wtorek, 16 kwietnia 2019

Aczciem prawie niepewien, jeslim przez sen słuchał czy na jawie

 Samotne podróże do gór to nie tylko mozolne wdrapywanie się, przedzieranie przez chaszcze i spotkania z drewnianymi niedźwiedziami, ale przede wszystkim chwile niemych zachwytów. Jak ta, kiedy Vivaldi z samochodowych głośników dyrygował porannymi mgiełkami.
Dla takich chwil trzeba żyć. Reszta to tylko mniej lub bardziej przykry i mało istotny dodatek.

link