W trawie II
link
Lejeniowate
Prosił Swavek o zdjęcia lejeni, ale nie było mnie ostatnio w ich krainie, bom z piłą i sekatorem zwiedzał Podkarpacie. Dziś, kiedy wróciłem, przywitała mnie kózka, która przyszła na lizawkowy deser. Jest upa trzydziestogradusowy, więc much i bąków natrętnych chmary, co widać na zdjęciu.
Kosztorys naprawy Df -a wreszcie nadszedł. Jest, zgodnie z moimi przewidywaniami, niemały a części będą sprowadzać z zagranicy, więc pewnie trochę to potrwa. Toteż na razie nieśmiertelny fudżik będzie mi towarzyszył w górach wysokich, do których wkrótce, po ochłodzeniu pójdę. Eura dla zapłacenia parkingów kupiłem, paszport covidowy wydrukowałem, ubezpieczenie dla ewentualnego śmigłowca i transportu zwłok opłaciłem. Czas iść ponad chmury, bo lato i lata uciekają.
Papierowe niebo
Ponieważ wiele osób przyzwyczajonych do codziennych zdjęć pyta, co z aparatem, informuję, że jest w Warszawie w serwisie Nikona, gdzie "oczekuje na kosztorys".
Zdjęcie poniżej zrobiłem dziś niezniszczalnym Fuji S3 Pro, który sobie zostawiłem kiedyś na pamiątkę. To dobry aparat, o ciekawej matrycy, ale niestety bardzo wolny i dość toporny. Poza tym nie obsługuje wszystkich obiektywów, które mam. Zabieram go jednak na wycieczki, bo chodzenie po górach bez sprzętu fotograficznego nie ma żadnego sensu; ugrzać i zmordować można się bez wychodzenia z chałpy. Wczoraj na przykład obniosłem go wraz z dwoma obiektywami na Przehybę. Nie wyciągnąłem sprzętu z plecaka, bo krajobraz był upalnie zamglony a Tatry ledwie zarysowane. Plecak wypełniłem i obciążyłem maksymalnie dla przetestowania, zabierając dużo wody, sprzęt i nawet dwie kurtki. Dobrze się go nosi, bo cały ciężar jest na biodrach a nie na ramionach. Na Przehybie ludności turystycznej kilkoro, ale bez tłumów, głownie sportowo - rowerowe towarzystwo. Ceny noclegów ujednolicone - 60 zł za miejsce bez względu na rodzaj pokoju, co mnie nie dziwi, bo ogromnie wzrosły ceny energii, śmieci, paliwa i tysiąca innych rzeczy koniecznych do utrzymania schroniska. Z menu 2 naleśniki w cenie 20 zł i za tę samą kwotę 2 dowolne piwa Grybów. Oczywiście wybrałem naleśniki. Natomiast na Radziejowej tłum brzuchatych chłopów bez koszul (choć w gaciach na szczęście), bab, rozdartych bombelków i psów szczekających zajadle. Pierwszy raz nie wchodziłem na wieżę, przeprułem szczyt i zatrzymałem się dopiero na Kordowcu. Dziś grzeje mocno, sianko ładnie schnie, ruch turystyczny wzmożony, bo zachodzą do chaty liczne myszarki leśne.
Buk, horror i dziczyzna
Działo się tej doby, oj działo. Najpierw rekordowy upał, a po południu trąby powietrzne i burki gradowe. Na szczęście (dla mnie) głównie nad Kotliną Sądecką. Tam też największe zniszczenia. U mnie tylko nieprzespana, jasna od błyskawic noc, wyrwany z korzeniami buk i, jak zwykle o poranku, dziczyzna.
Podobno kiedyś codziennością będą trąby powietrzne - link