Galicyanie, pamiątki rabacji
Zaborów, kaplica cmentarna, grób Marianny (Marii) Pikuzińskiej
Galicyanie, pamiątki rabacji
Bochnia, grób Romualda Żurowskiego
Romuald Seweryn Tadeusz Ferdynand Żurowski urodził się 7 II 1814 w Dźwiniaczu Górnym. Już jako siedemnastolatek wziął udział w powstaniu listopadowym, za co został skazany przez Rosjan na śmierć. Powróciwszy do Galicji ożenił się z Józefą Grabowską h. Jastrzębiec. Mieli pięcioro dzieci: Bolesław Stefan Dominik, Paulina Maria Magdalena, Stanisław August Dominik, Bronisława Maria, Kazimierz Wincenty. Żona wniosła w wianie majątek Bóbrka. Bardziej jednak niż gospodarowanie, Żurowskiego zajmowała praca spiskowa. Po spotkaniach z Goslarem stał się głównym ajentem rewolucyjnym urządzającym powstanie, do którego werbował okoliczna szlachtę. 18 lutego przywiózł (prawdopodobnie z Węgier) rozkazy rozpoczęcia ruchu do Cisnej. W Bóbrce zorganizował oddział, a po przybyciu innych, oddał się pod komendę Bułharyna. Po nieudanym ataku na Sanok, aby uniknąć aresztowania, wycofał się z Bułharynem na Węgry. Pod Leskiem doszło do starcia z chłopami ze Stefkowej, którzy wracali z Sanoka. Powstańcy zabili chłopa Mikołaja Łokockiego i jednego ciężko ranili. Tyle fakty, bo zamieszczona w Wikipedii relacja wnuka Romualda ma raczej charakter anegdotyczny. Na Węgrzech Żurowski odbył kampanię pod generałem Józefem Bemem, pracował w biurze Koszuta. Potem ukrywał się na Węgrzech lub, jak chcą niektóre źródła, wrócił w 1848 do Galicji. Ok. 1851 został uwięziony i odstawiony do Lwowa. Zwolniono go następnego roku na podstawie amnestii. Bóbrka została sprzedana już w 1848, gdyż opuszczony przez gospodarza i źle zarządzany majątek znacznie podupadł. W 1863 w Żurowskim znów odezwał się awanturniczy charakter, bo z trzema synami wziął udział w powstaniu styczniowym. Po jego upadku osiedlił się w Bochni, gdzie zmarł 7 IX 1883.
Galicyanie, pamiątki rabacji
Brzezie, grób ks. Szymona Droszcza
Szymon Droszcz (Dróżdż) urodził się w 1799 w Starym Sączu w rodzinie mieszczańskiej. Studiował we Lwowie i Bochni, gdzie przyjął święcenia. Był wikarym w Starym Sączu, administratorem w Bochni, a w 1832 objął probostwo w Brzeziu. Zmarł tamże 7 VI 1865.
Przeżycia rabacyjne: "[W Staniątkach] było zagrożone jego życie, ale swoją postawą ośmielił napastnika i życie ocalił". [ks. A. Nowak, Słownik, s. 160].
Księża jezuici ze Staniątek i wielebny ks. Droszcz "zostali ciężko poturbowani, ale nie zabici". [proboszcz Słupski z Niepołomic, w: S-W, s. 218].
"Ks. proboszcz Wołczyk [!] uciekał do klasztoru staniąteckiego i dostał kilka kijów od chłopów. Wiózł go wówczas mój ś.p. ojciec, jako jego parobek. Ojciec mówił, że proboszcz wyjmował dla chłopów po kilka cwancygierów i dawał chłopom, by go nie bili". [Wspomnienia Jana Szczepanika w: S-W, s. 359].
Z tych fragmentów wynika, że ks. proboszcz z Brzezia czując się zagrożony, udał się chłopską furmanką do Staniątek, gdzie spodziewał się znaleźć schronienie. Bito go już w drodze, więc opłacał się prześladowcom. W Staniątkach wpadł z deszczu pod rynnę, bowiem chłopi wyważyli drzwi klasztorne, wywlekli ukrywających się tam księży, solidnie ich obili i skrępowanych odwieźli do Bochni.
