poniedziałek, 28 lipca 2025

 Już prawie nic


 

niedziela, 27 lipca 2025

 Gdzie dwóch się bije, tam jeden gej.


 

sobota, 26 lipca 2025

 Z Kordowca na północ

Panorama opisana, ale zapewne nieprecyzyjnie. Mam wątpliwości, więc wszelkie uwagi mile widziane. 




 link do dużej

piątek, 25 lipca 2025

PS na tłusty piątek

 Mapa i terytorium
 Gotowałem właśnie te grzyby, gdy zelektryzował mnie ostry dźwięk dzwonka. Wyszedłem, pod drzwiami stał chłop. Na plecach szkolny plecaczek, w ręku papierowa mapa. Zapytał mnie, jak dość na Niemcową, bo wyszedł z Rytra, cały czas szedł czerwonym szlakiem, ale chyba gdzieś się zgubił. Poradziłem mu,żeby wyszedł na szlak, skręcił w lewo i kierując się czerwonymi znakami, dotrze tam po godzinie. Po drodze minie niewielki domek z grillem, ruinę stajni, a chwilę za nią czeka go ostre podejście.
Na to chłop, że on już tą stromizną schodził, ruinę i grilla minął. 
Stwierdziłem więc, że wobec tego albo nie wychodził z Rytra, albo był już na Niemcowej i zawrócił. Mogło też tak być, że nie szedł czerwonym szlakiem. 
Na to chłop (znowu na to), że na pewno szedł czerwonym szlakiem z Rytra i na pewno nie zawrócił.
Przypomniała mi się wtedy anegdota o babce, która nie umiała czytać, ale w kościele zawsze śpiewała z otwartej książeczki. Kiedy ktoś raz zwrócił jej uwagę, że czyta do góry nogami, babka odpowiedziała, że na pewno książeczkę odwróciły jej w chałupie wnuki. Żeby jednak jakoś chłopu pomóc, przyniosłem telefon, odpaliłem mapy.com i krok po kroku pokazałem mu przebieg czerwonego szlaku od Rytra do Niemcowej. To jednak bidoka nie przekonało i nadal uparcie twierdził swoje. 
Powiedziałem mu więc, że wpatrując się w mapę, pomylił ją z terytorium i teraz najlepiej będzie dla niego, jeśli pójdzie w diabły.
Obraził się i poszedł. Czy w diabły, czy w cholerę, nie wiem. Grzyby kipiały, więc pobiegłem do kuchni.

 


 Tłuste czwartki z biskupem chełmskim

 
 Setki razy jechałem drogą z Gorlic na Nowy Sącz i w okolicach Grybowa zerkałem na imponujący masyw Chełmu. Przypuszczam, że byłem już kiedyś na nim, gdy w latach osiemdziesiątych z moim przyjacielem Jackiem przeszliśmy GSB z Ustrzyk do Wysowej, skąd skręciliśmy na Grybów.
Pamiętam tylko, że namiotowaliśmy pod żelaznym mostem w Grybowie, a Cyganie kotlarze, którzy zajechali tam na odpoczynek w drodze, zaprosili nas do ogniska. Chełmu jednak sobie nie przypominam. Stąd, zamiast zdobywać odległe szczyty Korony Karpat, wyskoczyłem na Chełm. Wybrałem drogę z Wawrzki, bo z Grybowa da się dość daleko podjechać i szybko wejść na szczyt, ale nie przechodzi się całego cielska tego osobliwego wieloryba. Udało mi się zaparkować na poboczu drogi nieco powyżej wejścia niebieskiego szlaku w las. Pierwsze pół kilometra jest, jak mawiają Sławiacy, namáhave. Ostre podejście wąską drogą wkrótce się jednak kończy i dalej spaceruje się szeroką leśną granią, podziwiając spore okazy buków i jaworów. Las jest naturalny, idąc płoszyłem kosy, które zajadały owoce cześni uznawanej przez ortodoksyjnych leśników za chwast. Sam szczyt jest zalesiony i widoków nie ma żadnych, ale rekompensuje to osobliwa infrastruktura. Jest spory krzyż drewniany. Do krzyża przymocowano wkrętami zielonego biskupa. Biskup ma twarz ciemnoniebieską, a to skutek tego, że  wlazły mu pod sukienkę jakieś kotki, których ślady można dojrzeć powyżej stóp. Są też święte obrazki, krzyż Żołmierzy Wyklętych, lecz biskup przebija wszystko. 
Dla zielono - niebieskiego biskupa warto wleźć na Chełm!

