sobota, 31 sierpnia 2024

 Zamiast nienażartych lisów 



piątek, 30 sierpnia 2024

 Żarłoki

Niewiarygodne ile te gady potrafią zjeść. Pojawiły się już o 20.30, skończyły żerować o 4.40. A chude! Przeniosę stołówkę do lasu, bo tam zapewne przebywają ciekawsze zwierzęta chroniące się przed upałem, który nie odpuszcza nawet nocą. A lisy niech się zajmą szkodnikami, bo węże w chacie biję pogrzebaczem, gdyż nie mając już naturalnych wrogów, włażą wszędzie zupełnie bezkarnie. 

Poza tym gorąco, sucho i bezwietrznie. Upał na górach mocno nie doskwiera, ale susza sprawiła, że brzozy tracą liście, szybko przekwitła goryczka i co najgorsze, nie ma grzybów. Jeśli wyschła grzybnia, nie pojawią się już w tym sezonie i na wigilię będziemy jeść pieczarki.



środa, 28 sierpnia 2024

 Amatorzy owoców

Jak obiecałem, tak zrobiłem. Menu wzbogacone o jabłka, ale goście ciągle ci sami.



sobota, 24 sierpnia 2024

 Długi weekend na górach albo wzmożony ruch turystyczny

Dziś i w poprzenich dniach przedstawiam gości, którzy jedli w restauracji "Chata Kordowiec". Mimo że menu było dość skromne i właściwie ograniczało się do robaczywych gruszek, niemal każdy przechodzący polaną turysta coś zjadł. 

Pragnę zaznaczyć, że nie prowadzę działalności komercyjnej, więc posiłki serwuję gratis. Z szerokiego serca.

4. Dziki
Tym razem trochę wystraszone. Może pojawił się gość specjalny - niedźwiedź, którego oczekuję? Jeszcze przed miesiącem było 7 warchlaków, potem 6, teraz tylko 4. Trudno powiedzieć, co się stało z nieobecnymi. Mam nadzieję że żyją i tylko nie zmieściły się w kadrze.

To już koniec przeglądu gości. Wszystkich nie pokazałem, bo na przykład  krossowcy i terenowcy tylko przejeżdżali przez stołówkę. Niedługo wrócę na góry ze świeżym zaopatrzeniem. Zaserwuję jabłka, ale bez szarlotki. Zobaczymy, jacy klienci mnie odwiedzą.


 

piątek, 23 sierpnia 2024

 Długi weekend na górach albo wzmożony ruch turystyczny

Dziś i w kolejnych dniach przedstawiam gości, którzy jedli w restauracji "Chata Kordowiec". Mimo że menu było dość skromne i właściwie ograniczało się do robaczywych gruszek, niemal każdy przechodzący polaną turysta coś zjadł. 

Pragnę zaznaczyć, że nie prowadzę działalności komercyjnej, więc posiłki serwuję gratis. Z szerokiego serca.

3. Jelenie
Lubią zjeść, polizać deser. Chmara jest dość duża, a byki ćwiczą już sztuki walki przed zbliżającym się rykowiskiem.


 



czwartek, 22 sierpnia 2024

Długi weekend na górach albo wzmożony ruch turystyczny

Dziś i w kolejnych dniach przedstawiam gości, którzy jedli w restauracji "Chata Kordowiec". Mimo że menu było dość skromne i właściwie ograniczało się do robaczywych gruszek, niemal każdy przechodzący polaną turysta coś zjadł. 

Pragnę zaznaczyć, że nie prowadzę działalności komercyjnej, więc posiłki serwuję gratis. Z szerokiego serca.

2. Lisy
Te przychodzą już po południu i czekają na otwarcie restauracji. Nocą zaglądają nawet kilkanaście  razy i wyjadając wszystko co serwuję, wyczerpują baterie w kamerce.



