poniedziałek, 4 marca 2019

W wolnej chwili,

gdy za oknem już ciepło, ale przewala się z wiatrem kolejny front niżowy, dobrze zaplanować letni vylet albo po rumuńsku - tur. Będą to, po raz trzeci już, kochane Góry Rodniańskie, ale tym razem z wejściem na Pietrosula, Gargalau i Ineu. Wszystkie te urocze pagórki widoczne są na zdjęciu poniżej i miło jest na nie popatrzeć, aż ślinka cieknie i nóżki same przebierają.

niedziela, 3 marca 2019

Z rakietami, ale bez lufy czyli o tym, jak trudno se w lesie dogodzić

Pomyślałem dziś rano, że dobrze byłoby dogodzić sobie ostatni raz na rakietach. A skoro rakiety, to bez lufy, no bo klamotów za dużo i wszystko nieporęczne. Na początku Wielkiej Roztoki odbiłem od razu w lewo, na swoją stałą rakietową trasę. Niestety, zamiast śniegu było błoto i niezliczone strumyczki. Zastanawiałem się, czy nie schować rakiet w lesie pod liśćmi i wracając zabrać je, ale skoro można było iść szybciej niż zwykle, zdecydowałem, że wreszcie sprawdzę, dokąd moja rakietowa droga prowadzi. Pierwszy raz przekląłem rakietowy bagaż, gdy zobaczyłem dwie łanie w ciemnobrązowej, zimowej jeszcze szacie. Były całkiem blisko, ale nie dla szerokokątnego obiektywu, który zabrałem. Potem widziałem jeszcze stado trzech saren i liczne tropy wilków. W połowie drogi przedzierać się musiałem przez teren zrywkowy. Mimo leśnego doświadczenia, szedłem z duszą na ramieniu, bo ziemia rozmaka, osuwa się i pnie mogły zjechać samoistnie. Moja rakietowa droga po prawie dwóch godzinach doprowadziła mnie do rezerwatu Baniska. Nie spodziewałem się, że tam dotrę, ale skoro już byłem, po odpoczynku przy chatce, razem z dwojgiem przybyłych turystów, ruszyłem w górę, wreszcie po śniegu, na Zaołtarz. Podejście było bardzo strome, więc moi towarzysze wkrótce zawrócili, a ja nadal na butach, bo śnieg był twardy, twardo prułem pod górę. I pewnie bym dopruł pod Radziejową, gdybym nagle nie zauważył, że równolegle do mnie pruje stado sześciu dzików. Na szczęście nie wyczuły mnie, bo wiatr wiał w moja stronę. Jednak zatrzymałem się, szybko wyjąłem rakiety i jak ruski sojuz pomknąłem w dół. A kiedy mknąłem, przemyśliwałem, że na butach uciekałbym niewiele wolniej, a lufą ściągnąłbym wszystkie sztuki, łącznie z potężnym odyńcem, który zamykał pochód.

Droga rakietowa, niegdyś

Wilczy trop
Zrywkowo

Jak rżnąć, to namiętnie i na całego

Prawdziwe, nieogrodowe przebiśniegi w Baniskach

Mizerniejsze niż w ogrodzie, ale tak piękne i delikatne, że modlić się do nich można

Polana Baniska

sobota, 2 marca 2019

Wyniesienie lufy na Kralovą Studnię, bo miało być widać Połoninę Borżawę, a nie było.

Wojkowa w połowie zimowa, w połowie wiosenna. Wyżej zimowo. Temperatura ujemna, paskudny wiatr i metrowe zaspy, na szczęście "górujące". Pod wieżą modzież z Malcova na pikniku. Pogadałem, zjadłem domacnej slaniny, nie napiłem się, bom auto miał w dole. 



Widoczek na Wojkową



Pamiątkowa tabula, jak to dzielne chłopy z Lenartova stawiali wieżę



Widoczek ze śnieżnej polany na Busov


Widoczek z wieży na Cergov


Jeszcze jeden, z tabulą


Szczał z lufy w Cergov
 

czwartek, 28 lutego 2019

Bylejakość wietrzna

Wczoraj zakończyłem wieczorowe kursy pierwszej pomocy i dziś wreszcie miałem wolne popołudnie. Wyskoczyłem zerknąć, co tam z zachodami słońca na Woli Kroguleckiej. Słabe są, a przynajmniej dzisiejszy taki był. Wiatrowało pierońsko z zachodu, tak że nawet samochód dla bezpieczeństwa musiałem zaparkować za pagórkiem. W dodatku wiatr przygnał zachmurzenie, więc zanim słońce dotknęło szczytów, pochłonęły je chmury. Na niższych stokach śniegu już nie ma, ale północne ściany Radziejowej i Złomistego Wierchu są bielutkie. Podobnie Kordowiec. Dwie fotki poglądowe zamieszczam, bo coś trzeba, ale nie jestem z nich dumny, udój był słaby. Na pierwszej widać Siminy, górę w Lewockich Wierchach na Słowacji, na drugiej osiedle Podmakowica, które jak widać ciągle się, rozrasta.





wtorek, 26 lutego 2019

Szczał z łuku w Dolinie Popradu

Filip Świstuń Galicyjskie Beskidy i Karpaty lesiste: zarys orograficzny
Rok wydania 1876 

Właściwy Beskidom jest k r e t y n i z m, pojawiający  się w ciasnych, wąskich i wilgotnych dolinach; przyczyn jego jedni (Zeiszner) upatrują we wilgoci i braku dostatecznego światła, drudzy (Staszyc) łączą go z górami głazów, głazolepieniów i szarogłazów.


[...]Dolina Popradu, której górna część, równie jaku Dunajca, tworzy odrębną, całość, jest od Leluchowa aż po Barcice ciasnym skalistym wyłomem, przypominającym na mniejsze rozmiary przełom Dunajca przez Pieniny. Po obu stronach głębokie doliny, których spadek jednakowoż łagodny, boki w miernym stopniu nachylone. Jak na dorzeczu Raby, tak i tu częsty kretynizm.



 

 

poniedziałek, 25 lutego 2019

Jeszcze kilka białych ptaszków dunajcowych

Łabędzi, bo bociany podobno dopiero wyruszyły z Afryki. Przylecą przez Ukrainę, przynosząc tym razem 500 + na pierwsze dziecko. W hrywnach.
Niektórzy już widzieli bociany tego przedwiośnia, ale ornitolodzy twierdzą, że są to osobniki u nas zimujące. Ze względu na panujący w Polsce dobrobyt zostaje ich coraz więcej. Dojdzie do tego, że tylko my będziemy mieli ochotę stąd odlecieć, bardziej na zawsze niż na zimę.

Przy okazji polecenie filmowe, warte obejrzenia, bo nieoskarowe:
Granica

I coś galicyjskiego do czytania:
Pamiętnik włościanina







sobota, 23 lutego 2019

Ptasia grypa

Pierwszymi objawami ptasiej grypy zwanej też łabędzią są obfite pocenie się i wodnisty katar.