Jackowa Pościel. Dolina Pamięci. 20 lat po
Odwiedzając Jacka, coraz częściej żałuję, że na wiosnę, tuż po jego tragicznej śmierci, na drzewie, nad ławeczką, na której zmarł, przybiłem drewnianą tabliczkę. Pewnie od tego zaczęło się zabudowywanie tej uroczej polanki głazami upamiętniającymi tych, co zmarli w górach. Kamolce i ołtarz jeszcze by jakoś uszły, ale ławki, miejsce na ognisko, to już przesada, gdyż całość przypomina amfiteatr z miejscem piknikowym, a nie symboliczny cmentarz. Wiele lat temu chodziłem tam z babcią Nowakową, królową tych gór, która trochę winiła się tragedii, jaka miała tu miejsce, gdyż wracający do Piwnicznej Jacek wyszedł właśnie do niej, ale nie zastał jej w domu. Pamiętam, jak oburzało ją, że miejscowi chłopcy z Polany urządzili tam sobie placyk do gry w siatkówkę. Teraz pewnie by się jej tam podobało, a i kiełbaskę z ogniska chętnie by zjadła. Bo lubiła.
Szkoda, że projektując to miejsce zdano się na żywioł i lokalne widzimisię, a nie wzięto za wzór cudownie kolorowego Tatrzańskiego Cmentarza Symbolicznego (Symbolický cintorín pri Popradskom plese).
PS w nawiązaniu do porannego postu. Kiedy wracałem z Niemcowej, było już po kościele, więc w śmietniku na Poczekaju trwało w najlepsze nowe rykowisko lokalsów. Stada piesków, bombelków, aut i perfumowanych Grażynek. Babce by się podobało i kiełbaskę by zjadła.