 

środa, 21 sierpnia 2024

 Długi weekend na górach albo wzmożony ruch turystyczny

Dziś i w kolejnych dniach przedstawiam gości, którzy jedli w restauracji "Chata Kordowiec". Mimo że menu było dość skromne i właściwie ograniczało się do robaczywych gruszek, niemal każdy przechodzący polaną turysta coś zjadł. 

Pragnę zaznaczyć, że nie prowadzę działalności komercyjnej, więc posiłki serwuję gratis. Z szerokiego serca.

1. Borsuk
Zaglądnął kilka razy, ale przelotnie, mało zjadł, ciągle gdzieś się śpieszył.


 

wtorek, 20 sierpnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Szczyrk, grób ks. Kazimierza Sypowskiego

O przebiegu rabacji w Dąbrowie Tarnowskiej pisałem już w poście o ks. Kitrysie, który był świadkiem, ofiarą i kronikarzem zajść w tym miasteczku (link). Nieco więcej światła na te tragiczne wydarzenia rzuca relacja ks. Kazimierza Sypowskiego zamieszczona przez Józefa Sieradzkiego w „Kwartalniku Historycznym” R.57 (1949).
Kazimierz Sypowski urodził się 27 XII 1818 w Lanckoronie w rodzinie Mikołaja Sypowskiego i Tekli Król. W wieku 4 lat uległ wypadkowi i był leczony u bonifratrów w Zebrzydowicach. Po ukończeniu „trywiatki” lanckorońskiej oddano go do szkoły głównej w Wadowicach. Po jej ukończeniu przyjęty został do 2 klasy gimnazjum w Podolińcu. Studia filozoficzne rozpoczął w Tarnopolu, a ukończył w Tarnowie, gdzie 6 X 1844 został wyświęcony na kapłana.
Pracę duszpasterską rozpoczął na wikariacie w Olesnie u ks. proboszcza Józefa Karnowskiego. 15 V 1845 został skierowany do Dąbrowy, gdzie zaskoczyła go rabacja.
Sypowski już w Olesnie słyszał o przygotowaniach do powstania, ale zbytnio w jego wybuch nie wierzył. Nie utrzymywał też bliższych kontaktów ze szlachtą, a informacje czerpał z rozmów z chłopami. 16 lutego w Dąbrowie wrzało. Młodzi mieszczanie zamierzali uciec do lasów w obawie, że szlachta przymusi ich do udziału w powstaniu. Do zamku zjeżdżali zaś ziemianie uzbrojeni głównie w broń myśliwską. Stąd udali się, jak przypuszcza Sypowski, na punkt zborny do Jurkowa. Wkrótce z wyprawy wrócili, gdyż na punkcie zbornym nie zastali nikogo (patrz link).
Młody wikary, opierając się na pogłoskach, twierdzi, że do spisku należał również ks. proboszcz Kitrys (por. link). W piątek banda chłopów przybyłych z Lisogóry [Lisiej Góry] rozbiła dąbrowski browar. Interweniującego Stojowskiego zrzucono z konia, obito cepami, związano i wsadzono na bryczkę, by odwieźć go do Tarnowa. Następnie chłopi grożąc spaleniem zamku zostali do niego wpuszczeni. Pod pozorem szukania broni splądrowali doszczętnie zamkowe wnętrza, piwnice, spiżarnie i kogoś (Sypowski nie wie kogo) zabili.
Ks. Sypowski wraz z drugim wikariuszem ks. Weisskopfem ukryli w piwniczce swoje cenniejsze rzeczy i udali się na nocleg do miejscowego organisty. Proboszcz ks. Kitrys schronił się zaś u kościelnego. Na drugi dzień mieszczanie zgromadzili się przy plebanii szukając proboszcza, którego zamierzali zabić. Ten ukryty był wówczas w kościelnym skarbcu. Zdemaskowany uprosił, aby pozwolono mu zostać na nabożeństwie, które odprawił wikary Sypowski. Potem odprowadzono go na plebanię, gdzie zamierzano go związać i odstawić do cyrkułu. Zarzucano mu, że agitował do powstania. Ks. Kitrys płakał, płakały kobiety. Proboszcza uratował „jeden z najznakomitszych mieszczan dąbrowskich” szewc Wajda, który wpadł na plebanię, rozbroił napastników i rozpędził tłum.
Ks. Sypowski tymczasem ratował młodego mieszczanina, którego oskarżono o udział w spisku i chciano zabić. Tu wystarczyło przemówić do sumień, zagrozić konsekwencjami i młodzieniec ocalał.
W sobotę do Dabrowy przybył niewielki oddział szwoleżerów i pod jego eskortą odwieziono do Tarnowa ocalałych z rzezi. Wyjechał z nimi również ks. Kitrys. W Dąbrowie zapanował względny spokój. Wkrótce na prośbę parafian z Radgoszczy ks. Sypowski udał się tam na dwa tygodnie, by pełnić posługę za odstawionego do Tarnowa ks. Jabconia. W tym czasie chłopi próbowali napaść na pozostałego w Dąbrowie ks. Weisskopfa, podejrzewając go o udział w spisku, gdyż widziano, że często gościł w dąbrowskim zamku. Ten utalentowany muzycznie wikary udzielał lekcji gry na fortepianie synom Stojowskiego, ale o tym chłopi nie wiedzieli. Tym razem napastników rozpędzili mieszczanie.
Na wiosnę ks. Sypowski został przeniesiony do Lubziny, potem administrował w Zawadzie. W 1848 trafił na wikariat do Czchowa, w 1850 do Andrychowa, potem do Rychwałdu. Od 27 I 1857 do 24 IV 1866 był kapelanem klarysek w Starym Sączu, a po śmierci Marcina Serwońskiego objął w 1866 probostwo w Szczyrku. Zmarł tamże 16 VII 1893.



