piątek, 9 października 2020

 Z całą pewnością istnieją wydarzenia, które spełniają się tylko dlatego, że czujemy przed nimi lęk. Gdyby nasza obawa nie przyzywała ich, nie przybiegałyby ku nam, nigdy nie przezwyciężyłyby rozproszenia utrzymującego je w stanie czystej potencjalności. Wyobrażam sobie, iż to nasza chęć zapobieżenia im drażni atomy prawdopodobieństwa i pozwala integrować się w rzeczywiste twory, tak jakby budziły się ze snu. Snu naszej wszechogarniającej obojętności.
Carlos Fuentes Historia rodzinna

A z nowości polecanych:
-
Mario Vargas Llosa Burzliwe czasy. Jak zwykle, początkowo egzotyka nazwisk, imion, faktów, postrzępiona narracja, a potem zauroczenie, choć rzecz polityczna. 390 stron w dwa wieczory gwarantowane.
- Antonio Muñoz Molina  Jak przemijający cień. Oczywiście Lizbona, ta z Zimy, ale jeszcze nieotwarta, w folii, radość oczekiwana.
- Mieczysław Orłowicz Ilustrowany przewodnik po Galicji.
Reprint, przeczytany, ale z biblioteki, a teraz kupiony okazyjnie za 20 złotych. Warto choćby poznać właścicieli majątków ziemskich oraz strukturę wyznaniową miasteczek galicyjskich - 50% Żydów to norma.





 


czwartek, 8 października 2020

Gazda z Kordowca rozmawia ze słowackim pasterzem o telewizorze, który pasterz ma zamontowany w budzie, gdzie śpi. Rozmowa przebiega w języku ogólnokarpackim i dotyczy upolitycznienia środków masowego przekazu. Zdjęcie wykonuje niewidoczna w kadrze Milenka.



środa, 7 października 2020

 Niebo było takie puste, że aż pasterza rozbolał brzuch.



wtorek, 6 października 2020

- Mamusiu popatrz, tatuś leci.
- Gdzie? Na lotni?
- Nie, w przepaść.



poniedziałek, 5 października 2020

Żabia perspektywa

 


 

niedziela, 4 października 2020

Tradycyjne wiadomości niedzielne

Na górach wiatruje. Mocno, jakby chciało się wywiać za całe ciche lato. Chmurzyska przewala, liście bukom obdziera i sypie bukowymi orzeszkami. Do lasu strach wejść bez kasku, gdyż łatwo oberwać jakimś konarem. Wczoraj grzybobrałem, bo prawdziwki nadal sypią, ładne, z grubymi korzeniami i prawie nierobaczywe. Rydze rosną tuż za progiem, a na starych pniach pojawiły się opieńki. Grzyby trudno suszyć, bo komin działa na wspak i dym zamiast w kosmos leci do izby. Ptaki usiłują odlecieć na południe, ale rzadko udaje im się utrzymać klucz lecąc pod wiatr. Nadzieję miałem pojeść orzechów laskowych, które przed tygodniem były jeszcze niedojrzałe, lecz "ktoś" obrał wszystkie. Tego "ktosia" znacie, pojawia się przed świtem i przed zmierzchem, kopie grzyby, przegania sarny i morduje padalce - "żmije".  O poranku widziałem Jadzię z dziećmi, gonił je jakiś pies. Koźlaczki pięknie urosły i niewiele mniejsze są od mamy. Jelenie natomiast przychodzą nocą po gruszki; objadły gruszę na wysokość dwóch metrów i sprzątają to, co spadnie. Dziś msza na Jackowej Pościeli, kiedyś lubiłem na nią chodzić. Niestety obecnie zamiast "mszy dla wędrowców" jest to zlot motorów i samochodów okolicznych wieśniaków. Kolejne miejsce nazwane "świętym", które trzeba omijać z daleka. Na szlaku widać licznych turystów, ale do chaty nie zachodzi już nikt. I dobrze.



 

 Sielanka pienińska