Jan Szczepanik pomylił w relacji nazwisko księdza. Proboszcz ks. Wołczyk (Walczak) zmarł bowiem w 1831 roku i to po nim probostwo objął ks. Droszcz. Na cmentarzu w Brzeziu bez trudu można znaleźć pomnik ks. Walczaka (Wołczyka) oraz następcy Droszcza, ks. Jana Chryzostoma Krajgera. Trudno natomiast zidentyfikować wśród pomników z nieczytelnymi tablicami grób ks. Droszcza, choć przedstawiony na poniższych fotografiach zniszczony pomnik, zapewne postawiono na jego grobie, o czym świadczy kilka częściowo czytelnych wyrazów z niszczejącej tablicy.
Grób ks. Wołczyka (Walczaka) |
Galicyanie, pamiątki rabacji
Brzezie, grób Antoniego Hałdzińskiego
"Zborczyce
(Hałdzińscy) Te należały do Antoniego Hałdzińskiego i żony jego Maryi
ze Strzyżowskich. Napadnięty przez rabusiów Hałdziński, wyszedł do nich
do sieni, nie mogąc zrozumieć czego by chcieli i uderzony kosą powalił
się na ziemię. Żonę, która broniąc męża zakrywała go własnym ciałem,
młócili jakoby snopek słomy cepami i co tylko pod ręka mieli, a obronił
ją kancelista bocheński Wizthum, który dowodził bandami rozbójników i
obojętnie patrzał jak mężczyzn mordowano". Tyle u Dembińskiego (D.,
Rok...,s. 402).
Zdaje się jednak, że młockę przeżyła nie tylko
Maria, ale i Antoni, jako że na cmentarzu w Brzeziu k. Wieliczki
znajduje się grób Antoniego, który zmarł dopiero 28 I 1886 przeżywszy 78
lat. Pomnik zmarłemu wystawiła małżonka Marya Gozdawa z Strzyżewskich
(ok. 1814 - 1890). Mimo że Antoni Hałdziński jest we wszystkich
dostępnych źródłach wymieniany jako zabity w rabacji, sądzę, że to
powtarzana bezkrytycznie na podstawie jednego zapisu omyłka. Nie ma też
zapewne racji autor skądinąd znakomitej strony o Szczytnikach i
Świątnikach (link)
sugerując, że w grobie pochowany jest syn zabitego Antoniego
Hałdzińskiego. Trudno bowiem przypuszczać, że wzorem Edypa ożeniłby się z
własną matką.
Galicyanie, pamiątki rabacji
Wieliczka, tablica pamiątkowa Edwarda Dembowskiego
Dembowski rozgrzewał tymczasem umysły ogniem siarczystych przemówień; a gdy zgromadzenie ludu uznał za dostatecznie liczne, odkrył głowę i ze schodów magistratu, w otoczeniu kilku znanych i poważanych urzędników, księży i obywateli, odczytał jakiś manifest, ogłosił panowanie rewolucyi społecznej znoszącej pańszczyznę i różnicę stanów, zapewnił o rożnych swobodach, o podwojeniu płac urzędnikom i rękodzielnikom i wezwał radę miejską, cechy i górników, ażeby wyszli na powitanie armii powstańczej maszerującej w sile 20.000 ludzi od Krakowa i wprowadziła ja uroczyście do miasta. Zdawszy miejscową władzę w ręce Chromego, poleciwszy mu utworzenie gwardyi narod. i przodownictwo w urządzić się mającym pochodzie do Krakowa, odjechał Dembowski na Podgórze. Była wówczas godzina 12 w południe. [Wawel - Luis Kronika rewolucyi krakowskiej w roku 1846]
Galicyanie, pamiątki rabacji
Bochnia, grób ks. Maksymiliana Stanisławskiego
Maksymilian
Stanisławski z Przybysławic urodził się w 1807 w Jaśle, gimnazjum
ukończył w Przemyślu, gdzie później studiował teologię i przyjął
święcenia kapłańskie Wziął udział w powstaniu listopadowym jako dowódca i
podoficer 11 pułku piechoty liniowej. Został odznaczony Srebrnym
Krzyżem Virtuti Militari.