 

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

 Bindowa Kępa 547 m, najwyższy szczyt Kotliny Żywieckiej

Szybko dostępny ze wsi Lipowa, ale ścieżki na górę pozagradzane, pewnie ze względu na rozjeżdżających łąki zmotoryzowanych, którzy chcą koniecznie wjechać na szczyt. Ja zostawiłem moje terénné vozidlo przy widocznej na zdjęciu budowie i po uzyskaniu zezwolenia od właścicielki, wdrapałem się szybko na ten niewielki pagorek. Na szczycie zmurszały krzyż, spod szczytu interesujący widok.


 
większy obrazek

 

niedziela, 18 sierpnia 2024

 Czupel 931 m (930, 933), najwyższy szczyt Beskidu Małego 

Plan

Szczyt obok szczytu

Ile Czupel ma metrów, tego nie wie nikt

Szczyt właściwy, mapowy

Schronisko na Magurce


sobota, 17 sierpnia 2024

 Grusza obrodziła bogato, ale wiele owoców spada na ziemię nim dojrzeje. Ponieważ żerują na nich osy, zbieram je i wynoszę daleko od chaty. Tam zajadają się nimi inne głodomory.

PS Publikowanie filmików i zdjęć na tym blogu stało się niezwykle męczące i pracochłonne, bowiem dzięki udoskonaleniom wprowadzonym przez administratora (Google) nie można publikować seryjnie, ale wyłącznie pojedynczo i w dodatku, będąc już zalogowanym, trzeba logować się do każdego publikowanego elementu osobno. Odnoszę wrażenie, że te udoskonalenia doprowadzą wkrótce do płatności za dawną normalność, a wtedy trzeba się będzie stąd wynieść. Najlepiej od razu do wieczności, choć pewnie i tam oglądanie Boga w wysokiej rozdzielczości będzie dostępne wyłącznie dla posiadaczy opłaconego  konta premium.









piątek, 16 sierpnia 2024

 Kympa 571 m, najwyższy pagorek pasma Jablunkovská brázda

Można wyjść wzdłuż wyciągu narciarskiego z Bukovca albo wyjechać terénnym autom spod granicy CZ/PL. Ze szczytu szeroka panorama.



duży obrazek

czwartek, 15 sierpnia 2024

 Girova 840 m, najwyższy czeski szczyt pasma Jablunkovské mezihoří (Międzygórze Jabłonkowskie)

