niedziela, 29 czerwca 2025

 Prehyba tam i nazad

Kto spotka na szlaku zakonnicę, będzie miał szczęście. Kto spotka na szlaku cztery zakonnice, będzie wniebowzięty. Trzeba tylko idąc za nimi złapać się za guzik. Mały wysiłek, a korzyść wielka.
Na Prehybę z Kordowca jest niedaleko, tylko 28 km w obie strony, ale chcąc dobić do 30, po powrocie na Kordowiec minąłem chatę i popędziłem jeszcze kilometr w stronę Rytra. Tam i nazad.

 Chytré hodinky:

dystans - 30, 12 km
czas trwania - 07:52:14
średnie tempo - 15'41"/km
średnia kadencja - 85 kroków/min
kroki - 40 151 kroków
różnica wysokości - 1 302,9 m
kalorie łącznie 2 427 kcal
średnia 3,83 km/h
średnia długość kroku - 75 cm
średnie tętno 121 ud./min
zejście łącznie 1 318,6 m
wydajność - 5,0 (nadmierna)



PS Po powrocie zastałem na K. Marka z Ewą i żeśmy dronowali.
 

sobota, 28 czerwca 2025

 Darz bór!

Właśnie przejrzałem kartę fotopułapki. Pusta, ani jednego filmu z tej nocy. Jelenie ukryły się w matecznikach, na polanę nie wyszły. Wcale się im nie dziwię, bo w okolicy rozpoczął się sezon łowiecki link. Też zostanę dziś w chałupie.

piątek, 27 czerwca 2025

 Nuda, nic się nie dzieje


 

czwartek, 26 czerwca 2025

 Nowa lizawka, liście kalafiora i choroby odptaszkowe

Pierwszy filmik zamieszczam jako dowód, że w nocy padał deszcz. Na drugim nowości, lizawka i obierki, które nie zmieściły się w mojej zupie kalafiorowej. 

PS Zamierzałem dziś výlet na Slovensko i przejście ciekawej trasy w górach Čergov, ale zrezygnowałem ze względu na "Upozornenie na výskyt medveďa v katastri obce Kríže", skąd zamierzałem wyruszyć na góry. Zdaje się, że Internet, który ostrzega przed niebezpieczeństwami odbierze nam niedługo wszystkie przyjemności. Wczoraj przeczytałem artykuł babki, którą przeraził kos walczący ze swoim odbiciem w szybie drzwi balkonowych. Babka ta wymieniła przynajmniej dziesięć osobliwych chorób, jakich można nabawić się zmywając ptasie kupy. Po tej lekturze boję się obserwować ptaki żerujące na trawniku. Zapewne od samego patrzenia też można się rozchorować.


 

środa, 25 czerwca 2025

 Nic ciekawego


PS Nową lizawkę umieściłem pod cześnią, ale jeleni nie ma już drugą noc. Nie przychodzą, bo trawy się wykłosiły, łodygi zdrewniały i pewnie jeleniowatym nie smakują.  Mam nadzieję, że jeszcze przyjdą, bo lizawki coraz droższe. Jeśli ich nie będzie, samemu trzeba będzie lizać, bo szkoda, żeby deszcz rozpuścił sól. Upałów na górach nie ma, ale za to pojawiły się chmary natrętnych owadów. Trudno pracować na polu, bo włażą do gęby, nosa, uszu. Oganianie się męczy bardziej niż jakakolwiek robota. Nie wiem, co stało się z trzema sarnami, które ciągle kręciły się w pobliżu domu. Kozioł szczekał wczoraj wieczorem, ale kóz już nie ma. Czyżby zostały skłusowane? Na świeżo skoszonym trawniku żerują całe gromady ptaków. Są drozdy, kosy, zięby, pliszki, sikory i muchołówki. Pojawił się nawet kopciuszek, gazda szałaśny, dawniej pospolity i gniazdujący pod okapem, teraz rzadki. O nowe zdjęcia niełatwo, bo lato nie jest fotogeniczne. 

poniedziałek, 23 czerwca 2025

 Wątpliwe radości

towarzyszą zbieraniu pierwszych grzybów. W trawach na skraju polan w cieniu buków pojawiły się pierwsze prawdziwki. Nazywam je piaskowymi, bo maja kolor piasku, ale ich właściwa nazwa to chyba borowik usiatkowany. W przypadku tych grzybów radość towarzyszy grzybiarzowi tylko w czasie zbierania, gdyż potem okazuje się, że wszystkie okazy które zebrał są robaczywe. W dodatku przeczesując trawy, zebrał też zapewne kilka żarłocznych kleszczy. Na prawdziwe prawdziwki (i radości) trzeba poczekać do wczesnej jesieni.