Jako wikary pracował w Kobylance, a w 1841
objął probostwo w Iwoniczu. Z powodu działalności konspiracyjnej
zmuszono go do opuszczenia diecezji przemyskiej. W 1844 przeniósł się na
probostwo do Sułkowic. Tu znów z podobnych przyczyn nie zagrzał długo
miejsca. Został pozbawiony probostwa i przeniesiony na wikariat do
Nowego Sącza, a wkrótce potem do Pilzna. W 1849 otrzymał probostwo w
Lubzinie, z którego zrezygnował w 1878. Rezydował w Tarnowie i Bochni,
gdzie zmarł 24 VIII 1881.
Korona Karpat
Za horou (717) Šarišská vrchovina (pol. Pogórze Szaryskie)
Dla wytrawnego wędrowca cel jest w najlepszym razie pogłoską. Cormac Mc Carthy Pasażer
Wchodziłem, a raczej usiłowałem wejść torem motocrossowym znad miejscowości Široké. Milenka z map.cz nawigowała przedziwnie - po opuszczeniu samochodu i dwudziestu minutach podejścia i zejścia, znalazłem się 2 metry nad miejscem, z którego wyruszyłem. Wtedy ją wyłączyłem i na przełaj przez krzaki i łąkę w cholernym upale wdarłem się szybko, choć skrajnie wycieńczony na ten niewysoki pagór.
Korona Karpat
Roháčka (1029), pasmo Čierna hora (pol. Czarna Góra Rudawy Spiskie)
Niewielkie pasmo będące częścią Rudaw Spiskich. Dostęp na najwyższy szczyt dość łatwy z miejscowości Klenov - strzelnica. W drodze ładne lasy bukowe. Ruch turystyczny żaden, spotkałem tylko smaczną, ale zimną Justynkę. Szczyt Roháčki zalesiony, drewniany triangul i książka pamiątkowa w skrzynce. Warto dla małej wspinaczki i wielkich widoków pójść dalej na zachód skalistą granią.
Galicyanie, pamiątki rabacji
Wieliczka, grób Larysz Niedzielskich ze Śledziejowic
Erazm Niedzielski urodził się w 1812 roku, zmarł 16 IV 1881 w Śledziejowicach. Od 1839 po śmierci ojca Kajetana Niedzielskiego zarządzał kluczem śledziejowickim w skład którego wchodziły wsie Śledziejowice, Kokotów, Zabawa (należała do Antoniego), Mała Wieś i Zaborów (należał do Jana). Żoną Erazma była Emma z Komarów z Gosprzydowej (1820 - 1910). Dwór w Śledziejowicach został wybudowany w latach 1822 - 1824. W 1846 został zrabowany, wnętrza zniszczone, spalony dach. Tuż przed wybuchem powstania krakowskiego władze przeprowadziły w Śledziejowicach rewizję, zaś Erazm otrzymał od barona Lipowskiego z Winiar wiadomość, aby z powodu buntu chłopskiego jak najszybciej wyjechali do miasta. Zdaje się, że to się Niedzielskim udało, wbrew temu co podaje relacja zamieszczona u Dembińskiego, jakoby starosta bocheński wysłał do Huciska ludzi ze straży finansowej, którzy obili barona Karola Lipowskiego, oraz dwóch jego zięciów Henryka Komara i Erazma Niedzielskiego, po czym ofiary z połamanymi rękami i nogami odwieźli do Bochni. (Ostaszewski - Barański uznaje ich za zabitych). Miała to być zemsta za ranę, którą odniósł syn starosty strzelając w Krzeszowicach do powstańców. Bardziej prawdopodobne, że chodzi tu o napad opisany w kronice parafii Dziekanowice. Ofiarami pobicia byli baron Karol Lipowski, jego zięć Antoni Niedzielski (młodszy brat Erazma, mąż Zofii Lipowskiej?) i krewny pan Baum. We wtorek 24 lutego przy próbie ucieczki zostali oni zatrzymani