Polanka Chata (chata nieczynna)

Štípanka (Štipionka)

Chata Girova

Szczyt


środa, 14 sierpnia 2024

Kykula 845 m, najwyższy słowacki szczyt pasma Jablunkovské medzihorie (Międzygórze Jabłonkowskie)
albo
Na krańcach Galicji

Pagorek łatwo i szybko dostępny z przejścia granicznego Myto między Zwardoniem i słowacką (obecnie) wsią Skalite. Na szczycie bogata infrastuktura informacyjna, sporych rozmiarów wiata oraz gigantyczna "Lavička lásky a rodiny" jako główna i szeroko znana atrakcja dla której pagorek jest często odwiedzany. Ze szczytowej polany rozległe widoki. Nie mniejszą atrakcją od ławki miłości jest graniczny kamień z 1914 roku wyznaczający granicę Księstwa Śląskiego, Galicji i Węgier. Ten trójstyk, zwany przez Słowaków "Trojakiem" zastępuje często właściwą nazwę góry.



Trójstyk



Panorama z gigantyczną ławką

Trójstyk na mapie Kettlera

i na mapie współczesnej

wtorek, 13 sierpnia 2024

Veľká Rača 1236 m, najwyższy szczyt pasma Kysucké Beskydy (Beskidy Kysuckie, Beskid Orawsko Żywiecki)

Szczyt

Schronisko po stronie polskiej

Wieża widokowa, stan agonalny

 

poniedziałek, 12 sierpnia 2024

 Barnasiówka 566 m, najwyższy pagór Pogórza Wielickiego

Można grzecznie żółtym szlakiem z Myślenic, a można i na szybko z Bysiny na przełaj wśród sadów i słodkich śliw przy drodze. I choć ścieżka zaznaczona na mapie właściwie nie istnieje, szczyt oddalony nieco od szlaku, znaleźć nietrudno.




 

 

 

niedziela, 11 sierpnia 2024

 Myli się, kto sądzi, że gazda spędza na Kordowcu samotne noce.







sobota, 10 sierpnia 2024

 Rozległość

Wschodnia część Gór Lewockich to doskonałe miejsce do dalekich obserwacji wielu grup górskich. Na zdjęciu panoramka spod szczytu  Hrča (1250).
Proszę zwrócić uwagę na  widoczne z lewej
Volovské vrchy i najwyższy szczyt tego pasma Zlatý stôl (1322). Jest w zasięgu jednodniowego wyletu z Kordowca, trzeba tylko bardzo wcześnie wyjechać. Zapewne się uda, choć warto by pochodzić po tych górach nieco dłużej.

Link do dużego obrazka
 

piątek, 9 sierpnia 2024

 Dzikusy w dłuższych ujęciach

Na początku sądziłem, że dzikusy żerują wyjadając robactwo spod gnijących pokosów trawy, ale kiedy obejrzałem terytorium żerowania, doszedłem do wniosku, że penetrują tylko teren pod cześnią, która w tym roku miała bardzo dużo owoców. Te już opadły i na ziemi zostały tylko pestki, które jak widać są cyjanowodorowym przysmakiem dzikusów.

Fotopułapka rejestruje obraz w znacznie wyższej rozdzielczości, niestety muszę konwertować pliki, bo blog przyjmuje jedynie filmy w dość mizernym formacie youtube. Warto jednak włączyć dźwięk, gdyż wyraźnie słychać odgłosy żerowania.









czwartek, 8 sierpnia 2024

 Panorama z przełęczy

Większy obrazek

środa, 7 sierpnia 2024

 Kolejne opisy


Spod Simin na zachód

Z Kuligury na północ

wtorek, 6 sierpnia 2024

  Z Simin na wschód

Zasięg 175 km, Karpaty Ukraińskie. Ponieważ miałem jedynie obiektyw szerokokątny, opisałem tylko najbliższe kopce Gór Lewockich.