Trochę mało mi było, więc wracając w stronę Szonca, wymyśliłem jeszcze jeden pagorek, Rosochatkę. Znów udało mi się podjechać prawie do granicy lasu i za zgodą gospodarzy zaparkować samochód na skraju podwórka. Ruszyłem prędko, a potem prędkość jeszcze wzmogłem, bo dopadły mnie jakieś agresywne owady. Ciepło było, 28 stopni, pot lał się ze mnie do butów, więc byłem kąskiem atrakcyjnym. Szedłem, opędzałem się, tłukłem po rękach i nawet nie wiem kiedy dotarłem na szczyt. Ciekawe, że nie ma na Rosochatce znaku wysokości. Jest za to żelazny krzyż i murszejąca wiata z dziesiątkami obrazów przytarganych przez lokalsów  przy okazji burzenia chałupy babki.  Mamy więc Jezusa na łodzi, Jezusa spoglądającego na miasto, Jezusa z brodą, bez brody i kila wersji Maryi. Są też papieże, ale obecnego jeszcze nie dostarczono. Jest co podziwiać. Niestety, do świętej wiaty strach wchodzić, bo podłoga się ugina, a tuż przed stołem ofiarnym, wyznawcy Baala rozpalili ognisko. Część podłogi spłonęła i do tej piekielnej dziury, skąd nie ma powrotu, wpadają jawnogrzesznicy. 

Mnie dziurę udało się ominąć, szczęśliwie wróciłem do auta, a ścięgno naciągnąłem sobie dopiero  w Bryjowie, gdziem połową stopy nadepnął na krawężnik pod sklepem. 







 

 

czwartek, 24 lipca 2025

 Panoptikon Michela Foucaulta

Jeleń (któż z nas nim nie jest) czuje, że ktoś stoi w oknie i obserwuje go przez lornetkę. Nie uważa tego za zagrożenie, bo okno jest daleko. Jednocześnie nie ma pojęcia, że tuż za jego zadkiem czai się zimne oko kamery. Obraz przez nią zarejestrowany zostanie umieszczony w Internecie, a myśliwy, który ten film obejrzy, wkrótce przyrządzi  z ostrożnego jelenia zupę gulaszową. 


 

 

środa, 23 lipca 2025

 Czarny Łabędź Nassima Taleba 

Parę lat temu kupiłem kilka budek lęgowych dla sikor i nietoperzy. Sikory zasiedlają budki każdej wiosny, a nietoperze wybierają prócz budek każdą dostępną szparę w ścianach domu. Wczoraj, gdy usuwałem pajęczyny, wypłoszyłem ze szczeliny między rynną i wiatrownicą cztery podkowce. Oprócz budek przemysłowych zawiesiłem na ścianach własnoręcznie sklecone otwarte budki dla kosów. Niestety, ptaki te wybierają zawsze gęste jodły lub żywopłot i budki kilka sezonów wisiały bezużytecznie. Ubiegłego roku zdjąłem nawet dwie, gdyż przeszkadzały mi w montażu podbitki dachowej. Pisałem kiedyś o wylęgu agresywnych pliszek, które opuściły już terytorium, ale od kilku dni obserwuję kolejną parę, która nieustannie żeruje na oczyszczalni ścieków, gdzie nie wyrosła jeszcze trawa i łatwo tym ptakom chwytać owady. Jakież jednak było moje zdziwienie, gdy zauważyłem, że pliszki co chwila zalatują do ściany domu. Okazuje się, że zasiedliły jedna budkę i karmią plisie bombelki. Rodziców łatwo sfotografować, gdy łowią owady na ziemi, ale do budki zalatują ostrożnie, wyłącznie gdy nie ma świadków. Żeby zrobić zdjęcie, musiałem ukryć się w gałęziach odległego orzecha. 
Po nocnej burzy powietrze stało się przejrzyste, więc zamieszczam ponownie zbliżenie Kobylnicy - dla Tomasza. Dla Adama zaś mam kolejne casy. Tym razem w szeregu, jak kasy w markecie.  Leciały nisko z zachodu na wschód, zapewne ze świeżą dostawą bombek dla przyjaciół.
 Zajączek nadal pasie się pod domem, ale że jest wilgotno, nieustannie atakują bidoka chmary owadów. Skacze więc, otrząsa się, drapie po uszach albo nawet tarza się na grzbiecie i robi salta. Zabawny to spektakl, jednak trochę mu współczuję, bo i mnie owady nie oszczędzają. 
Choć pliszki ozdabiają mi samochód i ścianę, nie przeganiam ich, bo te dzielne ptaszki cały dzień pracują nad zmniejszeniem populacji owadów. Szkoda tylko, że nie żywią się szerszeniami, które wyjątkowo obrodziły tego lata.