przez chłopów w Kunicach. Pewnie nic by się im nie stało, gdyby nie hasło do bicia rzucone przez jakiegoś kaprala lub pocztyliona z Gdowa. Najwięcej dostało się Lipowskiemu, który został uznany za powstańca, ponieważ miał na sobie mundur oficera ułanów. Potem katowali ich jeszcze chłopi z Winiar. Lipowskiego przed śmiercią uratował ubogi komornik Piech z Kunic, za co potem wynagrodzony został zbożem. Pobitych wrzucono do powozu i odwieziono do Bochni. Zdaje się, że pokrzywdzono również panny Lipowczanki, którym zbóje odwożący ofiary "siedzieli na kolanach". Autor relacji dziwi się, że starosta, który przyjaźnił się z baronem nie ukarał chłopów, ale wynagrodził ich pieniężnie za dostarczenie ofiar. Wawel Luis opisując losy powstańców zajął się najmłodszym z braci Niedzielskich - Janem. Ten na wieść, że powstanie ma wybuchnąć wrócił do kraju z Wiednia i zatrzymał się w Wieliczce u Suchorzewskiego. Wawel Luis powtarza, że Erazm udał się do Sławkowic, wsi jakoby należącej do żony z domu Lipowskiej. Tam został obity i z Lipowskim odstawiony do Bochni. Jan zaś odwiózł bratową do Wieliczki. Sam wziął udział w powstaniu jako adiutant Suchorzewskiego, za co został skazany na 6 lat. Zwolniony w 1848 zachorował na gruźlicę i zmarł na początku 1850. Został pochowany na cmentarzu ojców reformatów w Wieliczce, potem przeniesiony do grobu rodzinnego. Niedzielscy byli kolekcjonerami dzieł sztuki. Zbiory zapoczątkowane przez Kajetana powiększał Erazm i jego syn Stanisław. Ten ostatni Sporządził datowany na 25 października 1893 roku "Spis osób zamordowanych przez chłopów w roku 1846, o ile dało się zebrać", który obejmuje ułożone w porządku alfabetycznym 403 nazwiska ofiar rabacji.
Galicyanie, pamiątki rabacji
Wieliczka, grób ks. Stanisława Osuchowskiego
Stanisław
Osuchowski urodził się 23 IV 1802 w Świdniku, par. Tęgoborze jako
Stanisław Szewczyk, syn rolnika. Studiował we Lwowie. Święcenia przyjął w
1828 po czym trafił na wikariat do Wieliczki. Następnie jest katechetą
gimnazjum w Bochni, a 24 III 1833 obejmuje probostwo w Bodzanowie. Rok
później przenosi się na probostwo w Bieżanowie, wsi położonej tuż przy
granicy Rzeczpospolitej Krakowskiej na drodze między Krakowem a Bochnią.
Tu zakłada kronikę parafialną, którą przestaje prowadzić po tragicznych
wydarzeniach 1846 roku. Warto w całości przytoczyć zapis, którego
dokonał 27 lutego, gdyż znakomicie oddaje w nim przeżycia osoby
niesłusznie zaatakowanej, która obawia się utraty życia.
"Czwarta
godzina rano dnia 27-go Lutego 846 - chwila dla mnie najokropniejsza. -
Co chwila oczekuję śmierci z rąk oprawców. Moi parafianie miejscowi już
nie mają dla mnie respektu. Wściekłość w nich coraz się zmaga. Naradzają
się, jak znów do reszty zrabować - a mnie jeżeli w rabunku do szczętu
przebaczą, to być może inni chłopi przyjdą i mnie życie nazad zabiorą.
Jestem w całym tego słowa znaczeniu zupełnie niewinny, a kiedy to piszę,
stoję jakby już przed sądem Boga, a gorzej jak szubienicą, bo widzę, ze
w ludzkim sercu parafianów moich już się zakorzeniła wściekłość.
