niedziela, 7 kwietnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Tarów, grób ks. Józefa Leśnego

 Józef Leśny (1814 – 1896) urodził się w rodzinie zagrodników w Harklowej. Gimnazjum ukończył w Podolińcu, filozofię studiował w Koszycach, teologię we Lwowie i w Tarnowie. Po święceniach kapłańskich w 1838 r. był wikarym w Podgórzu. W lutym 1846 w celu objęcia probostwa w Dębnie „udał się po instytucje do Tarnowa, ale tu na skutek znanych wydarzeń zatrzymany przez władze trzy dni przebywał w Hotelu Krakowskim i powrócił do Pogórza z niczym, by przeżyć krwawą procesję i pochować we wspólnej mogile trzydzieści kilka ofiar. (ks. Adam Nowak Słownik biograficzny kapłanów diecezji tarnowskiej 1786 – 1985).




sobota, 6 kwietnia 2024

Galicyanie, pamiątki rabacji

Tarnów, grób Stanisława Jordan -  Stojowskiego

Stanisław Jordan – Stojowski (1806 – 1891) syn Dyzmy Jordana – Stojowskiego i Julianny Heiter de Schönwet, mąż Ludwiki hr. Werszowiec – Rey z Przecławia zawiadywał częściowo zrujnowanym zamkiem w Dąbrowie Tarnowskiej, którą wraz z Nieczajną odziedziczył po ojcu. Ten żołnierz z 31 roku był przeciwny powstaniu. Anegdota głosi, że gdy jego szwagier Franciszek Wiesiołowski do spisku namówić go nie mógł, zaczął mu zarzucać skąpstwo. Stojowski wyjął plik banknotów i wrzucił do palącego się ognia na kominie, mówiąc, że nie o pieniądze i o życie mu chodzi, ale nie chce do szaleństwa i nieszczęścia przykładać ręki. Kiedy jednak zagrożono mu sądem wojennym, objął dowództwo nad oddziałem zmierzającym na Tarnów. Z tą zbieraniną doszedł prawdopodobnie do Łukowej, gdzie wobec braku jakiegokolwiek wsparcia i niemożności nawiązania kontaktu z innymi powstańcami, rozkazał wszystkim rozejść się do domów. Sam wrócił do Dąbrowy, gdzie już gromadziło się okoliczne chłopstwo. W zamku znajdowało się ok. 20 osób, w tym Stojowscy, Konopkowie, Górski, Popiel. Mieli broń, dostępu do zamku bronił wąski przesmyk, więc łatwo mogli odeprzeć atak nieuzbrojonego tłumu. Czerń, która pojawiła się w piątek, dokonała najpierw napadu na gorzelnię, przy okazji mordując rządcę dworskiego. Stanisław Jordan pewny swojej pozycji wyjechał z zamku konno, by przemówić do tłumu, ale ściągnięto go zaraz z konia i pobito. Następnie uderzono na zamek, wyciągnięto ukrytych po kątach surdutowych, porządnie ich obito, powiązano i załadowano na fury, by odwieźć do Tarnowa. Nie wszyscy odjechali żywi. Z zestawienia sporządzonego przez Wycecha wynika, że w Dąbrowie zamordowano rządcę Brzezińskiego, posesora Józefa Dulebę, dzierżawcę Partyni Jana Górskiego, dziedzica Ksawerego Stojowskiego, ekonoma Wyrzykowskiego i rządcę Zubka. Krwawe zapusty przerwało przybycie konnicy. Żołnierze opanowali tłum, a wojacy którzy zostali w miasteczku na dłużej, spalili przy okazji zamek, który zagradzał im drogę z kwatery do szynku. Wieziony na osobnym wozie Stojowski ocalał, gdyż nakazano, aby jadący z nim stróże chronili go przed razami, które hojnie rozdzielały tłumy na każdym postoju przy karczmie. Kolejna anegdota głosi, że ocalenie zawdzięczał czarnej kozie idącej za koniem, na którym wyjechał z zamku. Ponoć opowiedział zafrapowanym chłopom, że to zaczarowana księżniczka. W drodze do Tarnowa jak Szecherezada rozwijał tę baśń, więc zajęci słuchacze zapomnieli nadziać go na widły lub rozłupać mu cepem czaszkę. Pozostałą rodzinę Stojowskich z Dąbrowy ocalił znajomy Stanisława pułkownik Moltke. Mimo że do spisku przymuszony i w działania zbrojne niezaangażowany, przesiedział Stojowski dwa lata w więzieniu. Na marginesie warto dodać, że Stanisław był bratem Maryi Stojowskiej, żony zamordowanego Stanisława Bogusza z Rzędzianowic oraz Józefy Stojowskiej, żony zamordowanego w Smarżowej Nikodema Bogusza. 