 Po nocy,

która była wreszcie cicha i wyjątkowo ciepła. Jeszcze zanim się całkiem ściemniło, obserwowałem na polanie dwa piękne byki. Niestety, wkrótce odeszły. Nocą stołówkę odwiedziło tylko dwóch młodzieńców. Może dlatego, że lizawka już prawie wylizana do cna. Kupię dziś nową kostkę soli. Mam nadzieję, że do dużej lizawki przyjdzie wreszcie duże zwierzę, czyli długo oczekiwany nosorożec, którego Marco Polo w Opisaniu świata nazywa jednorożcem.


 


niedziela, 22 czerwca 2025

 Noc bez zwierząt jest nocą straconą

Długi weekend bożocielny, ruch motorowy wzmożony, więc zwierz nie wychodzi z mateczników. Fotopułapka zarejestrowała jedynie jakiegoś nieletniego, który rozjeżdżał polanę quadem. Włościanie nasi działający w szarej strefie w ostatnich latach niezwykle się wzbogacili. Kupują więc bombelkom quady i krosy, żeby nie "siedziały na telefonach i komputerach", bo to niezdrowe. Zapewne mają rację, bo siedząc na telefonie lub komputerze można się przegrzać, napromieniować i zniszczyć sobie sprzęt. A taki quad lub kros to już świeże powietrze, las i przygoda. No i szacunek, bo młodemu włościaninowi, który ryczy rurą drogiego motoru wydaje się, że piesi uskakujący w krzaki bardzo go podziwiają. Jest to też osobliwa forma aborcji, gdyż rodzice niejednego niechcianego bombelka, z którym tylko same problemy, mają często cichą nadzieję, że go z tych gór zwiozą w czarnym worku. I po kłopocie, bo takie duszenie poduszką, bicie, przypalanie papierosami, rzucanie o ścianę, łamanie rączek, nóżek i żeberek, to są czynności męczące i w dodatku zagrożone wysoką karą. Lepiej więc dziecku kupić na pierwszą komunię niedrogi chiński quad. Czytam, że nadleśnictwo krośnieńskie wraz z policją zorganizowało akcję "Quady 25". Kilku małolatów zatrzymano, kilka mandatów wlepiono. Akcja wywołała społeczne oburzenie włościan.

Kiedy wczoraj obcinałem żywopłot, zauważyłem krążącego orła. Byłbym może go sfotografował lepiej niż ostatnio, bo był dość nisko, ale od aparatu dzielił mnie duży dystans, więc nie pobiegłem, gdyż zapewne gdybym już obleciał i przy okazji nie wywinął orła, lotnik byłby już daleko. Wieczorem poszedłem na Poczekaj w nadziei, że sfotografuję zachód słońca za bukiem na grzbiecie Jaworzyny (1068). Pamiętam, że babka wracając ze stajenki w najdłuższy w roku dzień, siadała na krzywej ławeczce i obserwowała, jak daleko zajdzie słońce, żeby mieć o czym opowiadać. Posiedziałem chwilę pod stajenką, na góry popatrzyłem i wróciłem z tym wspomnieniem na Kordowiec, bo drzewa na Poczekaju znacznie już podrosły i widok na Jaworzynę się zamknął. Na zachód nie czekałem jeszcze z innej przyczyny. Z doliny bowiem dolatywały głośne zapowiedzi spikera i rzępolenie góralskich kapel. Zdaje się, że w Piwnicznej na Nakle były jakieś Wiławianki.

PS Pliszka jednak się nie pozbyłem. Przyleciał wczoraj z partnerką i w najlepsze używali sobie publicznie. Zdaje się, że będą kolejne pliszki bombelki i walka samca z samochodowymi lusterkami. 

Poczekaj. Najkrótszy dzień w roku