Posłałem list przez umyślnego chłopa Franciszka Balcaza do Komendanta
Straży granicznej do Wieliczki, pana Janiszewskiego z prośbą, aby mnie
mógł wybawić od możliwej śmierci przez zabicie przez któryś bądź
chłopów, bądź przez nadciągnąć mogących, bądź przez parafianów
Bieżanowskich - przez danie mi jakiej straży, albo ze strony wojskowej,
albo ze strony Straży granicznej. Oczekuję jakiej pomocy z większym
żądaniem, jak dusze w otchłani niegdyś będące Chrystusa, a jestem
niewinny. Niewinnym będąc, a pomyśleć, że za godzinę mogę ulęgnąć
straszliwej śmierci, a to rzecz okropna. Nie ma pewno nic
okropniejszego. Tak mnie cała noc zeszła. Tacy to ludzie i ich serca.
Hiena a tygrys niczym są w porównaniu z rozjadłymi ludźmi, czyli
rozbestwionymi. Już więcej pisać nie mogę. Cała noc bezsenna. - Boże;
niech się stanie Twoja Święta Wola ze mną! Będę miał mszę świętą, a idąc
do niej, zdaje mi się naprzód, że mnie przy ołtarzu zabiją. To
napisałem był w czasie zmowy chłopów na mnie, widząc na co się zanosi.
Cała noc spędziłem na paleniu cygarów i na gotowaniu się na śmierć równo
ze dniem - to napisałem w owym czasie na znak, żem do niczego nie
należał, żem o niczym nie wiedział, aby przynajmniej następca mój
wiedzieć mógł, jak sobie ze mną postąpiono, nie dawszy ku temu powodu.
Słyszałem jakieś proroctwo na początku r. 1846 takie: w roku 1845 nie
chciałbym być Żydem, - w roku 1846 szlachcicem, w roku 1847 chłopem, w
roku 1848 księdzem, a w roku 1849 ani tym, ani owym. Ja bym jeszcze
dodał, że bym w latach 1852 i 1853 nie chciał być gospodynią księżą, bo
na nie okrutnie teraz polowanie - a diabli wiedzą, skąd to się bierze,
kiedy zawsze gospodynie być musiały, a teraz księża nie są gorsi od
dawnych. -". [POLOWANIE NA SZLACHTĘ I KSIĘŻY. Z kroniki parafii w
Bieżanowie. Muzeum Etnograficzne w Krakowie, Nr 388/5, za: S-W, Rok 1846
w Galicji, s. 129 - 130].
Ksiądz Osuchowski wraca do tragicznych
wydarzeń w parafii w liście z dnia 1 maja 1846 do Kurii Biskupiej w
Tarnowie. Skarży się w nim na kryzys wiary i zaufania do księży wśród
ludu, który przekonany jest o swej niewinności, gdyż mimo mordów i
grabieży władza nie ukarała winnych. Obawia się, że księża, piętnujący
grabieże mogą zostać posądzeni o współdziałanie z powstańcami, których
bunt przeciw władzy cesarskiej był przyczyna rabacji.
W 1852 ks.
Osuchowski przeniósł się na probostwo w Wieliczce. Tam rozwinął
działalność duszpasterską i społeczną, pełniąc nawet krótko urząd
burmistrza. Zmarł 19 IX 1865 po długiej i ciężkiej chorobie. Został
pochowany w Wieliczce; jego grób nadal istnieje, choć napis na pomniku
jest mocno zatarty.
Galicyanie, pamiątki rabacji
Wieliczka, grób ks. Leopolda Perischa
Leopold Andrzej Alojzy Perisch urodził się 22 XI 1807 w Krzeczowie k. Bochni. Studiował we Lwowie i Przemyślu, gdzie w 1831 przyjął święcenia. Jako wikary pracował w Nowym Sączu, Wadowicach, Nowym Wiśniczu, Podstolicach. Administrował w Skawinie i Łękawicy, gdzie w 1836 został proboszczem. W 1841 objął probostwo w Porąbce Uszewskiej. Tu zastała go rabacja. "Chłopstwo zabrało tutaj ze sobą ówczesnego plebana księdza Leopolda Perischa, brata jego Wiktora i organistę, by ich do Bochni odstawić. Księdza Perischa puściła zgraja rabusiów z Dembna przybyłych, na wstawienie się gromady Porąbki, tamci zostali odstawieni do Bochni, zkąd po dwu tygodniach razem z Płockim z Dołów zostali na wolność puszczeni" [Dembiński, Rok, s. 279]. 5 IX 1886 Perisch objął probostwo w Wieliczce, gdzie zmarł 28 VI 1878. Spoczywa w grobie razem z siostrą Anielą (zm. 1886) i bratem (?) Kasprem (1806 - 1879).