czwartek, 4 kwietnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Siedliska Bogusz, grób ks. Antoniego Ruminowskiego

Antoni (Wąchała) Ruminowski urodził się 16 XI 1865 w Zabludzy. Teologię studiował w Tarnowie i tu przyjął w 1891 święcenia. Jako wikary i administrator pracował w Piwnicznej, Niedźwiedziu i Siedliskach Bogusz, gdzie objął w 1895 probostwo. Zebrał chłopskie zeznania o wydarzeniach 1846 roku. Niestety, parafianie obawiając się represji, zniszczyli je, gdy chory na gruźlicę Ruminowski wyjechał na kurację. Zachowało się jedynie zeznanie Jedrzeja Szydłoskiego, bezcenny dokument stanowiący przeciwwagę dla szlacheckich relacji i wnoszący wiele do poznania biografii Jakóba Szeli, którego Szydłoski był powinowatym. Ruminowski zmarł w Siedliskach 22 IX 1922 i tu został pochowany. 




środa, 3 kwietnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Siedliska Bogusz, grób Józefy Bogusz i jej córek Zofii i Amalii

Józefa z Jordanów Stojowskich h. Trąby urodziła się ok. 1814 r. Była córką Dyzmy i Julianny z d. bar. Haiter. Jej dziadek Nikodem był właścicielem Smarżowej, a potem osiadł w Dąbrowie. Córka Nikodema Apolonia mimo sprzeciwu ojca poślubiła Stanisława Bogusza i w wianie otrzymała Siedliska. Ich syn Stanisław poślubił córkę Dyzmy Maryę, swą siostrę cioteczną  i osiadł w Rzędzianowicach, zaś z młodszą siostrą Maryi Józefą ożenił się w 1834 Nikodem, najmłodszy syn Stanisława i Apolonii. To małżeństwo osiadło w Smarżowej. Mieli czworo dzieci: Zofię (lat 10), Konstantego (8), Stanisława (6), Amalię (2). Taki wiek dzieci w 1846 podaje Adam Bogusz. Nikodem i syn Maryi Włodzimierz zostali zamordowani w dworze w Smarżowej przez bandę, którą dowodził syn Szeli Staszek. Zdaje się, że Józefa nie była świadkiem zabójstwa, gdyż przed napadem z siostrą Stanisławową i dziećmi uciekła z dworu i znalazła schronienie w chałupie Szeli [!].  Tam przebywały przez trzy dni aż do wtorku 24 lutego. Były świadkiem rządów Szeli, a nawet pisały dyktowane przez niego listy. Podobno Szela planował, że ożeni Staszka z Zosią Boguszówną. Kobiety i dzieci zostały uwolnione przez oficera Offenheima i odwiezione do Jasła.








wtorek, 2 kwietnia 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Siedliska  Bogusz, grób ks. Jana Jurczaka

