Trudno w to uwierzyć, ale gołym okiem gór nie było widać. Ostrość nastawiałem na światełka. Noc była dość ciepła i bezwietrzna, w lesie za plecami coś łaziło i groźnie chrumkało. Pewnie Cyganek.
Cóż nie pomyślałem, że to może być zjadliwy wirus, który zjadał Cyganka. A przecież przebywałem za granicą i góry fotografowałem zagraniczne, a to jak wiadomo jest niebezpieczne, bo tylko w Polsce i w Afryce jest najmniej zachorowań. Prawie nic. Podobno dlatego, że prawie nikogo się nie testuje. A mnie się przypomina ludowe hasło z 1968 roku: "Jak cie bierze grypa Hong, nie wypuszczej flachy z rąk".
Może jednak chrumkał rozsądek: idź już stąd bo dupsko Ci zmarznie i znów się rozchorujesz?
OdpowiedzUsuńCóż nie pomyślałem, że to może być zjadliwy wirus, który zjadał Cyganka. A przecież przebywałem za granicą i góry fotografowałem zagraniczne, a to jak wiadomo jest niebezpieczne, bo tylko w Polsce i w Afryce jest najmniej zachorowań. Prawie nic.
UsuńPodobno dlatego, że prawie nikogo się nie testuje. A mnie się przypomina ludowe hasło z 1968 roku: "Jak cie bierze grypa Hong, nie wypuszczej flachy z rąk".