Na grani
W wysokich górach najlepiej nosić czerwone stroje. To znacznie ułatwia odszukiwanie ciał.
poniedziałek, 8 lipca 2019
sobota, 6 lipca 2019
piątek, 5 lipca 2019
Pasterz kamzików
Wczoraj po zejściu z Jagnięcego, zasiadłem w zaspie nad Modrym Stawem, by ochłodzić tyłek i liczyć cienie obłoków. Zza pleców dochodził mnie jakiś dźwięk, ale nie oglądałem się, sądząc, że to wiatr czochra trawy. Gdy ktoś przechodził, usłyszałem sceniczny szept:
- Kamzik!
Obejrzałem się. Przed kamzikiem, który żerował tuż za mną, zatrzymali się ojciec z synem. Ojciec zapytał mnie:
- To je wasz?
- Kamzik? Kamzik je moj, priwatny - odpowiedziałem w języku pasterskim ogólnokarpackim.
I zaczęło się fotografowanie.
Gdy ktoś przechodził, kamzik ustępował miejsca, wskakując na półkę powyżej ścieżki. Potem wracał. Kiedy wszyscy już przeszli, spakowałem sprzęt, narwałem trawy i ostrożnie, z wyciągniętą ręką zbliżyłem się do kamzika. Ten jednak zachował resztki honoru dzikiego zwierza tatrzańskiego i uciekł na swoją półkę.
Wczoraj po zejściu z Jagnięcego, zasiadłem w zaspie nad Modrym Stawem, by ochłodzić tyłek i liczyć cienie obłoków. Zza pleców dochodził mnie jakiś dźwięk, ale nie oglądałem się, sądząc, że to wiatr czochra trawy. Gdy ktoś przechodził, usłyszałem sceniczny szept:
- Kamzik!
Obejrzałem się. Przed kamzikiem, który żerował tuż za mną, zatrzymali się ojciec z synem. Ojciec zapytał mnie:
- To je wasz?
- Kamzik? Kamzik je moj, priwatny - odpowiedziałem w języku pasterskim ogólnokarpackim.
I zaczęło się fotografowanie.
Gdy ktoś przechodził, kamzik ustępował miejsca, wskakując na półkę powyżej ścieżki. Potem wracał. Kiedy wszyscy już przeszli, spakowałem sprzęt, narwałem trawy i ostrożnie, z wyciągniętą ręką zbliżyłem się do kamzika. Ten jednak zachował resztki honoru dzikiego zwierza tatrzańskiego i uciekł na swoją półkę.
czwartek, 4 lipca 2019
środa, 3 lipca 2019
wtorek, 2 lipca 2019
poniedziałek, 1 lipca 2019
Zielony kamyczek
Bardzo starzy oglądacze moich zdjęć pamiętają zapewne serię fotografii zatytułowaną "Podróże z zielonym kamyczkiem". Kamyczek, towarzysz moich ekspedycji, gubił się ciągle i odnajdywał na przemian, aż wreszcie przepadł zupełnie. Niespodziewanie, po latach, odnalazł się w nieużywanej samochodowej skrytce. Nie opuścił mnie więc w podróżach, ale uczestniczył w nich dyskretnie. Ucieszyłem się niezmiernie i w nagrodę zabrałem go do Zielonego Stawu, w którym lubi popływać bez zbytniego wyróżniania się.
Bardzo starzy oglądacze moich zdjęć pamiętają zapewne serię fotografii zatytułowaną "Podróże z zielonym kamyczkiem". Kamyczek, towarzysz moich ekspedycji, gubił się ciągle i odnajdywał na przemian, aż wreszcie przepadł zupełnie. Niespodziewanie, po latach, odnalazł się w nieużywanej samochodowej skrytce. Nie opuścił mnie więc w podróżach, ale uczestniczył w nich dyskretnie. Ucieszyłem się niezmiernie i w nagrodę zabrałem go do Zielonego Stawu, w którym lubi popływać bez zbytniego wyróżniania się.
Subskrybuj:
Posty (Atom)