Jan Jurczak urodził się 12 II 1803 w Orawce (ówcześnie w Królestwie Węgier). Kształcił się w Trzcianie (Trstená), Jászberény u franciszkanów, Győr, Lwowie, i Tarnowie. Święcenia przyjął w 1828 w Przmyślu. Jako wikary pracował w Niedźwiedziu, Czarnym Dunajcu, Ochotnicy, Małej. Potem administrował w Dobrkowie, a 5 I 1834 objął probostwo w Siedliskach Bogusz. Tutaj w 1846 znalazł się w oku cyklonu. "Podczas gdy rzeź szalała w Siedliskach, babka Apolonia wraz z ks. proboszczem Jurczakiem schronili się do kościoła siedliskiego, proboszcz wystawił Najświętszy Sakrament w puszce i zaintonował suplikacye. Chłopi, którzy rabując plebanię, wpadli do kościoła z cepami i kosami, poklękali i śpiewali »Święty Boże«. Gdy proboszcz skończył i odchodził od ołtarza, zarzucali mu sznury na szyję i chcieli go z kościoła wyciągnąć i zabić. Babka zrzucała sznury i broniła księdza, przywodząc im na pamięć ich wielkie zbrodnie. Darowali mu życie ze względu na zrobioną uwagę, że jak księdza zabiją, to nie będzie komu odprawiać nabożeństwa, bo nie tak prędko nowego dostaną. Zbili go tylko i związanego trzymali całą noc w kuchni pod strażą”. Tyle Adam Bogusz w monografii wsi Siedliska – Bogusz. Podobną relację znajdujemy w pamiętniku Ludwiki Gorayskiej: „Pleban miejscowy ks. Jurczak zamknął się przed własnymi w wilki zamienionymi owieczkami do świątyni, zmuszony otworzyć intonuje Święty Boże, po skończeniu którego zarzucili mu zbójcy powróz na szyję, i tak go z kościoła wyprowadzili". Z zeznania Andrzeja Szydłoskiego, które zapisał i ukrył przed zniszczeniem w 1905 roku ówczesny proboszcz Siedlisk ks. Antoni Ruminowski wynika, że plebania została doszczętnie zrabowana przez chłopów z Zawadki Brzosteckiej, a życie Jurczaka było zagrożone: „Parobek Kudłacz ukradł proboszczowi słoninę, sadło, kiełbasy, a Jurczaka chciał Radwański widłami przebić, ale Szela powiedział, że nie wolno, bo się bez księdza nie obejdziemy. Księdza nam trzeba. Nabożeństwo w kościele przez te dni się odprawiało, a w sobotę Jurczak dał ślub Węgrzynowi, Brzykowskiemu Wojtkowi jako dowód na to, że nie było przerwy w nabożeństwie kościelnym". Obaj byli powinowatymi Szeli. Niestety nie wiadomo, jakie były rabacyjne losy ks. Pawła Mazurkiewicza, który w 1866 był w Siedliskach wikarym.W zapiskach parafialnych ks. Jurczak wspomina jedynie, że po uwolnieniu  razem z nim i Boguszową znaleźli schronienie u Marcina Kuzara. Gorayska, powołując się na świadectwo proboszcza Jurczaka, usprawiedliwia Boguszów, którzy jakoby „ z ludem po ludzku i sprawiedliwie się obchodzili”. Co innego wynika z zeznania Szydłoskiego, który przytacza wiele wypadków, gdy chłopów „bito i katowano okrutnie” i nawet jeśli czyniła to służba dworska, nie odbywało się to bez wiedzy Boguszów. Po tych tragicznych wydarzeniach ks. Jurczak, „choć głowy nie miał gdzie oprzeć, bo został zrabowany ze wszystkiego”, nie zrezygnował z parafii jak wielu innych kapłanów, którzy doświadczyli traumatycznych przeżyć. Siedliskami zawiadywał aż do śmierci 28 III 1880 roku i został pochowany na miejscowym cmentarzu.





piątek, 22 marca 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Zakrzów - kamienny krzyż 

 Informacja ze strony https://www.parafiawojnicz.pl/krzyze-i-figury/:
"Zakrzów, krzyż z wizerunkiem Ukrzyżowanego, z piaskowca, wzniesiony w 1890 r., wedle tradycji ma być wyrazem wdzięczności za uniknięcie śmierci przez miejscowych dziedziców Dęmbickich [sic!] podczas rabacji w 1846 r., raczej z fundacji zmarłej w 1888 r. Joanny Dąmbskiej, wdowy po Władysławie Dąmbskim, odnowiony w 1996 r. staraniem miejscowej rady sołeckiej".

Zakrzów rzeczywiście należał do Dębickich. Był własnością generała Ludwika Dębickiego, który zmarł w Krakowie w 1811. W Zakrzowie gospodarowała do śmierci generałowa Dębicka, która wzniosła nowy dwór. Razem z nią mieszkał syn Karol żonaty z Kunegundą z Ujejskich. Mieli oni szesnaścioro dzieci, z których do dorosłości uchowało się trzech synów i trzy córki. Jedna z ich córek poślubiła Kępińskiego, ciotecznego brata, właściciela Pierzchowa. Była świadkiem zamordowania syna Henryka, jego żony Stefanii oraz ich syna Mieczysława. W sąsiednich Nieznanowicach chłopi zamordowali też brata Kepińskiej Mieczysława Dębickiego. Nieco więcej szczęścia miała Celina Dębicka, wdowa po Karolu Dębickim, której rabacyjne przejścia opisałem w poście o Piotrkowicach. 