wtorek, 22 lipca 2025

 Nocna burza


 

niedziela, 20 lipca 2025

 Na pewnego filmowca

Aż do znudzenia
Kręcił jelenia


 







sobota, 19 lipca 2025

 Kandydat

Wakacje w pełni, toteż mimo deszczowej aury nie brakuje klientów w Barze pod Cześnią. Przychodzą samotne matki z dziećmi, dobrze rokujący ubodzy studenci i przystojni młodzi mężczyźni. Wszyscy konsumują we względnej zgodzie, dopóki miejsca przy żłobie nie zajmie kandydat na prezydenta rykowiska.

PS Zajączek, który nadal żeruje w pobliżu domu, zaczął przyprowadzać starszego kumpla. Trudno ich razem sfotografować, bo starszy ucieka zaraz, jakby był pod wpływem środków oburzających. Obawiam się, że ten niewiadomego pochodzenia kumpel może namówić zajączka na jakieś szkodliwe zioło.


 

 


 


piątek, 18 lipca 2025

Nič še ty neboj, moja milá Mariška, jak vidziš, ta ja furt s fľašečku. Tvoj Gusti. 

Takie słowa pocieszenia na odwrocie fotografii przesłanej żonie napisał jej mąż  Gustáv (Gusti) Popovič z Wyżnego Sławkowa  na Górnych Węgrzech (obecnie Słowacja), który 20 września 1932 pozował z innym dziesięcioma robotnikami na belce zawieszonej 259 m nad poziomem nowojorskiej ulicy. Ponieważ Gusti trzymał się flaszeczki, przeżył niebezpieczną robotę przy budowie wieżowca Comcast Building, najwyższego w kompleksie Rockefeller Center i szczęśliwie powrócił do rodzinnej wsi, by zająć się wypalaniem wapna. Technikę wypału wapiennych skał dolomitowych poznał zapewne pracując na nowojorskich budowach. 
Można przypuszczać, że była to prywatna manufaktura Popoviča. Mieszkańcy Sławkowa i okolic, którzy potrzebowali wapna, przywozili do niego kruszone skały dolomitowe, a on topił je w prymitywnym piecu opalanym drewnem. Gusti Popovič rocznik 1880 zginął pod koniec wojny w 1945 na własnym podwórku uderzony odłamkiem po wybuchu bomby.

PS (bo musi być jakieś PS) Będąc białym niewolnikiem budowlanym w Nowym Jorku słyszałem, że drapacze chmur budowali Indianie Nawaho, którzy jakoby nie znają lęku wysokości. Ta fotografia definitywnie burzy ten mit. Ani jeden widoczny na zdjęciu chłop galicyjsko - węgierski nie pozuje w pióropuszu, a lęk wysokości skutecznie zwalcza pudełko z darmowym lunchem lub, jak w przypadku Gustáva, fľašečka.

