach po 1,50.
Szybko wraca się na Kordowiec.
Nie byłem dawno w Czarnej Wodzie - Jaworkach. Schodząc drogą zakładową nr 10/1 ze Złommistego Wierchu, wspominałem biwak sprzed czterdziestu lat nad Czarną Wodą, ciszę, zapach mięty i rydze pieczone nad ogniskiem. Niestety okolice te nawiedziła zaraza okropności przywleczona tu prawdopodobnie z Podhala. Wzdłuż drogi spotyka się co kawałek koszmarne budowle, często porzucone w stanie nieskończoności. Tam natomiast, gdzie coś udało się sklecić, podwórka zaśmiecają przybudówki, szopy, plastikowe figurki, wiatraczki, klomby z malowanych wapnem kamieni. Wyżej, w stronę Przełeczy Gromadzkiej nie lepiej. Nowe wypasione wille, a każda wypasiona w innym, międzynarodowym stylu. Na podwórkach wiatraczków jakby mniej, ale za to więcej stojaków z flagami wszystkich państw świata, od Watykanu, przez Japonię, po Izrael. Zaraza ma zapach szamba, kręci się, błyszczy, pulsuje, wabi kolorami i pełznie coraz wyżej na rozległe niegdyś pastwiska, które zajmują teraz ogrodzone uprawy klonu. Czemu klonu, nie wiem. Może na skrzypce. Wyżej, w lesie, gdzie budować już nic nie można, śmierdzi padliną.
Zaraza z Jaworek dotarła już na Obidzę. Skromna "chałupinka" z naleśnikami i piwem została zamknięta, ale powyżej panoszy się "gospodarstwo rodzinne" jednego z bohaterów internetowego serialu "Górale", tego od bojowego capa. W gospodarstwie jest wszystko, co tylko rodzina potrafi zgromadzić: przyczepy campingowe, grille z pustaków, grille z kamienia, grille z niczego. Grillów strzegą plastikowi rycerze oraz zardzewiała armata. Są tam też quady, śnieżne skutery, samochody, wiatraczki, flagi, zanurzona w trawie brama szeklerska traktu wołoskiego, która zagrodzona siatką, jak cały ten biznes, prowadzi donikąd. Zabudowa jest w stylu eklektycznym, trochę z cegły, trochę z drewna, trochę z kamienia, trochę z pustaka, trochę ze śmiecia, a wszystko trochę ocieplone styropianem. Piwo celebrycki gazda rozprowadza za "co łaska", czyli za pięć złotych, a jest to najtańszy sikacz dostępny w marketach po 1,50.
Szybko wraca się na Kordowiec.
piątek, 19 lipca 2019
wtorek, 16 lipca 2019
czwartek, 11 lipca 2019
środa, 10 lipca 2019
Bycza chmara
"Byki od 4 roku życia tworzą osobne chmary, które prowadzi przeważnie młody byk. Starsze byki chodzą z boku takiej chmary lub na jej końcu, a wychodząc z gęstwiny na otwartą przestrzeń, stary byk wychodzi po chwili oczekiwania". (Stanisław Godlewski Vademecum myśliwego)
Podobnie ja. Z lasu wychodzę rzadko i z byle kim się nie zadaję.
"Byki od 4 roku życia tworzą osobne chmary, które prowadzi przeważnie młody byk. Starsze byki chodzą z boku takiej chmary lub na jej końcu, a wychodząc z gęstwiny na otwartą przestrzeń, stary byk wychodzi po chwili oczekiwania". (Stanisław Godlewski Vademecum myśliwego)
Podobnie ja. Z lasu wychodzę rzadko i z byle kim się nie zadaję.
sobota, 6 lipca 2019
piątek, 5 lipca 2019
Pasterz kamzików
Wczoraj po zejściu z Jagnięcego, zasiadłem w zaspie nad Modrym Stawem, by ochłodzić tyłek i liczyć cienie obłoków. Zza pleców dochodził mnie jakiś dźwięk, ale nie oglądałem się, sądząc, że to wiatr czochra trawy. Gdy ktoś przechodził, usłyszałem sceniczny szept:
- Kamzik!
Obejrzałem się. Przed kamzikiem, który żerował tuż za mną, zatrzymali się ojciec z synem. Ojciec zapytał mnie:
- To je wasz?
- Kamzik? Kamzik je moj, priwatny - odpowiedziałem w języku pasterskim ogólnokarpackim.
I zaczęło się fotografowanie.
Gdy ktoś przechodził, kamzik ustępował miejsca, wskakując na półkę powyżej ścieżki. Potem wracał. Kiedy wszyscy już przeszli, spakowałem sprzęt, narwałem trawy i ostrożnie, z wyciągniętą ręką zbliżyłem się do kamzika. Ten jednak zachował resztki honoru dzikiego zwierza tatrzańskiego i uciekł na swoją półkę.
Wczoraj po zejściu z Jagnięcego, zasiadłem w zaspie nad Modrym Stawem, by ochłodzić tyłek i liczyć cienie obłoków. Zza pleców dochodził mnie jakiś dźwięk, ale nie oglądałem się, sądząc, że to wiatr czochra trawy. Gdy ktoś przechodził, usłyszałem sceniczny szept:
- Kamzik!
Obejrzałem się. Przed kamzikiem, który żerował tuż za mną, zatrzymali się ojciec z synem. Ojciec zapytał mnie:
- To je wasz?
- Kamzik? Kamzik je moj, priwatny - odpowiedziałem w języku pasterskim ogólnokarpackim.
I zaczęło się fotografowanie.
Gdy ktoś przechodził, kamzik ustępował miejsca, wskakując na półkę powyżej ścieżki. Potem wracał. Kiedy wszyscy już przeszli, spakowałem sprzęt, narwałem trawy i ostrożnie, z wyciągniętą ręką zbliżyłem się do kamzika. Ten jednak zachował resztki honoru dzikiego zwierza tatrzańskiego i uciekł na swoją półkę.
czwartek, 4 lipca 2019
środa, 3 lipca 2019
wtorek, 2 lipca 2019
poniedziałek, 1 lipca 2019
Zielony kamyczek
Bardzo starzy oglądacze moich zdjęć pamiętają zapewne serię fotografii zatytułowaną "Podróże z zielonym kamyczkiem". Kamyczek, towarzysz moich ekspedycji, gubił się ciągle i odnajdywał na przemian, aż wreszcie przepadł zupełnie. Niespodziewanie, po latach, odnalazł się w nieużywanej samochodowej skrytce. Nie opuścił mnie więc w podróżach, ale uczestniczył w nich dyskretnie. Ucieszyłem się niezmiernie i w nagrodę zabrałem go do Zielonego Stawu, w którym lubi popływać bez zbytniego wyróżniania się.
Bardzo starzy oglądacze moich zdjęć pamiętają zapewne serię fotografii zatytułowaną "Podróże z zielonym kamyczkiem". Kamyczek, towarzysz moich ekspedycji, gubił się ciągle i odnajdywał na przemian, aż wreszcie przepadł zupełnie. Niespodziewanie, po latach, odnalazł się w nieużywanej samochodowej skrytce. Nie opuścił mnie więc w podróżach, ale uczestniczył w nich dyskretnie. Ucieszyłem się niezmiernie i w nagrodę zabrałem go do Zielonego Stawu, w którym lubi popływać bez zbytniego wyróżniania się.
Subskrybuj:
Posty (Atom)