Galicyanie, pamiątki rabacji
Gdów, kaplica cmentarna, grób ks. Ludwika Kusionowicza, autora opisu bitwy pod Gdowem
Ludwik
Kusionowicz urodził się 3 VIII 1816 w Czchowie. Teologię studiował w
Wiedniu, w Tarnowie przyjął święcenia kapłańskie. Od 1840 pracował jako
wikary w Podgórzu. W 1842 objął probostwo w Gdowie.
Zawdzięczamy mu
opis rzezi powstańców w Gdowie i okolicach, której był naocznym
świadkiem i sam o mało co życia nie stracił, gdy "kilku chłopów z
Kobylca parafii Łapanowskiej wpadło konno na salę plebanii Gdowskiej.
Byliby księdza plebana Ludwika Kusionowicza i wikariusza Jana Witka
zabili, jakoż już zmierzali się do nich, gdyby im właśnie parafianie nie
przyszli w pomoc". Ks. Kusionowicz zmarł 27 XII 1888 w Gdowie i został
pochowany w kaplicy ufundowanej przez Eleonorę Fihauser.
Fundatorka
kaplicy Eleonora Lanckorońska była żoną urodzonego w 1766 r. Jędrzeja
Fihausera, właściciela Falkowic, dzierżawcy Kunic. Jędrzej zmarł w 1828.
Jej dwór w Falkowicach został zrabowany, ukradziono nawet mundur
Jędrzeja. Oficjalistów i ekonoma wsadzono na wóz i odstawiono do Bochni.
Inny współwłaściciel majątku gdowskiego Henryk Fihauser, syn Anastazji,
który poślubił Eleonorę Wojnarowicz z Brzany również z zaburzeń nie
wyszedł bez szwanku. Henrykostwo z dziećmi za zgodą ks. Kusionowicza
ukrywali się przed czernią w kościele, a potem opłaciwszy chłopów
zbożem, ziemią i gotówką, zostali odstawieni do Bochni, gdzie Henryka
uwięziono. Według przekazów wybudowana na odludnym terenie kaplica
Eleonory Lanckorońskiej miała być miejscem spotkań spiskowców
krakowskich, a nawet sądzono, że prowadzą do niej tajne tunele. Eleonora
zmarła bezpotomnie w 1850 roku.
Aktuality
W ciągu ostatnich trzydziestu lat liczba i czas trwania fal upałów wzrosły o pięćdziesiąt procent. Benjamin von Brackel Świat, który nadchodzi
Na górach jak wszędzie, upalnie i burzowo. Nieliczni góromaniacy wędrują uparcie, ale z narażeniem życia. A to kogoś trafi piorun, a to zasypie błotna lawina, a to użre żmija czy pogoni niedźwiedź. W dodatku jeśli mocno nie wieje, to spoconego wędrowca oblepiają chmary natrętnych muszek, co chyba jest najgorsze. Jeśli więc ktoś mimo tych nieprzyjemności wybiera się na szlak, radzę wychodzić bardzo wcześnie, tak po czwartej, gdy już świta i wracać przed południem, zanim pojawią się pierwsze burki. A najlepiej to poczekać do suchych i chłodnych miesięcy jesiennych. Dzień wtedy krótszy, ale idzie się znacznie szybciej i nie trzeba targać hektolitrów wody.
Na Kordowcach zmęczone upałem ptaki milczą, jeleniowate ukryły się w chłodnych dolinach. Nocą, gdy nieco spadnie temperatura, pojawiają się pod domem nieliczne sarny, choć tu nie pojedzą, bo łąki skoszone. Mimo że pada prawie codziennie i jest bardzo ciepło, grzybów nie ma wcale. Może dlatego, że opady są gwałtowne i krótkotrwałe, więc nie nanawilżają gleby pod ściółką. Borówek na polanach było niewiele. To dobrze, bo zbieracze w tym roku się nie pojawili i nie zostawili nowych śmieci.