Niestety, nie odnalazłem informacji jakie były losy dworu w Zakrzowie. Wiadomo tylko, że nie był zrabowany. Czy w 1846 należał jeszcze do Dębickich, trudno powiedzieć. W wykazie Hipolita Stupnickiego "Zakrzew" figuruje jako własność spadkobierców Karola hr. Dębickiego, ale zdaje się, że już dużo wcześniej został z powodu podziałów i zadłużenia sprzedany Władysławowi Dąmbskiemu z Wojnicza. Spiskowcy, którzy przed wybuchem powstania odwiedzali Wojnicz, nieodmiennie wspominają, że spotykali się w Zakrzowie (sic!) u Dąmbskiego.

Syn Celiny, literat i dziennikarz Ludwik Dębicki wspomina: "Propaganda trwająca od roku 1836, skrystalizowała się w roku 1845 w spisek. Jednem z głównych ognisk spisku był słynny w gościnności Wojnicz Dąmbskich. Był to dom w swoim rodzaju jedyny w kraju. Kto chciałby opisać historyę Galicyi, Wojnicza pominąć nie może. Przez lat pięćdziesiąt, wszystko przez ten gościnny dom przepływało co chwila przynosiła; W epokach rewolucyjno - patryotycznych powstańcy i spiskowcy mieli tu swoje obozowisko i główną kwaterę, w późniejszych czasach reakcyi spotykano znów w Wojniczu urzędników i wojskowych. Najwięksi panowie i panie z arystokracyi zasiadali częstokroć do jednego stołu z najczerwieńszymi demokratami. W rodzinie gospodarstwa wszystkie opinie miały swoich przedstawicieli: konserwatyzm i tradycye przedstawiała matka gospodarza, pani Salomea z Jordanów Dąmbska, dama wielkiego tonu i powagi; synowa, rozumna i urocza Joanna Władysławowa Dąmbska, także Jordanówna z domu, reprezentowała gorący patryotyzm i egzaltacyę, którą powiększała bezdzietność. [Joanna odznaczała się] podniosłością duszy, darem rozumienia i uroczego wpływu, który oddziaływał na całe grono przesuwających się przez Wojnicz młodych marzycieli. Mąż pani Joanny, Władysław Dąmbski, należał do tych ludzi, których dom i kieszeń otwarta dla wszystkich bez rozróżniania, byle było w domu wesoło i pełno. Na częstych uroczystościach, krążyły gęsto kielichy, nie bez zbyt silnej zachęty gospodarza. Było także w tym dworze wielu krewnych i rezydentów, stale przemieszkujących. Siostra gospodarza, Wanda hr. Bobrowska, łączyła z urodą żywość usposobienia i wielką obrotność w zarządzie fortuną". 

Nie zawsze było u Dąmbskich wesoło i bezpiecznie. 16 grudnia 1845 zjazd w Zakrzowie rozpędziła komisja cyrkularna z Bochni. Ujęto przy okazji dwóch wysłanników poznańskich: obywatela ziemskiego Aleksandra Brudzewskiego i literata Ryszarda Berwińskiego. Obaj odsiedzieli dwa lata w Wiśniczu. 

Władysław Andrzej Dąmbski (1815 - 1877), syn Antoniego Onufrego Dąmbskiego i Salomei Jordan (1792 - 1893) był niezwykle czynnym spiskowcem. W Zakrzowie i Wojniczu (Zamościu) pod pozorem polowań gościł wielokrotnie Wiesiołowskiego, Mazurkiewicza, Dembowskiego, Heltmana. Dąmbski wyjeżdżał do Krakowa na narady które odbywały się w mieszkaniu śpiewaczki operowej Flory Bogdani, która opiekowała się później rannym Władysławem Jordanem z Wojnicza i sama była oskarżona. W czasie planowanego natarcia na Tarnów Dąbski i Chrząstowski mieli zerwać most na Dunajcu, aby przerwać komunikację i odciąć odwrót szwoleżerom, których powstańcy zamierzali wybić w Tarnowie. Wobec klęski powstańców, którzy właściwie do samego Tarnowa nie dotarli, do zniszczenia mostu raczej nie doszło. Nie było też wystąpień chłopskich w bliskiej okolicy Wojnicza. Władysław Dąbski został za działalność spiskową uwięziony. Wolność odzyskał po dwóch latach na mocy amnestii z 48 roku. Po powrocie gospodarował w Wojniczu. Zdaje się, że nie zaprzestał wystawnego życia, bo w 1876 ukończył budowę pałacu dla licznej rodziny, rezydentów i gości. Po jego śmierci majątkiem zarządzała egzaltowana żona Joanna z Jordanów po ojcu Walentym i Dąmbskich po matce Marii. Majątek Dąmbskich był niemały, skoro Jordanowie trwonili go aż do bankructwa w 1934. Obecnie częściowo zrujnowany pałac jest remontowany przez właściciela - gminę Wojnicz.

A krzyż na dawnej drodze do dworu w Zakrzowie, który stał się pretekstem tego artykułu? Trudno dziś z całą pewnością stwierdzić, kto był jego fundatorem i na jaką pamiątkę go postawiono. Ludowa tradycja chce ocalenia dziedziców Dębickich, co byłoby chwalebne dla mieszkańców Zakrzowa, którzy nie splamili się rabunkiem i krwią. Lokalny historyk przypisuje fundację Joannie Dąmbskiej, która w ten sposób miała upamiętnić zmarłego 13 lat wcześniej męża. Być może, ale i Joanna zmarła dwa lata przed fundacją. Jeśli więc fundacja, to raczej Salomei Dąmbskiej, która zmarła w 1893 przeżywszy 101 lat. Jest jeszcze inna możliwość.  Być może data wyryta na pomniku, jakoś zupełnie graficznie niepasująca do masywnego cokołu jest późniejsza i oznacza na przykład jego odnowienie.





czwartek, 21 marca 2024

 Galicyanie, pamiątki rabacji

Wojnicz, grób Władysława Jordana (1819 - 1891) 

" J.[Władysław Jordan] należał do rodziny Wincentego z Zakliczyna Jordna,dawnego oficera ułanów gwardyi ces. Napoleona, następnie majora milicyi krak, ożenionego z Maryą Dąbską z Wojnicza. J. urodził się w r. 1822 [!]. Jako bliski krewny Wł. Dąbskicgo [Władysława Dąmbskiego] przebywał często u niego w Zakrzowie, tam poznał się z emisaryuszamii zaciągnął do ich służby. Dembowski, przerzucając pole swego działania z Galicji zachodniej do Lwowa, oddał swą rolę w Krakowie Jordanowi. Ciężko ranny już następnej nocy (20 lut.) nie miał J. udziału w dalszych wypadkach. Odzyskawszy zdrowie poszedł na wychodźstwo do Francyi, lecz wrócił w sam dzień bombardowania Krakowa (20 kwiet. 1848) i dowodził uliczną ruchawką na Kleparzu. W kampanii węgierskiej (1849 r.) odznaczył się walecznością w legionie polskim, dostał się do Turcyi i dosłuży stopnia pułkownika w kozakach sułtańskich". [Louis Józef Tadeusz Kronika rewolucyi krakowskiej w roku 1846]

Do Krakowa Jordan przyprowadził zamiast kilku tysięcy spodziewanych powstańców zaledwie 60 pieszych słabo uzbrojonych i często nietrzeźwych ludzi. Walcząc z piechotą austriacką, Jordan miał słabego rumaka, więc zsiadł z niego, chcąc dosiąść schwytanego konia wojskowego. Wtedy został ciężko raniony pałaszami w głowę. Zemdlonego znalazły kobiety "niemoralnego życia", zaniosły do swego mieszkania i sprowadziły akuszerkę, która opatrzyła rannego. Aby Jordana ukryć przed policją, przebrano go za chorą położnicę i położono w łóżku obok kołyski. Kiedy powstańcy wyszli z Krakowa do Prus, rannego przewieziono chłopską furmanka do Kocmyrzowa i ukryto w stodole. Po wyzdrowieniu udał się Jordan do rodziny w Królestwie Polskim, a stamtąd wyjechał do Paryża.

Na wezwanie Władysława do Krakowa przybyli również jego bracia Seweryn i Zygmunt Jordanowie. Kazimierz znalazł się w oddziale Suchorzewskiego pod Gdowem, skąd po ucieczce z "bitwy" i krótkim uwięzieniu w Poznańskiem dołączył do brata i razem z nim udał się na emigrację.