niedziela, 4 sierpnia 2024

Mokre krzakowanie w Lewockich Wierchach

Šambron - Siminy (1288) - Kuligura (1250) - Hrča (1250) - Šambron (cała trasa bez szlaku)

Milenka z map.cz prowadziła drogami, które godne były tej nazwy przed wojną. Obecnie zarośnięte, z trawami wysokimi na chłopa i częściowo zalesione są trudne do przebycia, szczególnie gdy jest mokro. O skrótach i wariantach można od razu zapomnieć, bo stoki strome i zachaszczone. Wchodząc na Siminy lepiej trzymać się drogi z oznakowaniem do krzyża, niż brnąć przez krzaki pierońską stromizną. Niestety krzyża na mapach jeszcze nie naniesiono, więc Milenka na Siminy prowadzi ścieżkami, którymi ostatnio szli partyzanci SNP. Potem zresztą nie jest lepiej, ale iść warto, bo widoki rozległe, gdyż zalesienie tych nagich do niedawna gór jest jeszcze niewysokie. W drodze spotkałem tylko jednego slovenskiego turiste. Miał dzwoneczek dla odstraszania niedźwiedzi i wielki myśliwski nóż. Ja, nieuzbrojony niestety, w celu płoszenia drapieżców całą drogę śpiewałem głośno sprośne piosenki.

Plan

Znaczek do krzyża, gdzie nie trafiłem

Siminy

Kuligura

Hrča

sobota, 3 sierpnia 2024

 Ornitologia wybiórcza

Ptaszek milczący

Ptaszek ćwierkający


piątek, 2 sierpnia 2024

 Battery low, czyli króciutkie filmiki o mlaskających dzikusach

Filmiki, choć krótkie, na pewno lepiej obejrzeć niż relacje z olimpiady, gdzie nie nie wiadomo już zupełnie, czy to coś, co startuje, to baba, chłop, czy pies.





czwartek, 1 sierpnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Dołega - dwór, Marianna (Maria) Pikuzińska

Źrodło: Rabacja na Powiślu. Dziennik Marianny Pikuzińskiej, Tarnów 2006, oprac. K. Bańburski, Wł. Konieczny

Dziennik Pikuzińskiej, cenne świadectwo czasów rabacji, to też i chyba przede wszystkim zapis rozterek duchowych siedemnastoletniej panny, którą matka dla podreperowania upadłego majątku w Dołędze chce wydać za Mikołaja [Rydla?], ponoć w pannie zakochanego. Swat Henryk Rogaliński zostaje przez matkę przyjęty, ale córka wspierana przez brata Teofila nie chce wyjść za mężczyznę, który jej się nie podoba i którego nie kocha. Zdaje się, że jednak pogodziłaby się z losem, gdyby nie zjawienie się w Dołędze Aleksandra Babczyńskiego (Bobczyńskiego z Niewistki), kolegi Teofila z gimnazjum. Ten wesoły młodzieniec zyskuje sympatię Marianny i sam w niej zakochany stara się być jak najbliżej dziewczyny. Jeździ za nią nawet do Krakowa. Niestety, matce ten zalotnik nie odpowiada. Jest dla niego niemiła i chroni przed nim córkę. Aleksander zamieszany w spisek zostaje aresztowany w Sanockiem. Pragnie poświęcić się dla rodziny Pikuzińskich i wziąć na siebie winę Teofila. Nie wie, podobnie jak rodzina, że ten został przez chłopów zabity już w pierwszym dniu powstania. Babczyński zostaje skazany na 20 lat. Marianna w 1848 wychodzi za mąż za trzynaście lat starszego Aleksandra Schwarzburg Günthera, syna Antoniego, żołnierza Napoleońskiego osiadłego w Galicji. Czy było to małżeństwo zawarte z miłości, czy z woli zrujnowanej po rabacji matki, nie wiadomo, gdyż dziennik urywa się wcześniej. W każdym razie małżeństwo doczekało się aż dziewięciorga dzieci. Marianna była, mimo braku wykształcenia, na które matki nie było stać, osobą inteligentną, nieprzeciętnej urody, nieco egzaltowaną, jednak asertywną. Dziennik prowadziła od września 1845 do stycznia 1847.

Dołęga była wsią biskupią do 1782 roku. Po kasacie józefińskiej znalazła się w rękach prywatnych. Pierwszą właścicielką była Justyna Bratkowska (1794 - 1868), która majątek wniosła w wianie Julianowi Pikuzińskiemu. Małżeństwo to doczekało się dwojga dzieci: Teofila (1818 – 1846) i Marianny (1829 – 1906). Teofil ożeniony z Anna Burzyńską miał pięcioro dzieci i zamieszkał w nowo wybudowanym dworze, zaś Marianna po krótkim pobycie na pensji mieszkała z owdowiałą matką, która nosiła się z zamiarem sprzedaży podupadłego po śmierci męża majątku. Dwór w Dołędze był przez lata ośrodkiem tej szczególnej, samobójczej odmiany szlacheckiego patriotyzmu, który prowadził najczęściej na szubienicę, do więzienia, śmierci pod chłopskimi cepami, w a najlepszym wypadku do utraty majątku. Teofil Pikuziński działalność spiskową rozpoczął już w 1835 w bocheńskim gimnazjum. W grudniu 1845 groziło mu aresztowanie, gdyż knowań nie zaprzestał. Wziął udział w nieszczęsnej wyprawie na Tarnów. 18 lutego udał się na zbiórkę do Mikołaja Rydla w Woli Sczucińskiej, skąd powstańcy przez Bolesław, Łukową i Sieradzę zamierzali dostać się na cmentarz choleryczny w Klikowej, gdzie oczekiwano znaku do uderzenia na miasto od powstańców zdążających z południa. Teofil nie dotarł nawet do Łukowej, gdzie doszło do największej po Gdowie potyczki z chłopami, w której zginęło ok. 20 powstańców. Brat Marianny został prawdopodobnie zabity w karczmie Wytrząska k. Partyni. Tam widziano jego zwłoki, czego potwierdzenie rodzina uzyskała dopiero w latach trzydziestych XX w. Po wyjeździe Teofila we dworze zostały same kobiety z dziećmi. Służba się rozproszyła. Anna, żona Teofila przeniosła się z dziećmi do matki. Chłopi najpierw uderzyli na dom Teofila; wybili szyby i zrabowali wnętrze. Chwilę później wyłamano drzwi i tłuszcza wtargnęła do dworu Pikuzińskiej. Pod pozorem poszukiwania broni i ukrytych Polaków zrabowano dwór i zniszczono wyposażenie, nie czyniąc jednak krzywdy mieszkańcom. Na drugi dzień chłopi przyprowadzili przebraną w surduty służbę dworską – stolarza, kucharza, lokaja i furmana Teofila Purchlę. Kiedy zaczęli ich katować, Marianna rzuciła się im na ratunek, ale sama zagrożona, została zatrzymana przez matkę w pokoju. Banda nie zrabowała jednak stajni i spichrzu. Było więc mleko dla dzieci, ale kobiety zostały zupełnie bez pieniędzy.
W czasie powstania styczniowego dwór w Dołędze pełnił funkcję punktu zbornego udających się do powstania. Tu w kapliczce dworskiej odbierano od nich przysięgę. W dworze przyjmowano też na rekonwalescencję rannych powstańców, którymi opiekowała się Marianna. Obecnie dwór zgodnie z wolą ostatniej właścicielki Jadwigi z  Güntherów Tumidajskiej (1890 – 1981) pełni funkcję muzeum.

Wendorfowa

Dziennik Marianny Pikuzińskiej wyjaśnia los Wendorfów i przy okazji rozgrzesza ks. Ujejskiego oskarżonego przez Dembińskiego o brak serca dla pokrzywdzonych w rabacji [patrz post 9.07.2024].
Wendorfowa po wypadkach w Woli Przemykowskiej dostała pomieszania zmysłów. 1 marca w kościele chciała zastąpić księdza i śpiewała „Dominus”. Córki zabiegały, by mogła zobaczyć się z uwięzionym mężem, co według doktorów mogło jej przywrócić zmysły, ale zostały przez Breinla „wyproszone za drzwi”. Chorą musieli wiązać do łóżka i trzymać mocno, bo gryzła wszystkich. „ W parę tygodni po tych rabunkach – pisze Pikuzińska – byłyśmy w kościele, a po mszy wstąpiły na plebanię. Nagle wpada Józia Wendorfówna, blada jak trup, zamaczana – klęka przed ks. proboszczem, żeby jechał do matki, bo umiera na błoniu. Ale ks. Ujejski wiedząc, że obłąkana posłał tylko ludzi i konie, któremi i Józia pojechała. Niedługo przywożą ją nagą, pokaleczoną, zakrwawioną, futrem tylko owiniętą i powiązaną. Z twarzą siną, włosami rozczochranemi i śpiewającą krakowiaki. Ledwie kilku ludzi z pomocą córek zdjęli ją z wozu i złożyli w szpitalu. Opowiedziały, że matka parę dni była spokojną, że chciały przyjechać na plebanię, żeby się co dowiedzieć, ale na błoniach dostała takiego paroksyzmu, że wyskoczyła z wozu, potargała na sobie wszystko i uciekła po wodzie i lodach – ludzie zdołali ją schwycić i z pomocą nadeszłych ludzi powiązać. Parę dni leżała w szpitalu, żeby cokolwiek rany pogoić. Odwiedzałyśmy ją i przywoziły co mogły do jedzenia. Zawieźli ja potem do Bochni i tam umarła”. [Dziennik, s. 37, 38].
Nie rozgrzesza natomiast Ujejskiego i jego obecnej na plebanii siostry Józia Wendorfowa, której ksiądz odpowiedział, że „warjatów nie spowiada”, a jego siostra odmówiła wydania bielizny dla chorej. Nie wspomina również, by Ujejski wysłał konie po chorą. Została ona przywieziona do Zaborowa przypadkowo spotkaną chłopską furmanką.
Wendorfową umieszczono w „szpitalu” czyli w chłopskiej zimnej chałupie, gdzie nic prócz łóżka nie było. Chłopki dały jej ubranie, a Pikuzińska z córką zaopiekowały się chorą i pomogły Józi w przewiezieniu jej do domu. Po pięciu dniach po Wendorfową przyjechała w asyście żołnierzy córka Ludwika Treszkowa, której mąż był rządcą w Jadownikach. Tam 14 marca nie odzyskawszy przytomności Wendorfowa „skończyła męczeński żywot”. Pochowano ją w Brzesku ze składki Żydów, którzy wiedząc o nieszczęściu rodziny Wendorfów zebrali 100 złr. na pogrzeb. Wendorf został uwolniony kilka dni po pogrzebie małżonki. Zrujnowany przeniósł się do córki Elżbiety Gokertowej zamężnej w Medyni w Rzeszowskiem. Zabrał ze sobą Józię i najmłodszą Marynię, Rózię oddał do klasztoru benedyktynek w Przemyślu. Dziewiętnastoletnia Frania, która towarzyszyła ojcu w gehennie wkrótce zmarła. [Relacja Józi: Dziennik Literacki, nr 39, 1863] 

PS W dworze znajduje się słynny obraz  "Rabacja chłopska 1846" Jana Lenartowicza. Niestety, w czasie mojej wizyty był on wypożyczony. "Dziennika" Marianny Pikuzińskiej również nie udało mi się zakupić w muzeum. Na szczęście nieliczne tarnowskie biblioteki mają jeszcze kilka egzemplarzy tej książki; mnie udało się wypożyczyć ją w Wojniczu.


 

Kapliczka dworska

Parking i pole namiotowe

Wnętrze chałupy bogatego kmiecia

Wnętrze dworu




Marianna (Maria) Pikuzińska i Aleksander Günther

Dwór