Ponieważ ze względu na upały nie da się pracować fizycznie, zostawiłem sobie pod chatą kwitnącą łączkę i obserwuję motylki. Zdjęcia motylków już były, więc dziś tylko filmik z nocnych odwiedzin.
Galicyanie, pamiątki rabacji
Szczurowa, grób ks. Alojzego Owsińskiego
Alojzy
Owsiński urodził się w 1878. Święcenia przyjął w 1811. Był wikarym w
Wieliczce, proboszczem w Żegocinie, Królówce i Szczurowej. Zmarł w w
Szczurowej 27 XII 1860.
W listopadzie (1845) ksiądz Owsiński
pleban w Królówce, wsi o dwie mile od Bochni odległej, wybadał na
spowiedzi z jednego młodzieńca, sekret o jakimś spisku i natychmiast
Berndta (starostę) uwiadomił. Młodzian wzięty w areszt dwudziestu wydał,
wszyscy ściśle przyaresztowani zostali, szczególniej zaś Mizerski miał
być między nimi skompromitowany. Zdarzenia tego Berndt umiał użyć do
swego celu, puścił wieść między chłopami, że takich uwięził Polaków,
którzy chłopów zabijać chcieli. Lud ciemny i obałamucony, wszystkim
wieściom z urzędu pochodzącym uwierzył i wielka radość objawił, mnóstwo
chodziło codziennie ze wsi nawet dalekich przypatrywać się oknom zabitym
deskami, i wartom stojącym przy nieszczęśliwych, a że nie było gmachu
pewnego na podobne więzienie, ale z domów mieszczan powyrugowano,
obchodzili je chłopi po mieście jakoby jakie stacye, złorzecząc Polakom,
a policmajster utwierdzał ich w tym błędzie, i nienawiść do szlachty
wpajał, niemniej urzędnik cyrkularny Daniec, wierny propagator zasad
Berndta. Za każdą razą, gdy chłopi z Bochni powracali, słyszałem ich
radośne opowiadania i wdzięczność rządowi okazywaną, "gdyby nie cyrkuł,
nie jednego z nas jużby robaki jadły" mówili. [Dembiński Rok 1846, s. 51- 51 za: Dziennik Narodowy. T. 7, 1847, nr 348].
Informacja
w podpisanym przez "S***"oskarżycielskim artykule "Szczegóły rzezi
galicyjskiej" zamieszczonym w wydawanym we Francji "Dzienniku Narodowym"
i powtórzona przez Dembińskiego jest bezkrytycznie powielana w innych
źródłach, ale jest tu pewna nieścisłość. "Słownik biograficzny kapłanów
diecezji tarnowskiej" podaje, że ks. Owsiński na probostwo w Królówce
przeniósł się z Podgórza w 1827, a 20 X 1835 był już proboszczem w
Szczurowej. W 1845 proboszczem w Królówce był Jakub Wędkiewicz, który tę parafię objął 15 V 1836 i trwał w niej do śmierci 9 XI 1864.
