sobota, 17 lipca 2021

 Którzy odeszli

Fidelek odszedł z Kordowca dawno temu, ale pozostał w pamięci nie tylko mojej. Chata jest pełna tajemniczych energii i zjawisk nadprzyrodzonych, z których największe to prawie całkowicie zniknięcie myszarek leśnych. Zwierz jakiś drapieżny przychodzi nocą, rozkopuje nory, porywa myszy złapane w łapki i razem z nimi unosi w głąb lasu. Burki nadprzyrodzenie liczne jeszcze burkają, ale już w oddali na szczęście, za to ciepło i parno jest nadal.
Ostatnio oddzwaniają do mnie jacyś ludzie, twierdząc, że wybierałem ich numer. A przecież ja do nikogo nieznajomego nie dzwonię. Telefon sam wybiera sobie jakichś burkliwych facetów i do nich wydzwania. Myślę, że to wirus stworzony przez jakiegoś gejowca, bo jeszcze nie zdarzyło się, by oddzwoniła kobieta. Byłem w serwisie, dzwoniłem do operatora, ale nikt nie potrafi mi pomóc. Podejrzewają nawet czyjąś złośliwość.

Być może tych, którzy odeszli. 


PS Serwisowany aparat "oczekuje na części". Ja też. Gdyby ktoś był chętny, we wtorek lub w środę (zależy od pogody) wybieram się na Kralovą Holę. Dla przekroczenia granicy potrzeba mieć paszport covidowy i wypełnić deklarację na https://korona.gov.sk/ehranica/

piątek, 16 lipca 2021

 W trawie II


 link

czwartek, 15 lipca 2021

 Transpłciowość kosmiczna

Dziś o świcie słońce zupełnie przypominało wschodzący nad górami księżyc. Świeciło tylko dla siebie, ziemię zostawiając ciemną i głuchą.


 

środa, 14 lipca 2021

 Lejeniowate

Prosił Swavek o zdjęcia lejeni, ale nie było mnie ostatnio w ich krainie, bom z piłą i sekatorem zwiedzał Podkarpacie. Dziś, kiedy wróciłem, przywitała mnie kózka, która przyszła na lizawkowy deser. Jest upa trzydziestogradusowy, więc much i bąków natrętnych chmary, co widać na zdjęciu.

Kosztorys naprawy Df -a wreszcie nadszedł. Jest, zgodnie z moimi  przewidywaniami, niemały a części będą sprowadzać z zagranicy, więc pewnie trochę to potrwa. Toteż na razie nieśmiertelny fudżik będzie mi towarzyszył w górach wysokich, do których wkrótce, po ochłodzeniu pójdę. Eura dla zapłacenia parkingów kupiłem, paszport covidowy wydrukowałem, ubezpieczenie dla ewentualnego śmigłowca i transportu zwłok opłaciłem. Czas iść ponad chmury, bo lato i lata uciekają.



czwartek, 8 lipca 2021

 Papierowe niebo

Ponieważ wiele osób przyzwyczajonych do codziennych zdjęć pyta, co z aparatem, informuję, że jest w Warszawie w serwisie Nikona, gdzie "oczekuje na kosztorys". 

Zdjęcie poniżej zrobiłem dziś niezniszczalnym Fuji S3 Pro, który sobie zostawiłem kiedyś na pamiątkę. To dobry aparat, o ciekawej matrycy, ale niestety bardzo wolny i dość toporny. Poza tym nie obsługuje wszystkich obiektywów, które mam. Zabieram go jednak na wycieczki, bo chodzenie po górach bez sprzętu fotograficznego nie ma żadnego sensu; ugrzać i zmordować można się bez wychodzenia z chałpy. Wczoraj na przykład obniosłem go wraz z dwoma obiektywami na Przehybę. Nie wyciągnąłem sprzętu z plecaka, bo krajobraz był upalnie zamglony a Tatry ledwie zarysowane. Plecak wypełniłem i obciążyłem maksymalnie dla przetestowania, zabierając dużo wody, sprzęt i nawet dwie kurtki. Dobrze się go nosi, bo cały ciężar jest na biodrach a nie na ramionach. Na Przehybie ludności turystycznej kilkoro, ale bez tłumów, głownie sportowo - rowerowe towarzystwo. Ceny noclegów ujednolicone - 60 zł za miejsce bez względu na rodzaj pokoju, co mnie nie dziwi, bo ogromnie wzrosły ceny energii, śmieci, paliwa i tysiąca innych rzeczy koniecznych do utrzymania schroniska. Z menu 2 naleśniki w cenie 20 zł i za tę samą kwotę 2 dowolne piwa Grybów.  Oczywiście wybrałem naleśniki. Natomiast na Radziejowej tłum brzuchatych chłopów bez koszul (choć w gaciach na szczęście), bab, rozdartych bombelków i psów szczekających zajadle. Pierwszy raz nie wchodziłem na wieżę, przeprułem szczyt i zatrzymałem się dopiero na Kordowcu. Dziś grzeje mocno, sianko ładnie schnie, ruch turystyczny wzmożony, bo zachodzą do chaty liczne myszarki leśne.



sobota, 26 czerwca 2021

 Szwaczka albo Skojarzenie


 link

piątek, 25 czerwca 2021

 Buk, horror i dziczyzna

Działo się tej doby, oj działo. Najpierw rekordowy upał, a po południu trąby powietrzne i burki gradowe. Na szczęście (dla mnie) głównie nad Kotliną Sądecką. Tam też największe zniszczenia. U mnie tylko nieprzespana, jasna od błyskawic noc, wyrwany z korzeniami buk i, jak zwykle o poranku, dziczyzna.

Podobno kiedyś codziennością będą trąby powietrzne - link