Dół po piecu i tablica informacyjna znajdują się w pobliżu kamieniołomu w Wyżnym Sławkowie. Nie było tego miejsca na mapach.com, więc zasugerowałem uzupełnienie. Zostało już uwzględnione, punkt jest naniesiony na mapę.


Gusti

Informačná tabuľa

Ruiny pieca

czwartek, 17 lipca 2025

 A po nocy przychodzi dzień, a po burzy Smrekovica, najwyższy szczyt Braniska (po raz drugi)

Byłem tam przed dwoma laty, ale to jeszcze nie powód, by nie zmierzyć tej samej trasy przy pomocy chytrego zegarka. Poprzednio zdjęcia były lepsze link, bo widoczność dopisała. Wczoraj, po licznych burzach, ulewach i zamgleniach było prawie jak w tropikach. Na szczycie oczywiście jetboilowalismy, oyakata japońska wołowina (ja) i oyakata japoński klasyczny (córka). Tam też spotkaliśmy jedynego turystę, Słowaka, który dziwił się, że na każdej słowackiej górze jest pełno Polaków. Wytłumaczyłem mu, że nas jest dużo, a gór mamy mało i gdzieś się musimy zmieścić.


 

Chytré hodinky:

Dystans 14,30 km
Czas trwania 05.10.38
Śr. tempo 21'43" km
Kroki 20 583
Różnica wysokości 886,0 m
Zejście łącznie 908,0 m

Tempo było niewielkie ze względu na śliskie skały na odcinku 3 - 5.

Film z burzowej nocy:  


 
trasa 

Panorama słabo opisana z Zielonej Skały
link do większej


środa, 16 lipca 2025

 Wczesne śniadania popija się oranżadą wschodzącego słońca.

PS Wczoraj podano, że jeden Polak wrócił na Ziemię. A co z pozostałymi?


 

wtorek, 15 lipca 2025

 Cerkiew Opieki matki Bożej w Komańczy

Zamiast kolejnego szczytu z Korony Karpat. Miał być  Vysoký grúň (Wysoki Groń), najwyższy szczyt pasma Laborecká vrchovina, na który zamierzałem wejść z Zubeńska, a po zejściu namiotować przy ruinach cerkwi. Kiedy dojechałem do Smolnika, okazało się, że asfaltowa droga do Zubeńska jest niestety prywatną drogą Lasów Państwowych i na miejsce można dojechać tylko będąc członkiem. Zawróciłem. W drodze powrotnej żałowałem trochę, bo mimo upału mogłem asfaltować na piechotę kilka kilometrów tą nieszczęsną drogą i wleźć na Wysoki Groń. Może kiedyś...

PS 1 W babińcu cerkwi jest kramik z różnościami religijnymi. Nic niestety nie kupiłem, bo polakierowany obrazek przyklejony na płytce wiórowej, który udaje ikonę, kosztuje ponad 100 zł. Takie dzieła sztuki nabywam namiętnie w Rumunii w cenie dziesięciokrotnie niższej.
 A jeśli o Rumunii mowa: Cerkiew w Komańczy pierwotnie należała do grekokatolików, ale w 1963 komuniści oddali ją prawosławnym. Było to zgodne z polityką demoludów, bo jeśli już jakaś religia miała być, to niechby to było rosyjskie prawosławie. Księża greckokatoliccy w Polsce i tak mieli szczęście, bo w Rumunii po delegalizacji kościoła greckokatolickiego pozamykano ich w więzieniach i w większości wymordowano. Miało to i dobre strony, bo przybyło rumuńskiemu kościołowi unickiemu świętych męczenników. Otilia Bălaș w książce  Sfinţii noştri (Nasi święci), którą kiedyś kupiłem w rumuńskiej cerkwi za 10 lei, podaje szczegółowe biografie siedmiu współczesnych męczenników (Valeriu Traian Frentiu, Vasile Aftenie, Ioan Suciu, Tit Liviu Chinezu, Ioan Balan, Alexandru Rusu si Iuliu Hossu). W 1930 roku w Rumunii było 13,108,227 wyznawców prawosławia, czyli 72.59% ogółu, grekokatolików 1,427,391, tj. 7.90%. W 1992 tuż po upadku reżimu komunistycznego było 19,802,389 (86.81%) prawosławnych i zaledwie 223,327 (0.98%) grekokatolików.
 