Galicyanie, pamiątki rabacji
Szczurowa, grób ks. Jana Kitrysa
Jan Kitrys urodził się 14 XI 1816 w Ropczycach. Gimnazjum ukończył w Rzeszowie, filozofię studiował we Lwowie, teologię we Lwowie i Tarnowie, gdzie w 1840 przyjął święcenia. Jako wikary pracował w Myślenicach i w tarnowskiej katedrze. 2 XI 1845 objął probostwo w Dąbrowie. Tu też był świadkiem i ofiarą rabacji. Najpierw na plebanii pojawiła się p. Kotarska z Leonem Konopką, którym udało się uciec z Brnika (link). Po zasięgnięciu rady proboszcza, Kotarska ruszyła w drogę dla ratowania uwięzionego syna, zaś przerażonego Konopkę ksiądz odprowadził do zamku, gdzie byli zgromadzeni inni panowie. Wkrótce na plebanię przybyli chłopi, by aresztować proboszcza i odstawić go do Tarnowa. Ks. Kitrysowi udało się wymigać od aresztowania i ukryć w chacie stojącej na uboczu. Kiedy mordy i rabunek w mieście ustały, zjawiła się wreszcie konnica. Pleban wyszedł z ukrycia i wraz z dzierżawcą plebańskim Rybickim pod osłona kawalerzystów udał się do Tarnowa. Tam przesiedział 3 miesiące w areszcie domowym u bernardynów, po czym niby ułaskawiony trafił na 18 miesięcy do domu poprawy w Przeworsku. Uwolniony 18 lutego 1848 został przywrócony do pracy jako wikariusz w Rychwałdzie, potem w Bochni. W 1849 objął probostwo w Przeciszowie, a 26 III 1861 został proboszczem w Szczurowej. Zmarł tamże 7 I 1901. Dzięki zapiskom ks. Kitrysa znamy dokładnie przebieg krwawych wydarzeń w Dabrowie i okolicy [Dembiński, s. 99 - 107]. Niestety, ani słowem nie wspomina w tej relacji o własnej działalności spiskowej, przyczynach tak długiego aresztowania i pozbawienia urzędu.
Galicyanie, pamiątki rabacji
Zaborów, grób ks. Pawła Nowina Ujejskiego
Bonawentura Ujejski, ekonom oraz zarządca dóbr w Krasnem i Krościenku Wyżnem ożenił się z córką krościeńskiego ekonoma Anną Radecką. Mieli siedmioro dzieci, z których dwóch synów Andrzej (ur. 1801) i Paweł (ur. 1811) przyjęło święcenia kapłańskie. Andrzej zawiadywał probostwem w rodzinnym Krościenku (link), a Paweł po przeniesieniu się do diecezji tarnowskiej w 1842 objął probostwo w Zaborowie. Był dobrym duszpasterzem. Założył Towarzystwo Wstrzemięźliwości, należał do Towarzystwa Rolniczego w Krakowie. Zmarł 27 III 1870 i został pochowany na placu przy kościele w Zaborowie. Na pamiątkowej tablicy wmurowanej w ścianę nowego kościoła zaznaczono, że był "gorliwym duszpasterzem i patriotą". Zapewne jest to nawiązanie do przekazów jakoby ks. Ujejski błogosławił idących do powstania styczniowego w kapliczce dworskiej w Dołędze czy też pod krzyżem w Zaborowie. Cieniem na jego biografii kładzie się zapis zamieszczony w "Kronice" Dembińskiego (s.377). Położoną w pobliżu Zaborowa Wolę Przemykowską dzierżawił w 1846 Alojzy Wendorf z żoną Antoniną z Osmeckich. Chłopi zrabowali dwór, związali Wendorfa, Zarzyckiego, ekonoma Giebułtowskiego, lokaja, ogrodnika i chłopaka, po czym pieszo odstawili ich do Tarnowa. W drodze towarzyszyła ojcu córka Franciszka, która przeziębiona, wkrótce zmarła na zapalenie płuc. Pani Wendorfowa zaś popadła w obłąkanie. Franciszka w Tarnowie znalazła "współczucie i najgościnniejsze przyjęcie i pomoc w domu izraelity Dra Pflauma. Cześć mu! Dziwnie smutno obok tego faktu odbija brak serca, jaki spotkała pani Wendorfowa u księdza U. (Ujejskiego) proboszcza w Zaborowie, kiedy dla obłąkanej i ciężko chorej matki szukała pociechy duchowej i chwilowej pomocy".
![]() |
Kapliczka dworska W Dołędze |
Lipcowa obfitość owadów
Wszystko co dawne jest zawsze lepsze, a najlepsze to, czego nigdy nie było. Ivo Andrić
Wszystko co lata i bzyczy, pcha się do nosa, oczu, uszu, łaskocze, drażni, zawzięcie kąsa. Wyjątkiem są subtelne motylki. Kiedyś zaglądał tu piękniejszy okaz, ale nie widuję go już od dłuższego czasu. Pewnie odleciał na inną łąkę, gdzie kwiaty bogatsze w kolory, a nektar słodszy. Taka już jest natura motylków.