Zielony polar
Idąc na Koziarz, mijałem wolską rodzinę z dwojgiem bachorków i jednym wyrobem psopodobnym. Kiedy się z nimi zrównałem, tata - ziom, który niósł szkolny różowy plecaczek, wskazując mnie palcem, powiedział do synka - bombelka: - To jest pan strażnik, on tu strażuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz