czwartek, 21 maja 2020

Taki pejzaż

 

środa, 20 maja 2020

Dzisiaj po zdalnej pracy znów pognałem na Radziejową, bo mi się zdawało, że widzialność jest znakomita. Na miejscu okazało się, że rzeczywiście mi się zdawało.
Już tam nie pójdę, lepsze te jelenie tuż za rogiem zamiast trzech godzin marszu pod górę, trzech zamarzania na wygwizdowie i dwóch powrotnych z klęską na grzbiecie. Do dudy z tą wieżą.
PS Dziś było prawie bezludnie, bo tylko troje młodych ludzi weszło na górę. Pytali mnie, czy z Radziejowej widać Węgry. Odpowiedziałem, że nie, bo zasłaniają je Niskie Tatry. Ale kiedy Węgrzy gotują gulasz, widać dym.

link do dużego obrazka
W związku z drugim etapem odmrażania gospodarki Zakład Utrzymania Zieleni "Cerbul" wznawia wykonywanie usług podcinania drzew i żywopłotów.




wtorek, 19 maja 2020

U Indian, Eskimosów, ludów Syberii i w Chinach szeroko znana jest legenda o biedaku, do którego każdego ranka przychodził lis - zrzucał skórę pokrytą sierścią i zmieniał się w kobietę. Biedak to odkrył, ukrył futro, a wtedy lis został jego żoną. Ale kiedy żona po dłuższym czasie znalazła swoje futro, wcieliła się z powrotem w lisa i na zawsze porzuciła biedaka. 
 Dubravka Ugrešić Lis

 

poniedziałek, 18 maja 2020

Sarenka ma na imię Zosia, ale puszczyk uralski, kolejne udomowione przeze mnie w maju stworzenie nadal jest bezimienne. Jakieś propozycje? Bo chrzciny wkrótce.
PS Zamieszczam zdjęcia przyrodnicze, bo w ostatni weekend znany i lubiany leśnik - przyrodnik pan Kazimierz Nóżka skompromitował się doszczętnie, pijąc wódkę z niewłaściwym człowiekiem w niewłaściwym miejscu. Ktoś musi go teraz zastąpić.





niedziela, 17 maja 2020

Na górskich łąkach nie ma kwiatów, nawet buki pod Rogaczami nie wypuściły jeszcze liści, a w świerczynie na Radziejowej leżą plamy śniegu. Za to kwitnie powietrze.


Radziejowa

Wieża na Radziejowej to inwestycja ślimaka. Gotowa była już 1 grudnia, kiedy pierwszy raz nielegalnie na nią wszedłem. Po pięciu miesiącach od ukończenia wejście nadal jest nielegalne i pewnie tak już zostanie. Przychodzący na szczyt turyści czytają ostrzeżenia i albo zawracają, albo po prostu wchodzą na wieżę, bo zabezpieczenia z desek, drutu i taśmy dawno już wyłamano. Wczoraj spędziłem na niej kilka godzin. W tym czasie weszło na górę z pięćdziesiąt osób. Zawróciło z pięć. Ci, którzy weszli, zachowywali się dość nerwowo i mówili szeptem, jak w kościele.