Z Bieszczadów wraca się z duszą na ramieniu wśród stad oszalałych motocyklistów, którzy prowadzą swoje ogromne maszyny jedną, prawą ręką, bo lewą ciągle muszą pozdrawiać jadących z naprzeciwka. Transplantolodzy lubią to!

PS 2 Romantycznym miłośnikom Beskidu Niskiego i Bieszczadów radzę zajrzeć na cmentarz za cerkwią. Są nadal tacy, który większym niż wy sentymentem darzą te góry.  Oni mają historię, a wy serki kozie i budy z  proziakami. 



 Zdjęcia do  PS 2:

 




 

 

poniedziałek, 14 lipca 2025

Jawornik, najwyższy szczyt Pogórza Bukowskiego (Korona Karpat)

Start i finał Wola Sękowa Roztoki - bez znaków (i bez sensu)

  Chytré hodinky:

Dystans 6. 01 km
Czas trwania 01:25:26
Śr. tempo 14'13 km
Kroki 7650
Różnica wysokości 304,4 m
Zejście łącznie 337,7 m

Niby łatwo na mapie, ale sporo błądziłem w chaszczach. Droga leśna całkowicie zarośnięta, z głębokimi koleinami, w których czają się żaby i inne potwory . Wyżej kąsają pokrzywy, a z ramion trzeba co jakiś czas zrzucać wygłodniałe kleszcze. Potoczki na dole, które trzeba przebyć wpław  to pikuś w porównaniu z wybujałą florą pod Jawornikiem. Szczyt jest nieoznakowany; namierzyć go można jedynie korzystając z nawigacji mapy.com. Parking (składnica drewna?) w Roztokach, skąd wyruszyłem, może pomieścić kilkaset aut albo jeden średniej wielkości boeing.
Gdyby ktoś się na ten interesujący inaczej pagorek wybierał, niech idzie bezśnieżną zimą albo suchą późną jesienią. W deszczowe lato obowiązuje kombinezon OP1.

Mapa optymistyczna

 
Lotnisko w Roztokach

Szczyt z widokiem na brzozę

 

 

niedziela, 13 lipca 2025

 Tańczący z zającami

Zajączek majowy przychodzi zawsze rano i wieczorem pod dom, by skubać trawki. Kwiatuszków nie zjada, obwąchuje je, smakuje i wyszukuje inne przysmaki, najczęściej listki koniczyny i mniszka. Kiedy wychodzę zawiesić na cześni fotopułapkę, zwija się w kulkę albo rozpłaszcza na ziemi i udaje niewidzialnego. Pewnie też zamyka powieki albo zasłania łapkami oczy, by udawać, że go nie ma. Jak dziecko. 
Dorosłe zające nie podchodzą do okien, widuję je najczęściej na polnych drogach. Są ostrożne, żerują w pozycji leżącej. Często stają (w) słupka, sprawdzając, czy nic im nie grozi. Cieszę się, że przybywa zajęcy w górach. Wygnane z dolin monokulturą, polowaniami i sztucznymi nawozami, znalazły tu azyl.
 Kiedyś wszyscy pójdziemy na góry.



sobota, 12 lipca 2025

 Jak podejść zająca, film instruktażowy

W odpowiedzi na liczne zapytania widzów, którzy zające widują jedynie w formie pasztetu, a pragną zbliżenia z żywym osobnikiem tego gatunku, zamieszczam poniżej film instruktażowy "Jak podejść zająca". 


 

piątek, 11 lipca 2025

 Nocne anomalie

" Petronila zdała raport z sytuacji pewnemu starszemu mężczyźnie o zadziwiająco młodzieńczej twarzy, znanemu pod pseudonimem Ticzer, który uczył języka angielskiego i innych tego rodzaju anomalii".

