Karpacki fajter
Zdjęcie mocno archiwalne, bo zestarzał się Wojtuś, ryterski fajter, Słońce Karpat. Już nie makarenuje publicznie i nie karaci przy każdej okazji. Ledwo mu sił starcza na wycieranie rękawem smarków. A bywało inaczej, lepiej bywało, był dynamit!
Następców we wsi nie widać, choroby umysłowe, choć nadal powszechne, są teraz skutecznie leczone albo choć skrzętnie ukrywane przez troskliwych rodziców, a fajterzy wyemigrowali. Biją Murzynów w Ameryce. Jeden taki, z Łomży zresztą, więc mało karpacki, pobił Czarnego na amen.
Chłop jest przy kości, widać dobrze odżywiony salcesonem i kiełbasą polską z delikatesów "Eagle" na Greenpoincie.
Gdybyś go kiedyś Svavku w sklepie spotkał, pozdrów go od starych fajterów karpackich.
Tylko ostrożnie!
Link do pobicia Murzyna
Misiu Pysiu z Long Island/ Lomzy byl dobry. Mam nadzieje ze nie skonczy jako kibic Wisly Krakow. Pozdrawiac to sie go boje.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że nie tak dawno któregoś widziałam oczekującego na przyjazd młodej pary, z jakimś nieśmiertelnym wiechciem w ręku ale bez szczególnie atrakcyjnego odzienia. Folkloryści na wymarciu Gazdo, wszędzie. Mój lokalny Duchawiczny (od "kierowniczko pożycz dychę") parę lat już wącha kwiecie od spodu... Szkoda, taką miał atrakcyjną czapkę całoroczną... :)
OdpowiedzUsuńTen z kwiatkami to Staszek albo Tadzia, jeden z braci Wojtka, którzy bez flaszki nie przepuszczą żadnego orszaku weselnego. Obaj alkoholicy. Wojtek nie pił nigdy, bo miał w głowie słoneczko, które napędza się bez wódki. Niestety, na starość słoneczko wygasa, a wódka skłania jedynie do wczesnego pójścia spać.
Usuń