Zezwierzęcenie
Dwaj dobrze zapowiadający się chłopcy, choć ten z lewej zdaje się trochę mizerny, więc być może jesienią zostanie uznany za selekcyjnego i pójdzie do gazu w piekarniku pana leśniczego.
Pieśń ducha zimy
Nocą 16 kwietnia temperatura niespodziewanie spadła poniżej zera. O świcie, gdy szedłem przez zaszronioną łąkę fotografować pasące się na skraju lasu jelenie ze zdumieniem zauważyłem, że śniegi na północnej ścianie Radziejowej błyszczą w słońcu, las pokryła szadź a dolinę rzeki wypełniają całkiem październikowe mgły. Zrobiłem więc kilka zdjęć i gdy wieczorem czytałem znakomite eseje Olivii Laing, niespodziewanie znalazłem wyjaśnienie, poznając Klausa Nomi, Kosmitę, który, już umierając, zaśpiewał w Monachium arię z Króla Artura Purcella, pieśń ducha zimy obudzonego do życia (link).
Cóżeś ty za moc, która z głębin
Kazała mi powstać powoli, bez chęci
Z łóż, które śnieg wieczysty ziębi?
Nie widzisz, żem sztywny i stary przedziwnie,
Niemocen wytrzymać na bolesnym zimnie,
Ledwo ruszę, ledwo złapię oddech?
Pozwól, znów pozwól śmierci skuć mnie lodem.