niedziela, 25 lipca 2021

 Nad wodą



piątek, 23 lipca 2021

Dzień Włóczykija



środa, 21 lipca 2021

 Gdzie są niegdysiejsze śniegi

Dziś zaliczyłem testowy vylet w słowackie Tatry. Krótko:
Granica: Rano na granicy stał samochód milicji słowackiej i błyskał kogutami, ale milicjantów nie było, więc nikt mnie nie kontrolował. Gdy wracałem, samochód nadal błyskał, teraz na moim pasie, więc się za nim zatrzymałem. Na chodniku po drugiej stronie jezdni stała grupka milicjantów płci obojga i o czymś dyskutowała. Jeden z milicjantów pokazał mi gestem, bym jechał dalej. Tak więc nie miałem okazji, by sprawdzić, czy dokument szczepienia i rejestracja na ezdravie były właściwe.
Ceny: Paliwo w Piwnicznej Borownicach 5.75. Parking w Starym Smokowcu 10 euro. Jesienią ubiegłego roku było 6. Wniosek: wyjazd jednoosobowy, nawet bez żadnej konsumpcji jest bardzo drogi.
Warunki turystyczne: Przeszedłem szlak ze Starego Smokowca do Terinki przez Hrebienok i Chatę Zamkovskiego. Od Smokowca do Hrebienoka prawie pusto, bo "turyści" jadą kolejką (cena 11 euro). Od Hrebenioka do Zamkovskiego trudno wyprzedzalne grupy bab, chłopów, Sebów i Dżesik z bombelkami i psami, często noszonymi na rękach. Pod chatą Zamkovskiego tłum konsumentów, zapach oleju frytkopodobnego, a za chatą roboty ziemne. Od Zamkovskiego do Terinki luźniej, ale trzeba przepuszczać lub wyprzedzać grupy rodzinne. Właściwie to szedłem w tempie nosiczów (szerpów). Na 2015 m zimno, wietrznie, szczyty w chmurach, ziomy z pifkiem pochowane za skałami. Zejście miejscami wolniejsze niż wejście, bo cała szerokość chodnika zablokowana przez rodziny z bombelkami i psami. Gdzieniegdzie starsza pani w pozycji leżącej na poboczu przykryta folią termalną, a na Hrebienoku ambulans. Schodząc, przed samym Smokowcem mijałem grupę mężczyzn, którzy idąc, walili wódę z gwinta. Tempo (picia) mieli szybkie. 

Zdjęć kilka z fudżika z obiektywem szerokim. Lufy nie wyciągnąłem z plecaka, nie była potrzebna, bo ani Milenki, ani kamziczka nie było. O Cyganku nawet nie wspomnę.
 

PS Burdel w Bušovcach, gdzie zawsze, wracając z Tatr, miło było zerknąć na opalające się przed nim różnej grubości dziewczyny, przerobili na sklep spożywczy. Świat, który znałem, się kończy.









sobota, 17 lipca 2021

 Którzy odeszli

Fidelek odszedł z Kordowca dawno temu, ale pozostał w pamięci nie tylko mojej. Chata jest pełna tajemniczych energii i zjawisk nadprzyrodzonych, z których największe to prawie całkowicie zniknięcie myszarek leśnych. Zwierz jakiś drapieżny przychodzi nocą, rozkopuje nory, porywa myszy złapane w łapki i razem z nimi unosi w głąb lasu. Burki nadprzyrodzenie liczne jeszcze burkają, ale już w oddali na szczęście, za to ciepło i parno jest nadal.
Ostatnio oddzwaniają do mnie jacyś ludzie, twierdząc, że wybierałem ich numer. A przecież ja do nikogo nieznajomego nie dzwonię. Telefon sam wybiera sobie jakichś burkliwych facetów i do nich wydzwania. Myślę, że to wirus stworzony przez jakiegoś gejowca, bo jeszcze nie zdarzyło się, by oddzwoniła kobieta. Byłem w serwisie, dzwoniłem do operatora, ale nikt nie potrafi mi pomóc. Podejrzewają nawet czyjąś złośliwość.

Być może tych, którzy odeszli. 


PS Serwisowany aparat "oczekuje na części". Ja też. Gdyby ktoś był chętny, we wtorek lub w środę (zależy od pogody) wybieram się na Kralovą Holę. Dla przekroczenia granicy potrzeba mieć paszport covidowy i wypełnić deklarację na https://korona.gov.sk/ehranica/

piątek, 16 lipca 2021

 W trawie II


 link

czwartek, 15 lipca 2021

 Transpłciowość kosmiczna

Dziś o świcie słońce zupełnie przypominało wschodzący nad górami księżyc. Świeciło tylko dla siebie, ziemię zostawiając ciemną i głuchą.


 

środa, 14 lipca 2021

 Lejeniowate

Prosił Swavek o zdjęcia lejeni, ale nie było mnie ostatnio w ich krainie, bom z piłą i sekatorem zwiedzał Podkarpacie. Dziś, kiedy wróciłem, przywitała mnie kózka, która przyszła na lizawkowy deser. Jest upa trzydziestogradusowy, więc much i bąków natrętnych chmary, co widać na zdjęciu.

Kosztorys naprawy Df -a wreszcie nadszedł. Jest, zgodnie z moimi  przewidywaniami, niemały a części będą sprowadzać z zagranicy, więc pewnie trochę to potrwa. Toteż na razie nieśmiertelny fudżik będzie mi towarzyszył w górach wysokich, do których wkrótce, po ochłodzeniu pójdę. Eura dla zapłacenia parkingów kupiłem, paszport covidowy wydrukowałem, ubezpieczenie dla ewentualnego śmigłowca i transportu zwłok opłaciłem. Czas iść ponad chmury, bo lato i lata uciekają.