Łyżka (Wyszka / Wyska / Łyska), Stare Zamczysko i Stożek - Góra Mocy
Jak sądzą nasi włościanie (w okolicy dużo nowych domów z zaparkowanymi na podjazdach quadami, jeepami i teslami) góra Łyżka nazwę swą zawdzięcza srebrnej łyżce, którą na szczycie zgubiła św. Kunegunda chroniąca się tu przed Tatarami psubratami. W szczelinach skalnych, do których nikt dotąd nie wszedł ze względu na "zepsute powietrze" ukryła też inne klasztorne skarby. To kolejna legenda o Kindze, która przed Tatarami uciekała prawie w tyle miejsc, ile w czasie powrotu spod Wiednia odwiedził Sobieski. Tyle, że ten po drodze głównie odpoczywał pod lipami i cudów jak Kunegunda nie czynił.
Na szczycie Łyżki żadnych śladów pobytu bogatych klarysek już nie ma. Są tablice informacyjne, nowa ławka św. Kingi i obowiązkowy krzyż. Dużo ciekawszym miejscem jest wysunięty na wschód płaskowyż Stary Zamek. Choć i tu próżno by szukać pozostałości jakiejś budowli obronnej, włościanie poskładali z płaskich kamieni kilka konstrukcji menhiropodobnych. Kamienny wał, który znajduje się tylko po jednej stronie płaskowyżu domorośli archeolodzy uznają za część konstrukcji obronnej lub kultowej. Mnie przypomina on "Zaołtarz" w rezerwacie Baniska, który jest, jak gdzieś wyczytałem, osuwiskiem insekwentnym. Dlaczego jest tylko z jednej strony płaskowyżu łatwo wyjaśnić - tylko ta strona jest stroma i skalista.
Nieco poniżej Starego Zamczyska znajduje się stożkowate kamienne wzgórze, na którym również widać działalność współczesnych wyznawców misteriów Eleuzyjskich. Znać to to po świeżo ułożonych kamieniach, co łatwo stwierdzić, gdyż nie są one omszone. Poza tym naukowcy badający w tym roku to miejsce, sprejem zaznaczyli zarys domniemanego stanowiska megalitycznego (link). Stożek ten nie ma nazwy, roboczo więc nazwałem go Górą Mocy, bo zapewnia odwiedzającym powodzenie w biznesie, co widać na położonych poniżej polanach zabudowanych nowoczesnymi willami. Wkrótce kolejne przesilenie zimowe, więc polecam wycieczkę na Stożek - Górę Mocy. Zaznaczyłem ją na mapy.com. A ci, co na góry nie chodzą, a marzą o zakupie jeepa rubicona, niech wybiorą się do najbliższej kolektury lotto albo skończą studia medyczne.
PS w podsumowaniu demitologizacji. Jak pewnie stali obserwatorzy bloga zauważyli, ostatnio penetruję głównie Beskid Wyspowy. Choć nie przepadam za tymi stromymi i zalesionymi pagorkami, mają one dla mnie jedną zaletę - są blisko. Gdy dzień będzie dłuższy, chętnie wybrałbym się na Słowację, gdzie mam do zdobycia kilka konkretnych pagorków z Korony Karpat. Beskid Wyspowy jest bezpieczny. Jak dotąd spotkałem jedynie liczne sarny i jednego wilka, który krótko szczeknął i zwiał do lasu. Na góry sławiackie obawiam się jednak chodzić sam. Gdyby bowiem mieć choć jednego towarzysza, szanse, że zostanie się pożartym przez niedźwiedzia spadają od razu do 50 procent.
 |
| Szczyt Łyżki (Wyszki) z ławką św. Kingi |
 |
| Płaskowyż Starego Zamku |
 |
| Konstrukcje kultowe |
 |
| Tablica, która wszystko objaśnia |
 |
| W pobliżu tablicy szczeliny z zepsutym powietrzem |
 |
Fragment osuwiska albo jak kto woli kamienny wał kultowy |
 |
| Stożek - Góra Mocy |
 |
| Góra Mocy |
 |
| Domniemany megalit |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz