wtorek, 10 września 2024

 Mów mi Ludwika

Piesia to panienka, która najbardziej lubi kiełbaskę z grilla. Na drugie ma Ludwika.




 

 


poniedziałek, 9 września 2024

 Litmanova z Kordowca przez Eliaszówkę tam i nazad

Na górę Żwir, gdzie objawiła się Matka Boska chodziłem już kilka razy w różnym czasie, w różnych celach i w rożnym towarzystwie. Wczoraj pomknąłem tam sam, żeby sprawdzić, czy mam jeszcze kondycję do gór, a przy okazji odwiedzić Eliášovkę (1025), najwyższy  szczyt słowackiego pasma Ľubovnianska vrchovina. Kondycja dopisuje, bo mimo upału zdążyłem oblecieć w osiem godzin, w dodatku z dłuższą przerwą na jetboilowy obiad japoński Oyakata. Power na trasie powrotnej zyskuje się dzięki wodzie ze źródła św. Jana Chrzciciela zaprawionej pastylkami active energy complex. Wody ze źródła wziąłem więcej, bo pomaga na ból głowy, gdyż jak wiadomo Jana Chrzciciela głowa co prawda raz bolała, ale tak krótko, że nawet nie zdążył się zorientować. 

Plan

O świcie na Niemcowej

Eliaszówka

Hora Zvir

Na mszę

Do spowiedzi kolejka ponad 100 grzeszników

niedziela, 8 września 2024

 Król rykowiska, który przeganiał nie tylko młodszego konkurenta, ale nawet bogu ducha winnego liska, wkrótce zajął się dziewczynkami. Młody o panienkach może sobie na razie tylko pomarzyć, ale ponieważ nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, mógł wreszcie spokojnie żerować i porządnie sobie pojadł. Dobre i to, a może nawet lepsze.


 




sobota, 7 września 2024

 W dudę

67 filmików i prawie wyczerpane baterie. To rezultat jednej tylko filmowej nocy. Zwierzęta: chmara jeleni, wataha dzików oraz oczywiście niezawodne lisy.



piątek, 6 września 2024

 I co niby zrobisz, kiedy silniejszy zajmie twoje miejsce w stołówce?



czwartek, 5 września 2024

 Wiadro owoców

Wczoraj coś bredziłem o jeleniach głęboko ukrytych w chłodnych dolinach.







środa, 4 września 2024

 Na skraju lasu bez zmian

Gruszki i jabłka zjada tylko lis. Jest bardzo płochliwy i ucieka, gdy tylko uruchomi się kamera. Jeleniowate obserwowałem wczoraj w głębokiej dolinie, gdzie mają cień i dostęp do wody. Na razie więc nie pojawią się na rozgrzanej polanie. Rykowiska jeszcze nie słychać. Wysokie temperatury nie ustępują nawet nocą, toteż w dolinie Popradu nie tworzą się poranne mgły. Nie będzie zatem zdjęć zamglonych krajobrazów z wrześniowej serii "Urodziny Mgiełki". Może to i dobrze? Ruch "turystyczny" zamarł zupełnie. Bombelki wróciły do szkół, madki do galerii, ojcowie na robotach przymusowych w Niemczech. Można się wieczorami nasłuchać ciszy, gdyż nawet wiatru nie ma od tygodnia. Trzeba się tylko szczelnie opatulić, bo strzyżaki sarnie nie przepuszczą odsłoniętej skórze. Wczoraj zagrzmiało kilka razy, ale nie spadła nawet jedna kropla deszczu. Znawcy klimatu twierdzą, że przesunęły się pory roku, więc jesienne ochłodzenie przyjdzie pewnie w listopadzie. Zastanawiam się, czy nie wymrą salamandry, które lubią dłuższe pory deszczowe. Tego roku wyszły z nor tylko raz wczesną wiosną i tyle je widziałem. Dla ptaków wystawiam miskę z wodą, podlatują na szybką kąpiel. W nocy jakiś większy zwierz miskę przewraca i rano trzeba uzupełnić wodę. Ze względu na pogodę nie wyruszam na razie w Koronę Karpat. Nie ma sensu mordować się, pocić, dźwigać hektolitry wody, by wreszcie w połowie zjedzonym przez owady wyjść na szczyt i obserwować gorące zamglenie, które ogranicza widzialność do kilku kilometrów. W sobotę pomogłem młodym ludziom naprawić dętkę w elektrycznym terenowym motocyklu SurRon i się tym szatanem przejechałem. Gdyby mnie było stać, to bym se taki pojazd kupił, bez mordęgi wjeżdżał na szczyty z ciężkim sprzętem fotograficznym, wiosną zbierał na polanach poroże no i złagodził kryzys wieku starczego.