poniedziałek, 16 września 2024

Dzika Galicja

W okienku widać światełko. Czytam Galicję Normana Daviesa już drugi raz, bo to książka ogromna i ogromnie ciekawa. A na polanie pod cześnią dzikusy pożerają zanętę, którą przygotowałem dla osłabionych rykowiskiem jeleni. Te przychodzą, ale później, gdy w stołówce już pustki. Na noc zamykam okno, bo jeśli tego nie zrobię, jelenie śpiewy budzą mnie co kilka godzin. Szkoda, że do tej pory nie udało mi się nagrać rykowiska i buczenia byków, ale żeby tego dokonać, należałoby wpierw wyeliminować tę żarłoczną watahę dzików.

PS Filmiki zostały nakręcone 9 września, a publikuję je 16. Wielcy Inwigilatorzy, którzy chcieliby wszystko o wszystkich wiedzieć, nigdy się nie zorientują, gdzie aktualnie czytam Galicję.






niedziela, 15 września 2024

 Bajka "Lis i kozieł", wersja karpacka



sobota, 14 września 2024

 ASF-y

Te świnie mnie wkurzają. Wpadną do stołówki i zeżrą wszystko w piętnaście minut. Lisy, które zjawiły się chwilę później, musiały obejść się smakiem. Szlachetne jelenie nawet nie zajrzały.





piątek, 13 września 2024

 Staruszek

Tak mi się przynajmniej wydaje, bo jak pisze Godlewski u starych byków "poroże zaczyna słabnąć. Stopniowo i masa wieńca (ciężar) przesuwa się w dół, a tyka staje się gładka, coraz mniej uperlona (...), w koronie zmniejsza się liczba odnóg, w miejsce korony pojawia się widlica albo ostry i długi grot".

Widać zresztą, że gość jest ociężały i czegoś się boi, zapewne "króla rykowiska", od którego porządnie oberwał, bo wygląda na zakrwawionego. To moje przypuszczenia, gdyż równie dobrze może to być selekcyjny dziesiatak, który wytarzał się w błocie. Na nocnych zdjęciach koloru niestety nie widać.

 






czwartek, 12 września 2024

 Szpiczak, pierwsze poroże

Poroże zrzuca w końcu kwietnia lub na początku maja. Trudno je znaleźć, bo trawa na polanach jest już wysoka. Mnie się jeszcze nie udało.




środa, 11 września 2024

 Niepotrzebnie martwiłem się, że ubyło warchlaków. Są wszystkie.



wtorek, 10 września 2024

 Mów mi Ludwika

Piesia to panienka, która najbardziej lubi kiełbaskę z grilla. Na drugie ma Ludwika.




 

 


poniedziałek, 9 września 2024

 Litmanova z Kordowca przez Eliaszówkę tam i nazad

Na górę Żwir, gdzie objawiła się Matka Boska chodziłem już kilka razy w różnym czasie, w różnych celach i w rożnym towarzystwie. Wczoraj pomknąłem tam sam, żeby sprawdzić, czy mam jeszcze kondycję do gór, a przy okazji odwiedzić Eliášovkę (1025), najwyższy  szczyt słowackiego pasma Ľubovnianska vrchovina. Kondycja dopisuje, bo mimo upału zdążyłem oblecieć w osiem godzin, w dodatku z dłuższą przerwą na jetboilowy obiad japoński Oyakata. Power na trasie powrotnej zyskuje się dzięki wodzie ze źródła św. Jana Chrzciciela zaprawionej pastylkami active energy complex. Wody ze źródła wziąłem więcej, bo pomaga na ból głowy, gdyż jak wiadomo Jana Chrzciciela głowa co prawda raz bolała, ale tak krótko, że nawet nie zdążył się zorientować. 

Plan

O świcie na Niemcowej

Eliaszówka

Hora Zvir

Na mszę

Do spowiedzi kolejka ponad 100 grzeszników

niedziela, 8 września 2024

 Król rykowiska, który przeganiał nie tylko młodszego konkurenta, ale nawet bogu ducha winnego liska, wkrótce zajął się dziewczynkami. Młody o panienkach może sobie na razie tylko pomarzyć, ale ponieważ nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, mógł wreszcie spokojnie żerować i porządnie sobie pojadł. Dobre i to, a może nawet lepsze.


 




sobota, 7 września 2024

 W dudę

67 filmików i prawie wyczerpane baterie. To rezultat jednej tylko filmowej nocy. Zwierzęta: chmara jeleni, wataha dzików oraz oczywiście niezawodne lisy.



piątek, 6 września 2024

 I co niby zrobisz, kiedy silniejszy zajmie twoje miejsce w stołówce?



czwartek, 5 września 2024

 Wiadro owoców

Wczoraj coś bredziłem o jeleniach głęboko ukrytych w chłodnych dolinach.