Godzina późna, ale nie ma złej godziny, by dokończyć nową książkę. Powieść  „Pan Prezydent” Miguela Ángela Asturiasa napisana w 1946 ukazała się wreszcie w Polsce w znakomitym przekładzie Kacpra Szpyrki. Sądzę, że jest to książka roku, której w żaden sposób nie zagrozi powódź wyssanych z małego palca u nogi osobliwych historyjek masowo produkowanych przez krajowych grafomanów; powiastek tuż po wydaniu trafiających do olbrzymich koszy w hipermarketach, cmentarzy książek, których nie czyta nikt. Powieść Asturiasa czyta się wielekroć, za każdym razem z intensywniej. Z zachwytem, odrazą, przerażeniem i rzadkim promykiem uśmiechu. Próbowałem wynotować z książki najlepsze fragmenty, ale wysiłki spełzły na niczym. Musiałbym przepisać do zeszytu całą powieść.


 

czwartek, 10 lipca 2025

 W gotowości

Zając jest pochodzenia azjatyckiego, pustynnego i dlatego jest bardzo wrażliwy na wilgoć i deszcz, w szczególności w pierwszych tygodniach życia. Wtedy to ginie najwięcej sztuk, nieraz całe mioty. 
Stanisław Godlewski

Ten młody zajączek żeruje nawet w czasie ulewy, ale w przerwach obiadowych chowa się pod stertę desek przykrytych onduliną. Mimo to, w związku ze spodziewanym zagrożeniem życia zająca, zwołałem jednoosobowy sztab kryzysowy. 




 

środa, 9 lipca 2025

 Apetyt na cześnie

Nie mogłem się zdecydować, więc ujęć kilka.





 

poniedziałek, 7 lipca 2025

 Ruiny zamku Golesz albo archeologia obywatelska

Niech żyje wołowina i lud pracujący! 
Major Farfán [Miguel Ángel Asturias El señor Presidente]

Niezwykłą karierę wśród ludu pracującego miast i wsi robi ostatnio przymiotnik "obywatelski". W kraju rządzi Koalicja Obywatelska, kandydat na prezydenta był obywatelski, granic strzegą patrole obywatelskie, a zatrzymań pijanych kierowców i trzeźwych pedofilów dokonują czujne szwadrony obywatelskie. 

Ruiny zamku Golesz, które zwiedziłem w drodze, zostały w 2009 roku spenetrowane przez obywatelskich archeologów. Zamieszanie związane z tą archeologią obywatelską opisuje Wikipedia, więc nie będę tu kopiował i wklejał, bo jeśli jakiś czytający ten wpis obywatel się zainteresuje, to se poczyta. 

Same ruiny nie są atrakcyjne, ale skałki otaczające wzgórze Golesz już tak. Od skromnego parkingu na końcu drogi warto wejść na Golesz ścieżką znakowaną czerwono - białym kwadratem. Można też iść na skróty, ale wtedy przegapi się atrakcyjne wychodnie piaskowca. Polecam. 

PS Proszę nie szukać zaznaczonego na mapach.com cmentarza położonego w pobliżu parkingu. To nie cmentarz, ale pasieka, a pszczoły są całkiem żywe! Postaram się ten błąd skorygować. Obywatelsko.








 

czwartek, 3 lipca 2025

 Widokowo

Schronisko na Prehybie zmieniło ubiegłego roku dzierżawcę. Za każdym razem, gdy je odwiedzam widzę zmiany. Tym razem zajrzałem do kuchni turystycznej, by nabrać wody do jetboila. Elegancko tam, hotelowo raczej niż turystycznie. Na zdjęciu nowa wiata widokowa. Też elegancka. 



środa, 2 lipca 2025

 Panoramka ze Złomistego Wierchu

Bez opisu, bo widoczność taka se.


 

wtorek, 1 lipca 2025

Niektóre szczyty zdobywa się dopiero na starość

Mała Radziejowa

Wielka Przehyba


Wielki Rogacz