środa, 4 września 2024

 Na skraju lasu bez zmian

Gruszki i jabłka zjada tylko lis. Jest bardzo płochliwy i ucieka, gdy tylko uruchomi się kamera. Jeleniowate obserwowałem wczoraj w głębokiej dolinie, gdzie mają cień i dostęp do wody. Na razie więc nie pojawią się na rozgrzanej polanie. Rykowiska jeszcze nie słychać. Wysokie temperatury nie ustępują nawet nocą, toteż w dolinie Popradu nie tworzą się poranne mgły. Nie będzie zatem zdjęć zamglonych krajobrazów z wrześniowej serii "Urodziny Mgiełki". Może to i dobrze? Ruch "turystyczny" zamarł zupełnie. Bombelki wróciły do szkół, madki do galerii, ojcowie na robotach przymusowych w Niemczech. Można się wieczorami nasłuchać ciszy, gdyż nawet wiatru nie ma od tygodnia. Trzeba się tylko szczelnie opatulić, bo strzyżaki sarnie nie przepuszczą odsłoniętej skórze. Wczoraj zagrzmiało kilka razy, ale nie spadła nawet jedna kropla deszczu. Znawcy klimatu twierdzą, że przesunęły się pory roku, więc jesienne ochłodzenie przyjdzie pewnie w listopadzie. Zastanawiam się, czy nie wymrą salamandry, które lubią dłuższe pory deszczowe. Tego roku wyszły z nor tylko raz wczesną wiosną i tyle je widziałem. Dla ptaków wystawiam miskę z wodą, podlatują na szybką kąpiel. W nocy jakiś większy zwierz miskę przewraca i rano trzeba uzupełnić wodę. Ze względu na pogodę nie wyruszam na razie w Koronę Karpat. Nie ma sensu mordować się, pocić, dźwigać hektolitry wody, by wreszcie w połowie zjedzonym przez owady wyjść na szczyt i obserwować gorące zamglenie, które ogranicza widzialność do kilku kilometrów. W sobotę pomogłem młodym ludziom naprawić dętkę w elektrycznym terenowym motocyklu SurRon i się tym szatanem przejechałem. Gdyby mnie było stać, to bym se taki pojazd kupił, bez mordęgi wjeżdżał na szczyty z ciężkim sprzętem fotograficznym, wiosną zbierał na polanach poroże no i złagodził kryzys wieku starczego.



poniedziałek, 2 września 2024

 Ciekawsze zwierzęta

są w lesie, ale boją się świecących czerwono diod fotopułapki. Jeden tylko stały klient już się przyzwyczaił i jak zwykle wynosi zanętę.




niedziela, 1 września 2024

Jackowa Pościel. Dolina Pamięci. 20 lat po

Odwiedzając Jacka, coraz częściej żałuję, że na wiosnę, tuż po jego tragicznej śmierci, na drzewie, nad ławeczką, na której zmarł, przybiłem drewnianą tabliczkę. Pewnie od tego zaczęło się zabudowywanie tej uroczej polanki głazami upamiętniającymi tych, co zmarli w górach. Kamolce i ołtarz jeszcze by jakoś uszły, ale ławki, miejsce na ognisko, to już przesada, gdyż całość przypomina amfiteatr z miejscem piknikowym, a nie symboliczny cmentarz. Wiele lat temu chodziłem tam z babcią Nowakową, królową tych gór, która trochę winiła się tragedii, jaka miała tu miejsce, gdyż wracający do Piwnicznej Jacek wyszedł właśnie do niej, ale nie zastał jej w domu. Pamiętam, jak oburzało ją, że miejscowi chłopcy z Polany urządzili tam sobie placyk do gry w siatkówkę. Teraz pewnie by się jej tam podobało, a i kiełbaskę z ogniska chętnie by zjadła. Bo lubiła.
Szkoda, że projektując to miejsce zdano się na żywioł i lokalne widzimisię, a nie wzięto za wzór cudownie kolorowego Tatrzańskiego Cmentarza Symbolicznego (Symbolický cintorín pri Popradskom plese).

PS w nawiązaniu do porannego postu. Kiedy wracałem z Niemcowej, było już po kościele, więc w śmietniku na Poczekaju trwało w najlepsze nowe rykowisko lokalsów. Stada piesków, bombelków, aut i perfumowanych Grażynek. Babce by się podobało i kiełbaskę by zjadła.




 Rykowisko

Koło północy obudził mnie ryk. Jelenie, pomyślałem i wyskoczyłem z łóżka. Jakież był moje rozczarowanie, gdy zamiast walczących byków zobaczyłem na polanie kilka terenówek. To, jak mawiała babka, "modzież z Modowa" wspinała się mechanicznie na poczekajskie grillowisko w celu odbycia rykowiska. W mglisty poranek poszedłem na Poczekaj z nadzieją zastania tam trupów, na których mogły żerować jakieś drapieżniki godne sfotografowania. Znów się zawiodłem, bo w grillowisku i okolicznych krzakach powiększyły się jedynie stosy śmieci. Trupy zwieziono wcześniej.